17

333 13 0
                                    

Ethan

Minuty mijały, a ja stresowałem się jeszcze bardziej. Piłem już drugą whisky. Chasse do mnie podszedł i czujnie mi się przyjrzał.

-Ethan, przystopuj z tą whisky.-odezwał się spokojnie.-Chyba nie chcesz się upić zanim Ariel tu przybędzie.

-A więc ma na imię Ariel.-usłyszałem po drugiej stronie i odwróciłem się od razu. To była Zoe.-Matthew nawet nie raczył zdradzić nam jej imienia.-poskarżyła się.

-A czy to ważne?-burknąłem. Zazwyczaj się tak nie zachowuję, ale teraz nie potrafiłem inaczej. Denerwowało mnie to, że ojciec nawet takich informacji im nie udzielił.

-Zoe.-Chasse chciał ratować sytuację.-Daj chłopakowi trochę przestrzeni. Jak chcesz to mogę Ci co nieco powiedzieć o naszej przyszłej lunie.

Nie potrzebnie powiedział to tak głośno. Prawie wszyscy przysunęli się do nas chcąc usłyszeć choć jedno słowo.

-Jaka jest? Jak wygląda? Czy przemiana się z łatwością? Jak wygląda jako wilk?-Zoe posypała pytaniami. Spojrzałem błagalnie na Chassa. Na szczęście zrozumiał.

-Jest urocza, trochę nieśmiała, więc nie naskakujcie na nią. Pamiętajcie, że z nas wszystkich zna tylko mnie i moją siostrę. No i oczywiście Ethana.-wybrnął z tego akurat w momencie kiedy drzwi się otworzyły. Weszła przez nie Grece w ślicznej różowej sukience z włosami uczesanymi w koka. Nie wyglądała jak nastolatka tylko jak młoda dama. Zapierała dech w piersiach, ale ja nie mogłem przestać się stresować. A co jak nagadała coś Ariel i ona zrezygnowała? A co jak mnie zostawiła? Jak wybrała się na lotnisko i odleciała do domu?

-Proszę wszystkich o uwagę.-blondynka wyszła na środek sali. Nie potrzebnie to powiedziała i tak wszyscy patrzyli na nią albo na drzwi.-Chciałabym Wam wszystkim, a w szczególności Tobie, Matthew Lockwood, alfo naszego stada, przedstawić pannę Ariel Hrefnadottir, przeznaczoną Ethana Lockwood'a i naszą przyszłą lunę.-widać, że Grece pławiła się w uwadze, jaką wszyscy jej poświęcili. Przemówiła tak dumnie, robiąc z tej kolacji jeszcze bardziej sztywne i oficjalne przyjęcie. Musiałem się napić. Po takiej przemowie moja malutka będzie jeszcze bardziej zestresowana.

Drzwi się otworzyły i wkroczyła przez nie najpiękniejsza kobieta na ziemi. Włosy miała rozpuszczone, sięgające ramion i skręcone w lekkie fale. W uszach błyszczały kolczyki, na szyi pyszniła się drobna kolia. Sukienka była piękna. Biała, idealnie jak jej włosy i ton jaśniejsza od jej skóry. Dół sukienki tworzyły postrzępione kawałki materiału przechodzące z bieli przez błękit do granatu. Z daleka podkreślały błękit jej oczu. Na powiekach miała czarne kreski i delikatny makijaż. Widać było ślady na jej ramionach, które zostawiłem po naszej ostatniej sprzeczce. Dumnym krokiem przeszła przez salę i dopiero teraz mogłem zobaczyć, że nie jest boso, choć tak wyglądała na pierwszy rzut oka. Na stopach miała białe buty z drobnymi kryształkami. Stanęła przodem do mojego ojca i dygnęła z taką gracją, że nie mogłem uwierzyć, że to moja Ariel. Wystarczyła kiecka, buty, makijaż i fryzjer by tak ją odmienić?

-Witaj, panno Ariel Hrefnadottir.-ojciec podszedł do niej. Wyciągnęła w jego stronę dłoń, a on ją uścisnął, a potem przyciągnął ją do siebie i mocno wyściskał.

-Dość tego oficjalnego tonu. Pewnie okropnie Cię krępuje.-chwyciła go pod ramię, widziałem, że milczy.-Wszyscy, którzy się zebrali w tej sali to najbardziej zaufani członkowie naszego stada. Pierwsi, którzy Cię poznają i których Ty poznasz. Mam nadzieję, że choć połowa mimo swoich wad przypadnie Ci do gustu.-zaśmiał się tak naturalnie.

-Mam nadzieję, że ja przypadłam do gustu Panu.-odezwała się w końcu. Wszyscy słuchali w napięciu, a ja chyba w największym. Ojciec podprowadził ją do stołu.

Bryła LoduOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz