Isn't it lovely all alone?

430 40 18
                                    

(Pov Jade)
1 maja - piątek

Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Albo i miałam tylko takie wrażenie. Ja stałam w miejscu podczas gdy inni pędzili, przeplatając się przed moimi oczami. Czułam się jak w jakimś kiepskim romansie połączonym z dramatem. Czułam jak każda rzecz, która mogłaby być czymś romantycznym teraz była dla mnie jedynie znakiem tego iż ona stara kupić i dać mi wszystkiego na zapas, a to nigdy nie było, nie będzie możliwe. Chciała wyprzedzić przyszłość bym czuła się lepiej. Bym nie myślała iż może zniknąć chociaż to właśnie robiła. Niknęła z każdym dniem, było jej coraz mniej. Poczułam jak kolejna fala chłodu owiewa moje ciało, a odgłos wymiotów spowodował iż przymknęłam oczy. Zacisnęłam mocniej dłonie na ciepłym kubku i przełknęłam gulę, która urosła w moim gardle. Cichy płacz, który z każda sekundą był coraz głośniejszy sprawił iż odwróciłam się. Wyjrzałam zza rogu, zaglądając do łazienki, a moim oczom ukazała się krucha postać dziewczyny. Klęczała zgarbiona przed toaletą, o którą opierała swoje dłonie. Jej ciało zadrżało przez powiew wiatru jaki zapewne wleciał przez otwarte okno. Westchnęłam gdy z jej ust wydostał się jęk. Jęk bólu, bezsilności i smutku. Jej twarz zwróciła się w moją stronę, a gdy nasze spojrzenia się spotkały od razu spuściła głowę.

- Wyjdź - szepnęła schrypniętym głosem od płaczu.

Złapałam między swoje palce wargę i zacisnęłam nią nieznacznie. Mój wzrok raz jeszcze przejechał po sylwetce dziewczyny, a gdy zobaczyłam jak znowu drży powolnym krokiem zbliżyłam się do niej.

- Wyjdź - wyszeptała błagalnie odsuwając się kiedy ja zbliżałam się do niej.

Zatrzymałam się w pół kroku i ukucnęłam obok niej wzdychając. Wyciągnęłam w jej stronę dłoń, a następnie najdelikatniej jak mogłam ułożyłam ją na jej podkurczonych kolanach.  Mary znowu zadrżała, a jej głowa uniosła się delikatnie w górę. Po jej policzkach spływała rzeka łez, a jej oczy były całe zaszklone. Blondynka przetarła bokiem dłoni swój nos, a następnie policzka, ale to nie powstrzymało słonej cieczy.

- Widzę jak na mnie patrzysz - szepnęła - Wiem, że jest ze mną źle, a to cie wykańcza. Mimo tego wykańcza cie jeszcze uczucie bezsilności. Czujesz się jak w zamkniętej klatce. Ja też tak się czuję. Już sama nie wiem co mam robić. Nie mam nawet siły by móc coś wymyślić.

W moim gardle znów pojawia się ogromna gula, a przez ciało przebiega nieprzyjemny dreszcz.

- Przepraszam - szepcze.

- Nie rób tego - prosi przymykając oczy, spod których wydostaje się jeszcze więcej łez.

- Czego?

- Nie przepraszaj jak gdybyś miała za chwilę odejść - z ledwością wypowiada te słowa - Jeżeli mnie zostawisz nie będę już miała nawet powodu, dla którego chciałabym walczyć.

Czuję jak i moje oczy wypełniają łzy. Przez moje ciało przebiega dreszcz, a ja zaciskam wargi nie chcąc się rozpłakać.

- Chodź do mnie - proszę cicho, opierając się o szafkę pod naszym zlewem.

Mary unosi na mnie swój wzrok. Przesuwa się powoli w moją stronę, a gdy łapie ją za nadgarstek i ciągnę siada na mnie okrakiem. Jej głowa od razu opada na moje ramię, a ja otaczam ją mocno swoimi rękoma. Dziewczyna moczy moją szyję, w którą się wtula, a ja przyciskam swój policzek mocniej do boku jej głowy.

