21

632 75 13
                                        

- Podoba mi się to Fanfiction. Co ty na to, żeby nagrać filmik jak czytamy jakieś opowiadania i rekonstruujemy je?

- Nawet te kawałki?

- No cóż... - uśmiechnąłem się pod nosem mając pomysł

- Myślisz, że im się to spodoba?

- Pokochają to.

- No okey. - pocałował mnie długo i założył czarne rurki na koncert, który był już niedługo.

Na koncercie Ashton rozwalił bęben. To było tragiczne i śmieszne na tyle, że cała arena wybuchła śmiechem, kiedy zobaczyli minę loczka.

- Chyba mamy problem chłopaki. - powiedział do mikrofonu.

- O nie, czy to znaczy, że nie będziemy mogli mieć dzieci Ash?! - pisnął Calum

- Hood! - chłopak wstał i rzucił w bruneta pałeczką.

- W takim razie w czasie kiedy oni będą się gonić, a ekipa skombinuje nowy bęben, my sobie pogadamy co? - powiedział Mike, grając jakieś losowe solówki i melodie.

- Okey, to... Kto uważa, że włosy Michael'a są najlepsze?

- Pfff... Kto uważa, że oczy Luke'a to najbardziej epicka rzecz na świecie?

- Kto uważa, że Ashton to tatuś?! - krzyknął Cal do mikrofonu, wciąż uciekając przed szatynem.

I tak to było.

Dwa dni później, kiedy obudziłem się w hotelu w Glasgow, od razu poczułem palący ból. Wszędzie gdzie miałem czarny osad na skórze, czułem jakbym poważnie się poparzył.

Do pokoju zapukał Ash, a ja wpuściłem go, prosząc żeby był cicho. Wszystko mnie bolało i piekło.

- Hey jak się czujesz? - Szepnął

- Okropnie, jakby ktoś bawił się mną przy pomocy zapalniczki. I moje oczy swędzą.

- Jak Michael? Jeszcze się nie obudził?

Pokręciłem głową i przeczesałem jego włosy dłonią.

- Nie mam pojęcia co z nim będzie. Mam nadzieję, że nic bardzo złego, grozi nam odwołanie koncertu.

- Zobaczymy. Nic na siłę Luke. Połóż się, nie ruszaj zbyt dużo z tymi oparzeniami. Przyniosę wam śniadanie.

- Dzięki Ashton, jesteś prawdziwym aniołem, co my byśmy bez ciebie zrobili...

Położyłem się przy Mike'u i wpatrywałem w niego.

Chłopak słabo otworzył oczy i uśmiechnął się do mnie.

- Dzień dobry kochanie. - powiedziałem cicho, a ten pocałował mnie delikatnie. - Jak się czujesz?

- Jestem strasznie słaby wiesz? Nie mam siły... - szeptał, a jego macki owinęły się wokół mnie ciasno.

- M-możesz trochę je rozluźnić? - poprosiłem, próbując wysunąć się z objęć różowych kończyn.

- Co? - ziewnął przecierając oczy.

- Michael, macki! - szarpnąłem się i stęknąłem, kiedy jedna z nich owinęła się wokół mojego penisa.

- Nie mogę. - pisnął - Nie mam kontroli! L-Lu...!

- Uh... Spokojnie Mikey, nie panikuj. Wszystko jest okey, przecież spodziewaliśmy się tego tak?

- Zaczynam żałować, że spaliśmy nago Luke. - zachichotał zielonooki parę minut później.

- A ja zastanawiam się czy to ty będziesz na górze czy ja. - dołączyłem do niego.

Dałem sobą manipulować i zauważyłem, że te macki były naprawdę bardzo silne.

Ash wszedł do pokoju, kiedy ja akurat byłem zmuszany do podskakiwania na członku Clifford'a.

Podrzucił nam kanapki i szybko zniknął mrucząc coś o sprawdzeniu nas za godzinę.

- One chyba nie chcą przerwy na śniadanie... - westchnąłem i jęknąłem cicho, kiedy doszedłem na tors różowowłosego, a ten w moim wnętrzu.

- Serio? - zaśmiał się. Macki wyciągnęły z szafki zatyczkę i wsunęły ją w mój tyłek. - Czuję się jak lalka Lu.

- Też Mikey, też. Tylko ten jeden dzień, jutro będzie już dobrze. O nie na serio?

- Czeka nas cały dzień seksu Hemmo... - westchnął, całując mnie długo.

Po trzecim razie byliśmy całkowicie wypompowani. Nie byłem pewien, czy jakiekolwiek resztki spermy wciąż krążyły w moim ciele, ale macki nie miały zamiaru przestać. Mike dopiero po drugim razie zauważył, że czuję ból nie z powodu gwałtu w stylu hentai, a z powodu mojej mutacji.

Kiedy próbowaliśmy się wyrwać, stawały się ostre i agresywne. Nie było ucieczki.

Hi

Ostatnio pojawiło się tyle zdjęć i w ogóle Muke sakdfnakls

To brzmi jak "Mystal jest over i pokażemy wam teraz że muke wciąż żyje"

Nie narzekam w każdym razie. Jak u was?

Miłego dnia i nocy wszystkim!

Początek Końca / MukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz