Ethan
-Dzwoń do skutku. Pewnie są razem. Czuję przy drzwiach jej zapach.-niemalże warczałem.
-Próbuję... Czekaj.-blondyn zapatrzył się w ekran.-Grece napisała, że jest w restauracji na dole.-popatrzył na mnie, a potem obaj ruszyliśmy niemalże biegiem na parter hotelu. Gdy dopadliśmy Grece, stała w holu, tuż przy schodach, jakby na nas czekała.
-Widziałaś Ariel?-spytałem cicho.
-Widziałam. Jadłyśmy razem.-unikała mojego spojrzenia, ale czułem, że nie kłamie.
-A więc gdzie się podziała?-spytał Chass uprzedzając mnie.
-Poprosiła, żebym dała jej 10 minut i wyszła.-dopiero teraz odważyła się spojrzeć na mnie. Poczucie winy biło z jej oczu jak jakaś choroba. Zaniemówiłem. Nigdy jej takiej nie widziałem. Nawet kiedy na przekór ojcu śledziła nas w lesie podczas pełni.
-Co mówiła?-blondyn patrzył uważnie na siostrę.
-Była dziwniejsza niż zwykle... Nie chciała zostawić Ci wiadomości.-Grece spojrzała na mnie.-Nie chciała, żebym odebrała telefon. Mówiła, że jej o swoich planach nie poinformowałeś, więc czemu ona ma informować... Ethan, przepraszam, ale ja... Nie mogłam... Nawet nie wiesz jaka ona potrafi być...
Słuchałem tłumaczeń i próbowałem zrozumieć co mogło kierować Ariel. Nie zostawiłem jej kartki, bo myślałem, że szybko wrócę. A potem czas sam tak popłyną, że... Zapomniałem, że muszę się nią zająć. Z drugiej jednak strony, nie miała prawa od tak sobie łazić gdzie chce. W końcu jesteśmy w obcym dla niej kraju. Nie zna języka. Jest sama. Najbardziej wkurzył mnie jej brak odpowiedzialności.
Ariel
Wysiadłam tuż obok Luwru. Przeszłam szybko przez ulicę i zapatrzyłam się na podświetlony pałac. Aż dech mi zaparło. Piękny widok. Ruszyłam wolnym krokiem dalej. Mijali mnie ludzie rozmawiając między sobą w językach, których nie rozumiałam. Z resztą i tak nie zwracałam na nich uwagi. Najważniejsze, że mogłam poczuć się wolna. Mój los w moich rękach. Zawędrowałam nad Sekwanę. Przeszłam przez most i dalej drugim brzegiem. Obojętne w którą stronę. Każda była dobra.
Ethan
-Nie wiesz gdzie mogła pójść?-spytałem patrząc uważnie na Grece, a złość we mnie coraz bardziej rosła.
-Nic nie mówiła. Wyszła z restauracji głównymi drzwiami.-tłumaczyła, a w jej głosie wyczułem strach i smutek. Pokiwałem tylko głowa i ruszyłem do kontuaru w holu. Przyjrzałem się uważnie facetowi siedzącemu przed komputerem w stroju obsługi hotelowej. Musiałem chwilę poczekać, aż zamelduje parę, która zdecydowanie nie była małżeństwem. Gdy nadeszła moja kolej potrafiłem nad sobą na tyle zapanować, że nie krzyczałem.
-Czy widział Pan białowłosą dziewczynę?-spytałem bez uprzejmego dobry wieczór.
-Dobry wieczór, Panu. Tak widziałem.-oświadczył.
-Czy wie Pan gdzie teraz przebywa?-patrzyłem na niego, a w myślach zaklinałem, żeby nie kłamał. Wilkołaki mogą oddziaływać na ludzi, ale i bez tego czujemy kiedy któreś kłamie.
-Niestety, nie życzyła sobie, abym udzielał jakichkolwiek informacji na ten temat.-powiedział, a potem przekazał mi kartkę. Ojciec zadbał, żeby obsługa hotelowa wiedziała na co może sobie pozwalać. Mimo to musieli stwarzać pozory.
-Jak to nie życzyła sobie?-warknąłem grając rozwścieczonego. Dopadł mnie Chass i odciągnął od kontuaru. Sceny wcale nie są potrzebne. Spojrzałem na kartkę, gdy tylko stanęliśmy w jednym z rogów holu z dala od wścibskich oczu. Grece znalazła się obok.
"Taksówka nr 5836 kurs 18:46"
Tylko tyle. Wyjechała? Jak mogła opuścić hotel? Spojrzałem na Chassa. Ten tylko kiwnął głową i zaczął wydzwaniać. Grece oddychała szybko.
-Ethan, ja...-chciała się tłumaczyć.
-Czemu nie pojechałaś z nią?-zawarczałem.
-I tak czułam, że źle robię schodząc z nią do restauracji... Wiedziała o tym.-dziewczyna nie potrafiła więcej wydusić.
-Manon już wie. Będą jej szukać.-Chass podszedł do nas.
-A jak znajdą?-spytałem. Manon nie była do końca dobrym wyjściem.
-Namierzą tylko i dadzą nam znać.-oświadczył mój beta rozumiejąc sytuację. Francuzka będzie wściekła. Nasze ostatnie spotkanie skończyło się w jej sypialni. Rano oświadczyła, że czuję, iż to ja jestem jej mate. Zmyłem się wtedy szybko, a na następny dzień lecieliśmy do Reykjavicku. Jeszcze raz spojrzałem na kartkę.
-Grece... Podejdziesz do kontuaru i poprosisz, aby ściągnęli Ci dokładnie tą taksówkę.-poinstruowałem dziewczynę, a ona ruszyła dzielnie do wskazanego miejsca.
Ariel
Spacerowałam spokojnie. Nie śpiesznie. Obserwowałam fale Sekwany, podziwiałam budynki i mosty łączące oba brzegi. Paryż jest ogromny. Na szczęście wybrałam niezbyt tłoczne okolice. Dobrze mi zrobiło po szlajanie się. Muszę przemyśleć parę spraw. Na przykład jak zamierzam dokończyć studia? I czy w ogóle warto? Dobrze mi szło na giełdzie, a uczyć zawsze mogę się w domu. Tylko gdzie on teraz jest? Po jakimś czasie poczułam, że ktoś mnie obserwuje. Miałam nieodpartą pokusę, aby puścić się biegiem i zniknąć w jakimś ciemnym zaułku. Walczyłam z nią długo, aż znalazłam się przy wylocie ciemniejszej uliczki, na jej końcu widziałam oświetlony plac. Coś w rodzaju centrum z knajpami. W tłumie może to dziwne przeczucie mnie opuści? Ruszyłam tam pewniejszym niż do tej pory krokiem. Znalazłam cel, którego i tak nie udało mi się osiągnąć. Drogę zastąpiła mi młoda dziewczyna o ciemnych włosach. Ubrana była w długi do łydek płaszcz w kolorze zieleni, wysokie kozaki i ciemne rękawiczki. Patrzyła na mnie jakoś tak dziwnie. Moje przeczucie zaczęło bić na alarm. Dziewczyna na pewno była młodsza ode mnie. Odezwała się po francusku. Nie zrozumiałam ani jednego słowa, ale jej ton był szyderczy.
-Nie rozumiem.-wzruszyłam ramionami. Starałam się ukryć to co czułam.
-Na dodatek tak beznadziejnie wykształcona.-warknęła i zaśmiała się. To już zrozumiałam. Mówiła po angielsku.-Nie wiem co on może w Tobie widzieć. Ani stylu, ani szyku, uroda przeciętna... I na dodatek nie znasz języków.-patrzyła na mnie oceniając wszystko. Od czubka mojej głowy po podeszwy trampek. Nie spodobało mi się to, ale nie zamierzałam rozmawiać z nią. Wyminęłam ją i poczułam jak zaciska palce na moim ramieniu. Pchnęła mnie na ścianę. Poczułam ogromny ból. Uderzyłam plecami, głową. Przed oczami zatańczyły żółto-czarne płatki. Oznaka zawrotów głowy.
-I na dodatek taka słaba. Co on w Tobie widzi?-warknęła tuż przy moim uchu.
-Jego spytaj.-wycharczałam. Jej dłoń zaciskała się na moim gardle. Czułam to, ale nie panikowałam. Jakby mój duch uleciał nad ciało i patrzył na wszystko z góry, a potem zaczął krzyczeć. Wyć z ból zamiast mojego ciała. Palce nieznajomej zaciskały się coraz mocniej. Patrzyła mi prosto w oczy. Wyszeptała jakieś słowa. Nie zrozumiałam, a po chwili dotarło do mnie, że chce żebym zapomniała o niej. O tej sytuacji. Brakowało mi oddechu. Ciemność.
Teraz wszystko widzę z góry. Czas, jakby zwolnił. Moje ciało przyparte do zimnego muru, dziewczyna nadal zaciska palce i coś mówi. Rozejrzałam się. Wszystko wydawało się bardziej szare. Zakurzone. Zaczęłam krzyczeć. Po chwili do mojego krzyku dołączył inny. Następny i kolejny. Wśród szarych kamienic zaczęły pojawiać się świetliste smugi. Poruszały się szybko. Czułam, że biegną mi na ratunek. Nagle wszystko się skończyło. Złapałam oddech. Rozejrzałam się po uliczce. Nikogo poza mną tu nie było, a w głowie słyszałam tylko głos dziewczyny w zielonym płaszczu "Zapomnij.". Padłam na kolana łapiąc kolejne oddechy. Muszę iść. Ta myśl mocno we mnie uderzyła. Te smugi światła zaraz tu dotrą. Nie potrzebuję już ich ratunku.
CZYTASZ
Bryła Lodu
Werewolf"Zadarł do góry głowę węsząc z zamkniętymi oczami. To ona. Jest tu. To jej zapach!! Krzyczały komórki jego ciała. Każda chciała odnaleźć ją i połączyć się. Poczuć dotyk, poznać smak, zobaczyć. Otworzył oczy. Stał pod starą kamienicą."