01

920 28 0
                                    

Ethan

Nie potrafiłem zasnąć. Dręczyła mnie myśl, że ona jest tak blisko. Wystarczyło wyjść z hotelu i przebiec parę przecznic. Wilk chciał, żebym już tego wieczoru wkradł się przez okno, naznaczył ją i posiadł. Za niedługo pełnia. Mam dwa wyjścia: albo poznać ją i przekonać do siebie albo, dla jej dobra, wyjechać, żeby wilk jej nie dopadł. Postawiłem na to pierwsze. Rozmyślania jak to zrobić zajęły mi całą noc. Opracowałem plan, jak w kilku krokach rozkochać w sobie dziewczynę. Po pierwsze poznaj ją. Po drugie ocal od katastrofy. Po trzecie romantyczny wieczór w jakimś ekstra miejscu. Z pozytywnym nastawieniem ruszyłem rano do ojca. Zapukałem do drzwi jego pokoju.

-Wejdź.-usłyszałem od razu.

-Poczułem ją.-pochwaliłem się od progu. Szeroki uśmiech gościł na mojej twarzy.

-Tak właśnie myślałem. Poznałeś już Annabel?-spytał podchodzący pod pięćdziesiątkę, czarnowłosy mężczyzna siedzący za biurkiem.

-Córkę alfy tutejszego stada?-dopytałem.

-Yhym.-mruknął ojciec.-Tu masz jej zdjęcia.-podał mi szarą teczkę.

-Tak, wczoraj. Przy kolacji, którą przegapiłeś.-wytknąłem mu i zajrzałem do teczki.-Annabel jest... Jest...

-Czarującą, młodą wilczycą.-uzupełnił mnie Alfa stada.

-Dokładnie.-przytaknąłem, choć odniosłem inne wrażenie po kolacji. Dziewczyna była o rok ode mnie młodsza i na dodatek cały czas się do mnie kleiła. Ubrała się jak ekskluzywna prostytutka. Nie w moim guście.

-To dobrze.-w końcu ojciec spojrzał na mnie.-Kiedy się sparujecie?

-Nigdy.-rzuciłem szybko.-To nie ona jest moja.-dodałem widząc zmieniającą się minę głównego Alfy stada australijskiego.

-Jak to?-zagrzmiał.-To jedyna wolna wilczyca, którą wczoraj spotkałeś.

-Biegałem. Poczułem jej zapach koło kamienicy kilka przecznic stąd.-wytłumaczyłem się szybko i skuliłem pod spojrzeniem ojca.

-Masz tydzień.-rzekł rozgniewany.-Jak się nie sparujesz to w pełnię Annabel zostanie Twoją mate.-wyciągnął dłoń i pokazał mi drzwi. Koniec audiencji. Koniec dobrego humoru.

-Mam przesrane.-stwierdziłem na głos nie przejmując się, tym że ktoś może mnie usłyszeć.

Ariel

Obudziły mnie pierwsze promienie słońca. Hymm... Pięknie to brzmi, ale kompletnie mija się z prawdą. Wstałam, gdyż mój telefon rozdzwonił się koło południa i nie chciał przestać. Zaspanym okiem patrzę na wyświetlacz. To znowu Irin. Moja starsza siostra. Telefon przestaje dzwonić akurat w tym momencie, gdy chcę już odebrać. Odpuszczam i chowie się pod kołdrą. Znów dzwoni. Przykładam go do ucha.

-Ari. Ari. Ty jeszcze śpisz?-odzywa się radosny głos.-Ubieraj się. Za pół godziny przychodzę po Ciebie.

-Pogięło Cię.-sapię do słuchawki.-Są ferie. Daj mi się wyspać.

-Nie ma takiej opcji.-Irin jest nie ugięta.

-Nie możesz jutro?-mruczę niezadowolona.

-Nie. Masz już tylko 27 minut.-rozłączyła się.

-No to fajnie... -jęczę sama do siebie. Jak mojej siostrze coś wpadnie do głowy to nie ma zmiłuj. Ciekawe co tym razem wymyśliła.

Puk, puk, puk. Idę otworzyć. To Irin. Z pięknym uśmiechem. Wystrojona w różowy płaszcz i kozaki na obcasie.

-Cześć, siostrzyczko.-rzuca się na moją szyję. Jej długie brązowe włosy spadają na moją twarz.

-Nu, cześć.-mruczę w odpowiedzi. Jesteśmy do siebie podobne z wyglądu. Z charakteru jak ogień i woda. Mamy lekko pociągłe twarze, okrągłe policzki, pełne usta, drobne noski. Irin jest wyższa o 5 centymetrów i bardziej krągła niż ja. Wielkości cycków od zawsze jej zazdroszczę. Ona ma długie, brązowe włosy i ciepłe spojrzenie piwnych oczu. A ja? Włosy sięgają mi ramion i są zupełnie białe. Oczy, choć kształt mają identyczny jak siostry, to są poważniejsze, niebieskie, chłodne. Wielu znajomych Irin zastanawia się jak to możliwe genetycznie, że aż tak różnimy się kolorystycznie. Prosta sprawa. Każda z nas ma innego ojca. Rysy po mamie, a kolory i kilka innych detali po ojcach. Na przykład charaktery.

-Czemu zrywasz mnie z łóżka o tak wczesnej porze?-pytam wpuszczając siostrę do mieszkania.

-Ari. Jest już prawie 13.-rozgląda się po mieszkaniu marszcząc brwi.-Miałaś się ubrać.-wytyka patrząc na moją pidżamę.

-Są ferie. Chciałam się w końcu wyspać.-odpowiadam i sięgam po sok stojący na blacie aneksu.

-Nie ma spania w południe. Trzeba było nie szaleć w nocy.-wymądrzała się przegrzebując szafę w poszukiwaniu ubrań.

-Nie szalałam w nocy.-oburzyłam się. Irin czasem jest taka okropna.-Czego Ty tam szukasz?

-Wychodzimy na miasto, więc musisz się ubrać tak, żebym nie musiała się za Ciebie wstydzić.-odpowiedziała najspokojniej na świecie.

-Przesadziłaś.-zawarczałam.-Czemu w ogóle odbieram od Ciebie telefony.

-Jestem Twoją starszą siostrą.-wywnioskowała.-Beze mnie siedziałabyś zamknięta w tej klitce z pudełkami po pizzy i lodach.-uderzyła w te najgorsze struny.

-Dołujesz mnie.-odparłam, bezsilnie opadając na łóżko. Siostra wygrzebała parę czarnych jeansów, szarą koszulkę i beżowy sweter. Rzuciła bez słowa w moją stronę ubrania. Nie znoszę, gdy przychodzi do mnie bez uprzedzenia. Tak przynajmniej dwa dni wcześniej. Ale to jest Irin. Cała Irin. Nagła, spontaniczna, szalona. Z głębokim westchnięciem ubrałam się.

-Gdzie chcesz iść?-spytałam nie licząc na jej odpowiedź.

Bryła LoduOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz