Save me.

518 34 24
                                    

(Pov Mary)
7 kwietnia - wtorek

Jade ścisnęła moją dłoń po raz kolejny, a ja posłałam jej delikatny uśmiech. Dziewczyna wyglądała na bardziej zestresowaną niż ja w rzeczywistości byłam, a może po prostu przywykłam już do zapachu kliniki oraz tych białych ścian.

- Mary Edwards - głos pielęgniarki rozniósł się po korytarzu powodując iż podniosłam się wraz z brunetką z krzesła i powoli ruszyłyśmy w stronę gabinetu.

- Dzień dobry - odezwałam się gdy tylko przekroczyłyśmy próg pomieszczenia, a dziewczyna zamknęła za nami drzwi.

- Zajmijcie miejsca - powiedział lekarz z uśmiechem, a my uczyniłyśmy to o co nas poprosił.

- Dostałem twoje wyniki Mary - odezwał się po chwili mężczyzna przewracając w swoich dłoniach papiery - Nie są za dobre, ale nowotwór też nie postępuje. Mam nadzieję, że stosujesz leki?

- Tak - odpowiedziałam jedynie kiwając głową.

- Chciałbym połączyć w twoim przypadku chemioterapię wraz z radioterapią, ale o tym wspominałem ostatnio. Nie byłem jedynie pewien czy tak postąpimy, ale chcemy byś wyzdrowiała dlatego spróbujemy wykonać parę naświetleń w kolejnym tygodniu.

- To oznacza?

- Przyjdziesz zarejestrować się do mnie od rana. Zostanie przydzielony ci pokój, w którym zostaniesz myślę, że do piątku, ale teraz nie mam jeszcze pewności. W poniedziałek symulator określi dokładnie w jakim miejscu na głowie będziemy naświetlali i określimy wtedy też twoją dzienną dawkę.

- Jak przebiega takie naświetlanie? - zadała za mnie pytanie Jade, a ja zerknęłam na chwilę na jej zestresowaną twarz.

- Pani dziewczyna zostanie umieszczona na podeście, a następnie nałożona na nią zostanie specjalnie siatka, która nie pozwala na żadne ruchy. Może to być nieprzyjemne, ale mam nadzieję, że nie ma pani, żadnych ataków paniki - tym razem mężczyzna zwrócił się do mnie, a ja zaprzeczyłam głową - Mary zostanie unieruchomiona, a następnie przez około dwadzieścia minut będzie naświetlana.

- Czy to wszystko? - zapytałam.

- Jeszcze tylko pielęgniarka weźmie cię na wagę i zmierzy, a przy okazji pobierze krew, a także mocz.

W tym samym momencie do pomieszczenia jak na zawołanie weszła starsza kobieta i posłała mi uśmiech.

- Poczekaj na mnie na korytarzu - poprosiłam Jade na co ona pokiwała jedynie głową i wstała by wyjść.

Ruszyłam do pokoju przylegającego do gabinetu, a następnie za wskazaniem kobiety stanęłam na wadze, do której była także przyczepiona miara.

- Metr sześćdziesiąt dziewięć - wymruczała pod nosem kobieta, a następnie kazała mi się obrócić do uczyniłam.

- Pięćdziesiąt cztery kilo.

- Chodź słońce - szepnęła w moją stronę, a ja zeszłam z metalowego urządzenia po czym usiadłam na krzesełku.

Gabrielle jeżeli jej plakietka nie kłamała przygotowała igłę wraz z probówką, a następnie przemyła miejsce gdzie miała mnie kłuć. Zacisnęła nad łokciem specjalny pasek, a następnie wbiła igłę czemu towarzyszyło delikatne ukłucie.

- Gotowe - szepnęła zamykając probówkę i dokładnie ją opisując.

Przytrzymałam na ranie kawałek gazy, a w tym samym czasie kobieta stanęła przede mną z kubeczkiem na mocz.

Is this love?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz