Take me to church.

611 49 40
                                    

(Pov Jade)
28 października - środa

Wpatrywałam się w ciemny sufit, który nie wyrażał nic - tak samo zresztą jak ja. Opatuliłam się szczelniej kołdrą, a następnie spojrzałam na zegarek, który przesunął się jedynie o parę milimetrów. 7:03. Kolejna noc podczas, której kompletnie nie zmrużyłam oka. Postęp jedynie był taki iż nie płakałam, a ogarnęła mnie pewna rodzaju nicoś, w którą z każdą chwilą zagłębiałam się coraz bardziej. Zapewne moja przechylona klepsydra została całkowicie zasypana piaskiem co oznaczało, że skończył się czas. Lina zacisnęła się na mojej szyi i ściągała mnie coraz bardziej w czarną otchłań nicości. Nie myślałam już nad błędami. Nie myślałam już na konsekwencjami. Nie myślałam już nawet o tym czy Mary kiedykolwiek wróci. Jakaś część mnie po prostu pogodziła się z faktem iż po całości spieprzyłam i pozostawało mi życie w ciemnej samotności. Westchnęłam po czym całkowicie niechętnie wstałam z łóżku dotykając zimnych paneli. Ruszyłam do kuchni, w której zaparzyłam sobie herbaty. Upiłam parę łyków ciepłego napoju, który spowodował dreszcze na moich ciele i w tym samym czasie zajrzałam do lodówki, która świeciła pustkami. Przygryzam wargę i wzdycham wiedząc, że prędzej czy później będę musiała się ogarnąć choć po części oraz pójść na zwyczajne zakupy by zaspokoić swoje podstawowe potrzeby. Zamykam lodówkę i praktycznie na jednym łyku dopijam herbatę. Wracam do pokoju tylko po to by znów powzdychać bo to jedyne co potrafię w obecnej sytuacji. Otwieram szafę i spoglądam na każdą półkę, na której leżą nie tylko moje, ale także JEJ rzeczy. Zamieram, a moja dłoń gładzi delikatny materiał. Nasz wspólny, wymieszany, jedyny w swoim rodzaju zapach wylatuje z wnętrza mebla i otula mnie, a ja zamykam oczy. Nie wypływają już spod moich powiek łzy tak jak by to zrobiły jeszcze jakiś niedługi czas temu. Zamiast tego coś przeraźliwie chłodzi moje ciało tak iż mam wrażenie, że dom nie jest wogóle ogrzewany, a co lepsze ma pootwierane wszystkie okna. Uchylam jednak je chwilę później by sięgnąć po znajomą jednak nie moją koszulkę oraz już moje leginsy. Biorę swoje rzeczy i z nimi udaję się do łazienki by rozebrać się z piżamy, a następnie wejść pod ciepły strumień wody, który choć trochę ogrzewa moje ciało. Odgarniam swoje włosy do tyłu i pozwalam im zmoczyć się do końca, a następnie opieram swoje dłonie jak i czoło o plastikowe drzwiczki kabiny. Wszystko wokół mnie paruje od ciepła wody, a moje mokre ciało nagrzewa się coraz bardziej. Brakuje tu tylko jednej osoby.

***

Słyszę jak drzwi od łazienki się otwierają, a zza nich pojawia się zamazana przez pare postać.

- Mary? - pytam choć byłoby to dziwne gdy w naszym mieszkaniu znajdował się ktoś inny.

Drzwiczki od kabiny się uchylają, a przez nie wlatuje trochę chłodu. Otulam swoje ciało rękoma i uciekam pod strumień wody, a ona spływa po moich włosach, twarzy i ciele. Drzwiczki się zamykają, a chłodne ręce owijają się wokół mojej tali. Znajome usta dotykają mojej szyi, a przez moje ciało przechodzi znajomy dreszcz.

- Czemu mnie nie obudziłaś? - pyta, a niebieski ocen wpatruje się w skupieniu w moją twarz.

- Słodko wyglądasz jak śpisz - szepcze i uśmiecham się delikatnie.

Przejeżdżam dłonią po jej policzku, a ona przymyka oczy i wtula się w moją dłoń.

- Wolę kąpiel z tobą niż sen - mruczy kiedy mój kciuk gładzi jej policzek, a moje policzka nabierają czerwonej barwy od jej wyzwania.

Is this love?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz