- Podoba mi się to Fanfiction. Co ty na to, żeby nagrać filmik jak czytamy jakieś opowiadania i rekonstruujemy je?
- Nawet te kawałki?
- No cóż... - uśmiechnąłem się pod nosem mając pomysł
- Myślisz, że im się to spodoba?
- Pokochają to.
- No okey. - pocałował mnie długo i założył czarne rurki na koncert, który był już niedługo.
Na koncercie Ashton rozwalił bęben. To było tragiczne i śmieszne na tyle, że cała arena wybuchła śmiechem, kiedy zobaczyli minę loczka.
- Chyba mamy problem chłopaki. - powiedział do mikrofonu.
- O nie, czy to znaczy, że nie będziemy mogli mieć dzieci Ash?! - pisnął Calum
- Hood! - chłopak wstał i rzucił w bruneta pałeczką.
- W takim razie w czasie kiedy oni będą się gonić, a ekipa skombinuje nowy bęben, my sobie pogadamy co? - powiedział Mike, grając jakieś losowe solówki i melodie.
- Okey, to... Kto uważa, że włosy Michael'a są najlepsze?
- Pfff... Kto uważa, że oczy Luke'a to najbardziej epicka rzecz na świecie?
- Kto uważa, że Ashton to tatuś?! - krzyknął Cal do mikrofonu, wciąż uciekając przed szatynem.
I tak to było.
Dwa dni później, kiedy obudziłem się w hotelu w Glasgow, od razu poczułem palący ból. Wszędzie gdzie miałem czarny osad na skórze, czułem jakbym poważnie się poparzył.
Do pokoju zapukał Ash, a ja wpuściłem go, prosząc żeby był cicho. Wszystko mnie bolało i piekło.
- Hey jak się czujesz? - Szepnął
- Okropnie, jakby ktoś bawił się mną przy pomocy zapalniczki. I moje oczy swędzą.
- Jak Michael? Jeszcze się nie obudził?
Pokręciłem głową i przeczesałem jego włosy dłonią.
- Nie mam pojęcia co z nim będzie. Mam nadzieję, że nic bardzo złego, grozi nam odwołanie koncertu.
- Zobaczymy. Nic na siłę Luke. Połóż się, nie ruszaj zbyt dużo z tymi oparzeniami. Przyniosę wam śniadanie.
- Dzięki Ashton, jesteś prawdziwym aniołem, co my byśmy bez ciebie zrobili...
Położyłem się przy Mike'u i wpatrywałem w niego.
Chłopak słabo otworzył oczy i uśmiechnął się do mnie.
- Dzień dobry kochanie. - powiedziałem cicho, a ten pocałował mnie delikatnie. - Jak się czujesz?
- Jestem strasznie słaby wiesz? Nie mam siły... - szeptał, a jego macki owinęły się wokół mnie ciasno.
- M-możesz trochę je rozluźnić? - poprosiłem, próbując wysunąć się z objęć różowych kończyn.
- Co? - ziewnął przecierając oczy.
- Michael, macki! - szarpnąłem się i stęknąłem, kiedy jedna z nich owinęła się wokół mojego penisa.
- Nie mogę. - pisnął - Nie mam kontroli! L-Lu...!
- Uh... Spokojnie Mikey, nie panikuj. Wszystko jest okey, przecież spodziewaliśmy się tego tak?
- Zaczynam żałować, że spaliśmy nago Luke. - zachichotał zielonooki parę minut później.
- A ja zastanawiam się czy to ty będziesz na górze czy ja. - dołączyłem do niego.
Dałem sobą manipulować i zauważyłem, że te macki były naprawdę bardzo silne.
Ash wszedł do pokoju, kiedy ja akurat byłem zmuszany do podskakiwania na członku Clifford'a.
Podrzucił nam kanapki i szybko zniknął mrucząc coś o sprawdzeniu nas za godzinę.
- One chyba nie chcą przerwy na śniadanie... - westchnąłem i jęknąłem cicho, kiedy doszedłem na tors różowowłosego, a ten w moim wnętrzu.
- Serio? - zaśmiał się. Macki wyciągnęły z szafki zatyczkę i wsunęły ją w mój tyłek. - Czuję się jak lalka Lu.
- Też Mikey, też. Tylko ten jeden dzień, jutro będzie już dobrze. O nie na serio?
- Czeka nas cały dzień seksu Hemmo... - westchnął, całując mnie długo.
Po trzecim razie byliśmy całkowicie wypompowani. Nie byłem pewien, czy jakiekolwiek resztki spermy wciąż krążyły w moim ciele, ale macki nie miały zamiaru przestać. Mike dopiero po drugim razie zauważył, że czuję ból nie z powodu gwałtu w stylu hentai, a z powodu mojej mutacji.
Kiedy próbowaliśmy się wyrwać, stawały się ostre i agresywne. Nie było ucieczki.
Hi
Ostatnio pojawiło się tyle zdjęć i w ogóle Muke sakdfnakls
To brzmi jak "Mystal jest over i pokażemy wam teraz że muke wciąż żyje"
Nie narzekam w każdym razie. Jak u was?
Miłego dnia i nocy wszystkim!

CZYTASZ
Początek Końca / Muke
FanfictionŚwiat się zmienia, ścieżki dwóch chłopaków się przecinają. Co z tego wyniknie? Apokalipsa zaczęła się niespodziewanie, co się stanie kiedy okryje całą Ziemię? Jak przeżyje to zespół? Czy to przeżyje...?