Luke
Roześmiany wyturlałem się z klubu i odkleiłem od siebie Ash'a i Calum'a.
- Hey gołąbki, ja lecę do domu. Idźcie gdzieś, no nie na ulicy! - zawołałem, a ci pomachali mi i wrócili do całowania się.
Pokręciłem głową i zaśmiałem się pod nosem idąc na stację metra. Noc była zimna, a moja skórzana kurtka widocznie nie była wystarczająca, bo ciarki przechodziły przez całe moje ciało.
Moje myśli wciąż były lekko rozmazane przez alkohol, ale nie na tyle, żebym nie kontrolował swojego zachowania. Jedyne czego chciałem, to rzucić się na łóżko i zamknąć oczy. Lubiłem piątkowe wieczory jak ten, lubiłem spędzać czas z moimi przyjaciółmi.
W mieszkaniu nawet nie zapalałem światła, tylko od razu skierowałem się do sypialni. Nawet jeśli wpadł tu morderca, musi zaczekać do rana.
No cóż...
Gdy tylko obudziłem się rano i wyleżałem odpowiednio, sturlałem się do kuchni, żeby zrobić sobie herbatę, ale gdy nastawiłem czajnik i chciałem sięgnąć po kubek, usłyszałem coś niepokojącego.
Dźwięk przypomniał ciche chrapanie i dobiegał z salonu.
Ale ja tylko żartowałem o tym mordercy...
- Kt-toś tu jest? - wszedłem niepewnie do pomieszczenia i zamarłem.
Młody chłopak spał na kanapie.
Obcy człowiek był w moim mieszkaniu.
Był za to całkiem przystojny.
Ciemnowłosy przekręcił się we śnie i przykrył bardziej kraciastą koszulą.
Wyglądał słodko. Jak wytatuowamy kotek z kilkoma kolczykami... Ale plamy krwi na jego ubraniu już nie.
Chłopak zamruczał coś i ziewnął. Przetarł piąstkami oczy i otworzył je.
Były takie śliczne...
- O kurwa. - szepnął do siebie i panicznie zakrył się szczelniej koszulą. - J-ja to mogę wyjaśnić. Bo ja szukałe-
- Kim jesteś? - przerwałem przestraszonemu nieznajomemu.
- Jestem Michael. - Woah jego głos
- Czemu jesteś w moim mieszkaniu?
- Ale... Tu mieszkał Calum...
- Chwila. Czajnik. - zatrzymałem go - Herbaty?
- T-tak, poproszę... - szepnął poprawiając się na kanapie, kiedy ruszyłem do kuchni.
Przyjaciel Cal'a? Rodzina? Ale czemu do niego nie zadzwonił w takim razie?
I ta krew...Wróciłem, postawiłem na stoliczku dwa kubki, włączyłem telewizor, a także rzuciłem mu koc. Trochę dziwne, że było mu zimno. W końcu jest lato...
- Mów. - powiedziałem patrząc na zielonookiego.
- Calum to mój kuzyn i zgubiłem mój telefon, a przyjechałem do Sydney i wiedziałem że tu mieszkał i...
- Po co przyjechałeś do Sydney?
- Bo... - zamilkł patrząc na wiadomości w telewizji. Znowu mówili o wybuchu tej elektrowni.
- O mój boże, czy ta dziewczyna miała dwie głowy... - wgapiłem się w nadawaną na żywo transmisję spod płotu strefy skażenia. - Tam musi być jak w apokalipsie...
- Naprawdę tak jest. - zaśmiał się.
Oboje zamarliśmy i wpatrzyliśmy się w siebie.
- Jesteś ze strefy! - odskoczyłem od niego
Co jeśli mnie zaraził?!
Michael spuścił głowę i przytulił się mocniej do koca.
- Zadzwonisz teraz na policję prawda? - szepnął smutno
- Co ma sprawić, że tego nie zrobię? W jakiś sposób wydostałeś się ze strefy, patrząc na stan twoich ubrań, pokojowo tego nie zrobiłeś i zarażasz mutogenami.
- P-proszę... - powiedział cichutko na skraju łez. - Nie chce tam wracać...
- A co z twoją rodziną?
- Leżą martwi w kuchni. - pierwsza łza spłynęła po jego policzku. - Przez jeden dzień widziałem tyle śmierci... Tyle krwi i szaleństwa... M-mogę nawet zamieszkać na pustyni, tylko nie każ mi tam wracać, proszę.
- Chodź, musisz się trochę umyć Michael. - Wyciągnąłem do niego rękę, ale ten jej nie przyjął.
- Zakażenie przechodzi przez dotyk. - powiedział tylko, a ja trochę odetchnąłem.
Nie jest aż tak źle.
Zaprowadzilem go do łazienki i pokazałem gdzie co jest.
Heyyyy
Otóż no
Jestem na obozie
Z moim kochaniem
Więc no
Miłego dnia i nocy wszystkim!
CZYTASZ
Początek Końca / Muke
Fiksi PenggemarŚwiat się zmienia, ścieżki dwóch chłopaków się przecinają. Co z tego wyniknie? Apokalipsa zaczęła się niespodziewanie, co się stanie kiedy okryje całą Ziemię? Jak przeżyje to zespół? Czy to przeżyje...?