9

591 80 30
                                    

- Wiem! - wpadłem do domu, po tym jak pojechałem po pizzę. Michael kochał pizzę, a od dawna jej nie jadł. - Mike! Gdzie jesteś?! - biegałem po każdym pomieszczeniu, dopóki nie usłyszałem cichego głosu z łazienki.

Od razu tam wpadłem i zaatakowała mnie chmura pary.

- O mój boże Luke! - pisnął - Nie patrz!

- Za późno. - powiedziałem z uśmieszkiem, nie mogąc oderwać wzroku od jego cholernie seksownego ciała.

Był blady i ładny. Miał mały brzuszek, śliczny tyłek i... No powiedzmy sobie szczerze. Cliffoconda to nie tylko bajki. Jego macka płynnie przechodziła w obojczyk i zaskoczony byłem tym, jak naturalnie to wyglądało.

- Odwróć się, chce wyjść. - mruknął, a ja grzecznie się obróciłem, ale zerknąłem za siebie w idealnym momencie.

- Hemmings!! - krzyknął zawstydzony. - Ty geju!

- Ty heteryku!

- Jestem bi!

- Od kiedy orientacja to obelga?

- Nie wiem, dla niektórych od zawsze, już możesz.

Popatrzyłem na niego i zrobiłem aww kiedy wycierał swoje włosy trzymając ręcznik macuszką.

Ja również ubrałem się w piżamę i zabrałem go do sypialni. Gadaliśmy o ulubionych zespołach i nawet nie zauważyłem, kiedy zielonooki zasnął.

Przykryłem nas kołdrą i popatrzyłem na niego. Wyglądał tak delikatnie... Dwa kółeczka w wardze po lewej i prawej stronie, kółeczka w uszach, w tym na jednym zawieszony był trójkącik oraz kolczyk w prawej brwi. Wszystkie czarne.

Mimo tego wszystkiego, taki kotek. Bezwiednie zacząłem bawić się jego włosami i przeplatać je w palcach, były bardzo miękkie.

Cmoknąłem go w czoło i przesunąłem dłońmi po barkach, na ramiona. Macka również była mięciutka i gładka.

Mike zamamrotał coś i jęknął cicho, kiedy dotknąłem jednej z przyssawek.

Po prostu nie mogłem się oprzeć. Teraz już nie było odwrotu.

Nawet nie będę zarażać innych, co mi szkodzi.

- Jezu Mikey jesteś taki idealny... - westchnąłem, pocałowałem go jeszcze raz w policzek i położyłem się spać.

Z tego wszystkiego zapomniałem powiedzieć mu co wymyśliłem.

Rano, kiedy się obudziłem, obok mnie siedział spanikowany chłopak.

- Hey co się stało? - spytałem, kładąc rękę na jego ramię okryte koszulką.

- S-spaliśmy razem. Nap-pewno cię dotknąłem! - pisnął spanikowany.

- Spokojnie, zobacz, przecież nic mi nie jest. Obie nogi, obie ręce, jedna głowa i jeden... - zatkał mi usta zawiniętą w koszulkę dłonią. - Może mnie nie dotknąłeś? Nie ruszałeś się zbytnio we śnie.

Blondyn popatrzył na mnie zmartwiony, a ja uśmiechnąłem się lekko do niego.

- Nie powiedziałem ci jaki był mój pomysł. Co ty na to, żeby nastawić cię na jeszcze trochę chemikaliów? - Nie wyglądał zbyt szczęśliwie - Chodzi mi o to, że wtedy mutacja się dokona w całości i z wielkim prawdopodobieństwem macka jakoś się zmieni tak, że odda ci rękę. I odzyskasz swoją gitarę... Co ty na to?

- To idiotyzm Luke. ...masz szczęście, że jestem dość idiotyczny.

- Czy my naprawdę wkradniemy się na teren strefy? - Jęknął, kiedy wsiedliśmy do samochodu. Po co mieliśmy czekać?

- Po czym z niego się wydostaniemy. Wojska już tam nie ma, został tylko płot.

- Jego pewnie też już nie ma. Widziałeś wiadomości, "radioaktywni atakują!" i te sprawy.

Byliśmy przy wyjeździe z Sydney, kiedy mój telefon zadzwonił. Odebrałem na głośnomówiącym i usłyszałem szybki oddech Calum'a.

- Luke pomóż mi błagam. - wydusił, a ja momentalnie zawróciłem, posyłając przepraszające spojrzenie do przestraszonego Mike'a.

Co tu się dzieje? O.o jak myślicie, co z Cal'em?

Niech ktoś mnie przytuli no, ja znowu płacze przez małe głupoty

Miłego dnia i nocy wszystkim!

Początek Końca / MukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz