23 października - piątek
To nie tak, że dzisiaj kiedy wstałam poczułam pierwszy raz od dłuższego czasu szczęście i nadzieję. Tak - nadzieję, która zakiełkowała we mnie po zwyczajnych słowach Libby. "Ona nie jest na ciebie zła, jest po prostu zraniona po śmierci taty". I to nie tak, że dzięki tym słowom po raz pierwszy od dłuższego czasu się uśmiechnęłam kiedy zrobiłam sobie herbatę, a nawet zanuciłam piosenkę, która leciała w radiu. Sprzątnęłam brudne naczynia, a następnie zerknęłam na zegarek by sprawdzić czy nie spóźnię się do pracy chodź zawsze wstawałam odpowiednio wcześniej. To Mary zawsze spała do późna - uśmiechnęłam się na tę myśl, a następnie ruszyłam do łazienki by załatwić wszystkie swoje potrzeby.
Pół godziny później gotowa stałam przed lustrem i poprawiałam jeszcze swoje włosy. Sięgnęłam po torebkę, klucze oraz po telefon po czym opuściłam mieszkanie. W drodze do pracy wykręciłam numer swojego szefa, który na moje szczęście odebrał po paru sygnałach.
- Dzień dobry - powiedziałam wesoło - Z tej strony Jade.
- Witaj Jade - odpowiedział mężczyzna.
- Chciałam się dowiedzieć czy jest możliwość abym miała dzisiaj tylko jeden etat? - spytałam poddenerwowana - Wyleciała mi pewna sprawa i musiałabym dzisiaj ją załatwić.
- Ależ oczywiście kochana - odpowiedział - Katrina cię zastąpi. Sama do mnie pisała kiedy będzie mogła wrócić.
- To cudownie - odpowiedziałam, a uśmiech na mojej twarzy się powiększył - Do widzenia!
- Do widzenia Jade. Miłego dnia.
Rozłączyłam się, a następnie wzięłam głęboki wdech by moc rozkoszować się porannym powietrzem, które było orzeźwiające. Moje wargi rozciągnęły się w uśmiechu, a wtedy przypomniałam sobie o ustach Mary. Mary...
***
Zegar wybił dokładnie godzinę - 15:00, a ja jak na zawołanie wyszłam z pracy, wcześniej żegnając się z Katrin'ą. Ruszyłam wzdłuż ulicy, na której na szczęście nie było jeszcze tak tłoczno. Moja głowę wypełniły wspomnienia - widziałam jak szłam z dziewczyna tą ulicą, a ona odprowadzała mnie do pracy. Jak całowała mnie przed moją zmianą i nie chciała mnie puścić. Jak zawsze kiedy odwracałam się ona klepała mnie w tyłek na pożegnanie i mrugała uśmiechnięta. Tak wiele miejsc, a wszystkie w jakiś sposób z nami powiązane - nie dało się o tym zapomnieć. Nie minęło dużo czasu, a ja stałam pod moim ulubionym supermarketem, w którym zawsze robiłam zakupy. Sklep znowu przypomniał mi o blondynce i o jej miłości do zakupów - oczywiście kupna jedzenia. Moje wargi drgnęły w delikatnym uśmiechu, a ja ruszyłam pomiędzy regałami. Moje myśli wypełniły kolejne wspomnienia - gdy byłyśmy właśnie w tym oto budynku, a Mary nie mogła się zdecydować czy kupić tylko paluszki czy też batony. Gdy przeszukałyśmy cały sklep aby znaleźć jakąś przyprawę do jej ciasta, a kiedy spytałyśmy o nią kasjerkę okazało się, że przyprawa była aż nad to widoczna to po prostu my ją przeoczyłyśmy. Dojechałam do kasy i zapłaciłam za swoje zakupy, ulatniając się przed szczytem zakupowym. Ruszyłam dość szybkim krokiem przed siebie, a po niedługim czasie byłam już przed bramą naszego budynku. Nie miałam pojęcia ile mam czasu i kiedy dziewczyna ma zamiar wrócić, ale chciałam się pospieszyć aby moc być ewentualnie przygotowaną. Otworzyłam drzwi od mieszkania, a następnie je za sobą zamknęłam i zdjęłam buty. Ruszyłam do kuchni, a w niej od razu wzięłam się za rozpakowywanie zakupów i gotowanie. Włączyłam jeszcze tylko radio i odpłynęłam.
CZYTASZ
Is this love?
FanfictionMJade i Mary przeżyły razem wiele chwil. Były szczęśliwe, płakały, kłóciły się, ale mimo tego ich miłość wciąż rosła. Wydawać by się mogło, że teraz kiedy młodsza dziewczyna skończyła szkołę nic nie stanie im już na przeszkodzie. Czy jednak wakacje...