- Nigdy cię nie zostawię - szepcze - Nie byłabym w stanie. Po prostu ja też nie wiem co robić. Czuję się bezsilna. Czuję jak gdyby ktoś związał mi ręce i kazał patrzeć jak cierpisz. Nie umiem tak.

Mary nic nie odpowiada, a zaciska jedynie swoje dłonie mocniej wokół mojej szyi i przyciska swoje usta do mojej wrażliwej skóry.

***

Blondynka poruszyła się, jeszcze bardziej wtulając się w moje ciało i dusząc mnie. No dobra, może nie do końca dusząc. Była zbyt chuda na to by mnie udusić. Przejechałam dłonią przez jej włosy, a dokładniej perukę, która na całe szczęście była miła w dotyku. Mary zacisnęła swoje dłonie mocniej na moich bokach, a ja zaprzestałam swoich ruchów wystraszona iż coś ją boli.

- Coś cię boli? - zapytałam cicho.

- Nie - odpowiedziała równie cicho - Po prostu czasami gdy przejeżdżasz po peruce albo się nią bawisz to wiem iż nie czuć tego tak jak wtedy gdy bawiłaś się moimi prawdziwymi włosami.

Przełykam ślinę, a następnie znowu zaplatam swoje ręce wokół jej ciała i muskam ustami jej czoło.

- Musimy się spakować - wypala nagle Mary, a ja zamieram.

- Jak...jak to spakować? - zaciskam swoje dłonie wokół jej ciała.

- Spokojnie Jadey - szepcze unosząc na mnie swój wzrok i posyłając mi nieznaczny uśmiech - Mamy przecież bilety do Disneylandu i tak się składa, że lecimy trzeciego.

- Zapomniałam całkowicie - mamrocze.

- Też prawie zapomniałam - odpowiada wzruszając ramionami - Przypomniało mi się w nocy.

- Ale ty jesteś bardzo słaba - szepcze.

- Nie jest tak źle - mówi z delikatnym uśmiechem, a ja posyłam jej jedynie spojrzenie.

- No dobra może trochę jestem, ale po prostu muszę się lepiej wyspać i będzie dobrze - mówi, a jej palce rysują na mojej skórze różne wzorki.

- Nie jestem pewna - szepcze głaszcząc dłonią jej plecy - Możemy sobie to odpuścić. Jak już będziesz miała więcej siły to polecimy.

- Ale bilety są tylko do końca maja. Przepadną jeżeli nie polecimy.

- Damy je komuś w takim razie - mówię i wzruszam ramionami.

- Ale ja kupiłam je tobie - mówi marszcząc brwi.

- Ale ja nie chce, żebyś jeszcze bardziej pogorszyła swojego stanu przez taką podróż - mówię posyłając jej czuły uśmiech.

- Pakujemy się i koniec - decyduje podnosząc się ze mnie.

Kręcę głową na boki, ale mimo tego się uśmiecham. To oczywiste. Mary spełnia moje kolejne marzenie. Spełniam je z nią. Kiedy mogłabym być bardziej szczęśliwa?

- Jeżeli jutro będziesz w takim stanie albo będziesz jeszcze słabsza nie jedziemy - ostrzegam.

- Jasna sprawa - mówi zbliżając się do mnie z uśmiechem.

Blondynka kładzie swoje dłonie na moich biodrach, a ja zaplatam swoje wokół jej szyi.

- Podbijemy Paryż - szepcze nachylając się w moją stronę z uśmiechem.

Przejeżdżam dłonią po jej karku, a moja twarz jest coraz bliżej jej.

- Kocham cię - szepcze, a wtedy ona złącza nasze usta.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Kochani❣️
Rozdział jest krótki, ale obiecuje wam iż wynagrodzę wam to długimi i ciekawymi rozdziałami z Paryża😏

Jeżeli jeszcze ktoś z was nie widział to na moim profilu jest nowe opowiadanie o Camren ~ „We're like sun&moon". Zapraszam na nie serdecznie! Rozdział do tego opowiadania powinien pojawić się pod koniec tygodnia🙈

Buziaki💋
Wasza Queen👑💕

Is this love?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz