29

242 12 0
                                    

Ariel

-Myślałem o kolacji, kąpieli i łóżku. Niezbyt się wyspałem.-słyszałam jego słowa trochę jak przez mgłę. Myślałam, że powie coś innego. Coś ze mną związanego, ale... Poczułam się zawiedziona. Patrzyłam na brukowany chodnik, bo bałam się, że gdy tylko spojrzę w jego oczy on wszystko ze mnie wyczyta. Że zrozumie jak bardzo tęskniłam, a tęskniąc zaczęłam robić głupoty.

-Acha...-mruknęłam tylko. Chciałam wrócić w jego ramiona. Móc się przytulić i w sumie tylko tyle, ale coś mnie powstrzymywało. Chyba dziwne przekonanie, że on może tego nie chcieć.

-A co Ty zamierzasz robić?-spytał. O mały włos, a bym spojrzała w jego oczy.

-Nie wiem. Chciałam wrócić do domu.-nie wiedziałam co zrobić z rękami, żeby nie widział już jak drżą. Oczywiście, że nie z zimna. To przez brak tabletek. Musiałam wczoraj za dużo ich zażyć.

-Mogę Cię tam zabrać.-powiedział tak pewnie, że od razu spojrzałam na niego. Uśmiechnął się pokazując dołeczki w policzkach.

-Zabierzesz mnie do Reykjavicku?-spytałam lekko oszołomiona. Uśmiech na jego twarzy zgasł, a ja zrozumiałam, że jestem głupia i naiwna. Opuścił głowę.

-Mogę Cię zabrać do mojego domu. Mogę stworzyć z Tobą dom dla nas.-to ostatnie słowo wymówił z takim naciskiem i nadzieją.

-Tęsknię.-przyznałam cicho, a łzy same spłynęły po moich policzkach, znów nie patrzyłam na niego. Bardziej wyczułam, że się zbliża. Przycisnął mnie do siebie i znów głaskał po plecach, a ja płakałam coraz rzewniej. Sama nie wiem czemu. Przecież nie jestem takim mięczakiem, żeby ryczeć na środku ulicy i to na dodatek w obcym mieście, ba, w obcym kraju.

-Wiem, kochanie.-szepnął koło mojego ucha. Trwaliśmy tak bardzo długo. Uspokoiłam się. Przestałam płakać i pociągać nosem. Czułam jego zapach tak przyjemnie blisko. Przerwał tę błogą ciszę.

-Pozwolisz, że zabiorę Cię do hotelu?-spytał cicho. Nie chciałam mu odpowiadać. Każde wyjście wydawało się złe. Nie chciałam tam wracać i znów być zamkniętą w apartamencie. Z drugiej strony teraz nie poleciałabym do domu. Pewnie nie ma nawet żadnego lotu na wyspę. Poza tym opuszczenie teraz rudzielca byłoby chyba najgłupszą rzeczą, jaką mogę zrobić. Spojrzałam na niego ze smutkiem i pokiwałam głową. Uśmiech znów zagościł na jego twarzy. Pewnie pomyślał, że wszystko jest w porządku.

Ethan

Chciałem pokazać jej jak najwięcej moich uczuć, żeby je poznała. Cieszyłem się, że wróci ze mną. Z jednej strony rozumiałem jej tęsknotę za domem, ale z drugiej nie mogłem pozwolić na to, żeby wyjechała. Żeby wróciła na Islandię i została tam bez mojej opieki. Tamtejsze stado na pewno nie zapomniało jeszcze co im zrobiliśmy.

Szybki telefon do Chassa. Świetnie się bawił w jednym z pobliskich klubów. Dołączyłbym do niego z wielką radością, ale Ariel raczej nie miała na to ochoty.

-Co robi?-spytała cicho, gdy tylko się z nim rozłączyłem. Spojrzałem na nią zaskoczony.

-Jest w klubie niedaleko. Stwierdził, że sam się uporam z Tobą i poszedł się bawić.-wzruszyłem ramionami.

-Pewnie wolałbyś być teraz z nim.-powiedziała znów unikając mojego wzroku.

-Chass jest dla mnie ważny, ale wytrzyma trochę bez mojej obecności.-słaby uśmiech wypłynął na moją twarz.

-A może...-zamilkła, ramiona jej opadły w geście zrezygnowania, pokręciła jeszcze głową, a jej krótkie włosy zatańczyły.

-Ariel?-spytałem, ale nie dokończyłem, bo właśnie nasz kierowca odebrał telefon. Odszedłem pół kroku, a ona przysłuchiwała się mojej rozmowie. Nic z niej i tak nie zrozumiała. Mówiliśmy po francusku. Po ponad godzinie byliśmy z powrotem w hotelu. Ariel kryła się za moim ramieniem, gdy prawie całe stado zebrało się w holu. Każdy udawał, że ma inny cel niż sprawdzenie na własne oczy, że ich luna wróciła. Czułem w jej zapachu mieszankę strachu i wstydu. Było jej głupio, ale najgorsze przed nią.

Bryła LoduOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz