6

622 78 25
                                    

Dzisiaj w końcu wyszedłem z domu. Poprosiłem Michael'a, żeby postarał się nic nie zepsuć i powiedziałem, że idę z przyjaciółmi do centrum.

Chłopak uśmiechnął się tylko i życzył mi mile spędzonego czasu. Był taki grzeczny...

Byliśmy umówieni przy lodziarni w największym centrum handlowym w Sydney, jednak nie było ich tam. Po kilku minutach czekania zauważyłem wytatuowaną sylwetkę Calum'a i orzechowe loczki Ashton'a. Szli za rękę, a ja uśmiechnąłem się na ten widok. Jak każda homoseksualna para bali się krytyki i niemiłych komentarzy czy spojrzeń.

A jednak walczyli ze strachem i cieszyli się swoją obecnością.

Bycie kimś innym niż heretykiem... Posiadanie innej płci niż kobieta czy mężczyzna... Było bardzo trudne. Świat, mimo że pełen takich ludzi, wciąż był nietolerancyjny i okrutny.

- Hey Luke! Gotowy na wydawanie pieniędzy?!

- Oczywiście, że nie! Wooohoo!

Zaśmialiśmy się i rozmawiając o nowym tatuażu Cal'a, ruszyliśmy do kompleksu sklepów.

Postanowiłem, że kupię coś dla Michael'a, chociażby bieliznę.

Calum powiedział, gdzieś między Hot Topic a Forever 21, że musi iść do łazienki.

Nie byłem głupi, rzuciłem, że też pójdę i pobiegłem za brunetem. Powiedzmy sobie szczerze, Hood nie wyglądał jak aniołek i aniołkiem nie był.

- Znowu to robisz? Powiedziałeś w końcu Ashton'owi? - dogoniłem go i od razu zacząłem mówić.

- Cicho Luke! - syknął rozglądając się wokół. Łazienka była pusta. - Wznowili kontrakt. Mogę go w każdym momencie zerwać, a dają jeszcze więcej. Luke, my potrzebujemy tych pieniędzy. Ashti studiuje i pracuje w kawiarni, a ja w schronisku dla zwierząt. To nie są duże pieniądze, a mieszkanie i nauka kosztują. Jeszcze nawet nie spłaciłem odwyku. - powiedział ciszej ostatnie zdanie

- Cal... A co jeśli znowu się wciągniesz zbyt mocno? Albo znów zaczniesz brać? Wiesz, że to jest niebezpieczne, czy nie obchodzi cię bezpieczeństwo twoje i Irwin'a?

Oparłem się o ścianę w łazience, kiedy ten po kolei sprawdzał każdą kabinę, aż w końcu wszedł do trzeciej po lewej. Stanąłem za nim i patrzyłem, jak otwiera dyspenser papieru i wyciąga z niego gruby pęk banknotów.

- Nie wciągnę się. Co jakiś czas po prostu będę podrzucał tu i uwdzie. Hemmo, ja nigdy więcej, nawet nie pomyślę, że może by chociaż raz wziąć. Nie chce tego piekła jeszcze raz. Ash na to nie zasługuje. - mówił, wkładając woreczek białego proszku w miejsce pieniędzy i zamykając z powrotem podajnik.

- Sprawdzaj mnie. Pilnuj mnie. Zobaczysz, wszystko będzie okey. Nie jestem już siedemnastoletnim dzieciakiem, który wpadł w złe towarzystwo. - położył dłoń na moim ramieniu i popatrzył mi prosto w oczy, a ja skinąłem głową.

- Jesteś dla mnie jak rodzina Cal, wiesz o tym. Po prostu się martwię.

- Wiem Luke, przyrzekam, że będzie okey. Nawet powiem Ashton'owi. Żeby w razie jakichkolwiek zagrożenia był przygotowany.

- Nie będzie zły?

- Będzie. Pewnie nawet bardzo. Ale damy radę. On też pracował w kartelu przez jakiś czas, wie że jeśli jest się odpowiedzialnym, można żyć normalnie z taką pracą.

Westchnąłem poddańczo i poczochrałem loczka. Ash wystraszył się po czym gdy zobaczył nas z powrotem uśmiechnął się szeroko, ukazując jego dołeczki.

- Co tak długo?

- Ah no wiesz, Luke słabo ssie. - rzucił kiwi, a my wybuchliśmy śmiechem.

Jak tam u wassss???

U mnie okeyyy:-)

Potrzebuje weny af

Miłego dnia i nocy wszystkim!

Początek Końca / MukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz