Ethan
Telefon od Chassa wyprowadził mnie z równowagi. Znów ją straszyła ta baba. Podejrzenia bety, że to zemsta Annabell były bardzo prawdopodobne. Znów dzwonił do mnie.
-Co jest?-spytałem krótko.
-Wyrzuciła mnie z mieszkania.-oświadczył.-Nie chciała się spakować. Przyszła jej siostra. Ethan, czy Ty z nią rozmawiałeś?
-O czym?-spytałem zaskoczony.
-Ona nic nie wie. Powiedziała, że wczorajsza noc była błędem, a Irin podrzuciła jej durny pomysł, że jesteśmy sektą.
O cholera. Źle do tego podszedłem. Powinienem jej wyjaśnić na co się zgadza, a nie zdobyć ją podstępem.
-Gdzie teraz jesteś?-rzuciłem szybko.
-Pod jej kamienicą. Pilnuje jej zgodnie z tym co mi poleciłeś.-odpowiedział.
-Zaraz tam będę.-odparowałem. Wtedy do mojego pokoju wszedł ojciec. Szybko się rozłączyłem. Wrzuciłem do walizki resztę swoich koszulek.
-Za dwie godziny mamy samolot do Paryża. Widziałeś Chassa? Powinien być już gotowy. Reszta już spakowała swoje rzeczy. Za godzinę wybieramy się na lotnisko.
-Jasne tato.-zapiąłem walizkę.
-A gdzie jest Twoja mate?-spojrzał na mnie uważnie.
-Chass po nią pojechał.-powiedziałem zgodnie z prawdą.
-Masz problemy?-spytał siadając na skraju łóżka.
-Tato... -zacząłem, ale po chwili zmieniłem ton.-Alfo, moja mate ma problemy z powodu tego, że... -nie potrafiłem dokończyć. Dotarło do mnie, że niszczę jej życie. Opadłem na podłogę.
-Ethan?-ojciec usiadł obok mnie.-Tak jak wspominałeś. Zrobiłeś to podstępem.
Próbował mnie pocieszać. Dawno tak ze mną nie rozmawiał.
-Ona nic nie rozumie. Nic nie wie. Wyrzuciła Chassa z mieszkania. Od rana ktoś jej grozi. Jej ojciec miał wypadek, a ta baba się do tego przyznała.-wyrzuciłem szybko.
-I co zamierzasz teraz zrobić?-popatrzył na mnie ze spokojem.
-Nie wiem. Porwę ją? Odurzę i przemycę do samolotu?-miałem same szalone pomysły.
-Żadna kobieta by Ci czegoś takiego nie wybaczyła, a ona ma być naszą luną. Tak jak Ty zostaniesz alfą całego stada.-położył dłoń na moim ramieniu.-Najłatwiejsze wyjście nie zawsze jest tym najlepszym.
-Jadę do niej. Może uda mi się ją przekonać.-wstałem i spojrzałem na ojca.-Bez niej czuję się jak... Jak...-nie potrafiłem dokończyć.
-Bez niej czujesz się niepełny.-dopowiedział alfa.-Samotny, słaby.
-Też tak się czujesz? Odkąd nie ma mamy?-zebrałem się, by go w końcu o nią zapytać.
-Była wspaniałą kobietą.-też się podniósł.-Jedź do naszej luny. Sprowadź ją do nas. Dasz radę, synu. Jesteś alfą.
Słowa ojca dodały mi siły i otuchy. Już wiedziałem co jej powiem. Czułem, że ją przekonam. Że jak tylko wszystko wyjaśnię to ona od razu rzuci mi się na szyję, odwzajemni moją miłość i wyjedziemy razem.
Pod jej kamienicę dotarłem w 5 minut. Gnałem na łeb, na szyję. Pod drzwiami na klatkę schodową spotkałem Chassa.
-Dobrze, że jesteś.-przywitał mnie.
-Za godzinę mamy być na lotnisku.-przekazałem mu.-Spakuj się, przypilnuj bagaży. Napij się kawy.
-Tyle rozkazów?-uniósł jeden kącik ust.
CZYTASZ
Bryła Lodu
Vârcolaci"Zadarł do góry głowę węsząc z zamkniętymi oczami. To ona. Jest tu. To jej zapach!! Krzyczały komórki jego ciała. Każda chciała odnaleźć ją i połączyć się. Poczuć dotyk, poznać smak, zobaczyć. Otworzył oczy. Stał pod starą kamienicą."