Ethan
Myślałem, że będzie łatwiej, gdy się sparujemy z moją przeznaczoną. Okazało się jednak, że ktoś od nas wygadał się tutejszemu stadu i mam prosto rzecz ujmując przesrane. Niby byłem obiecany córce alfy, ale wszyscy dobrze wiedzą, że jak trafi Cię przeznaczenie nie ma co z nim walczyć.Taką mamy naturę.
Zasnąłem przy niej. Wystarczyło, że trzymałem swoją dłoń obok jej dłoni. Chciałem tak spędzić resztę życia. Po prostu patrząc na nią przed zaśnięciem. Rano obudził mnie telefon. Mój, nie jej. Dzwonił mój ojciec.
-Gdzie jesteś?-nawet się nie przywitał. Był zdenerwowany.
-Kilka przecznic od hotelu.-odparłem cicho. Spojrzałem na Ariel. Spała dalej. Wyglądała tak spokojnie.
-Za pół godziny mamy spotkanie.-warknął.-Chass już tu jest.-dodał z wyrzutem.
-Będę za 10 minut.-odpowiedziałem. Wiem, że właśnie tego się spodziewał. Posłuszeństwa. Bez słowa się rozłączył. Spojrzałem jeszcze raz na moją ukochaną. Wtuliła się właśnie w poduszkę. Westchnąłem głęboko. Przetarłem twarz dłońmi i zabrałem się za swoje ciuchy. Gdy już się ubrałem, napisałem kilka słów do mojej Ariel.
Do hotelu biegłem jak szalony. Ojciec czekał w holu. Zdążyłem w ostatniej chwili. Jego wzrok i tak był karcący. Całe moje stado już wiedziało o tym, że znalazłem swoją mate. Między członkami jednego stada rodzi się więź, dzięki której wyczuwamy wiele rzeczy. W wilczej postaci dzięki niej się komunikujemy.
-Przebież się i zwiąż te włosy.-warknął cicho jak mijałem go, by podejść do Chassa. Zachowałem się tak, jakby nic do mnie nie mówił. Podszedłem do mojego bety i dałem mu znak ręką, że idziemy na górę. Odezwałem się do niego dopiero w windzie, którą jechaliśmy sami.
-Co to za spotkanie?-spytałem.
-Takie niby śniadanie.-odparł poprawiając mankiety koszuli.-Z tutejszym stadem. Gdybyś wczoraj nie zaszalał z naszą, nową luną, Twój ojciec i tutejszy alfa obgadywali by szczegóły sparowania swoich potomków.-Chass nie patrzył na mnie. Otrzepywał błękitną koszulę z niewidocznych pyłków.
-Dzięki.-warknąłem. Drzwi windy się rozsunęły.
-Ethan.-blondyn podążył za mną korytarzem.
-Co?-nadal warczałem. Byłem wściekły.
-Jako Twój beta, chcę złożyć Ci najszczersze życzenia z powodu...
Nie dałem mu skończyć. Przywaliłem mu z pięści w brzuch. Specjalnie zjechałem ze splotu słonecznego poniżej, na jelita. Chassa co prawda zgięło wpół, ale wiem, że nie zrobiłem mu za dużej krzywdy.
-Przestań pieprzyć te głupoty. Od kiedy jesteś taki oficjalny?-rzuciłem i wszedłem do swojego pokoju. Od razu do szafy, by wyciągnąć ciemną, koszulę khaki i czarne spodnie. Wszedł za mną i zamknął drzwi.
-Na korytarzu może być podsłuch. Twój ojciec kazał zachować Twoje sparowanie w tajemnicy.-wytłumaczył się, wreszcie patrząc na mnie.
-A pamiętasz jak świętował, gdy Danny znalazł Emily?-przebierałem się rozrzucając ciuchy dookoła.
-Pamiętam.-przytaknął.-Tylko, że Danny jest betą jak ja. A Ty, do cholery jesteś alfą. Przyszłością naszego stada. Ci, stąd liczyli na wkupienie się w nas po przez sparowanie alf. Twoja Ariel zniszczyła im ten plan.
-Przeznaczenie im go zepsuło. Powinni wiedzieć, że z nim się nie walczy.-zapinałem już guziki koszuli.
-Ethan...-jego ręka wylądowała na moim ramieniu.-Jak się dowiedzą kim jest zanim ją stąd wywieziemy, będzie miała przejebane.
CZYTASZ
Bryła Lodu
Werewolf"Zadarł do góry głowę węsząc z zamkniętymi oczami. To ona. Jest tu. To jej zapach!! Krzyczały komórki jego ciała. Każda chciała odnaleźć ją i połączyć się. Poczuć dotyk, poznać smak, zobaczyć. Otworzył oczy. Stał pod starą kamienicą."