18

496 79 15
                                        

- Hey! - krzyknąłem, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Zrobiło się w miarę cicho - Przyszliśmy z wami trochę posiedzieć, ale są warunki okey? Jesteśmy ludźmi i nie mamy problemów ze słuchem, czy wzrokiem. Więc proszę, nie krzyczcie, ani nie pchajcie się. Nie wciskajcie telefonów nam przed twarz. Jesteśmy tu, żeby miło spędzić czas, a nie zostać otoczeni i okrzyczeni.

- Po prostu uspokójcie się i traktujcie nas jak was. Normalnie. Proszę... - powiedział delikatnie Michael

Było cicho. Lekki szum rozmów był przyjemny, a tłum rozszedł się w miarę, pozwalając nam spokojnie chodzić od osoby do osoby, rozmawiając i robiąc sobie zdjęcia.

- Tak bardzo jak chce powiedzieć ci, że jesteś miłością mojego życia, jeszcze bardziej mam ochotę spytać czy Muke jest prawdziwy. - zaśmiał się jakiś chłopak. Rozmawialiśmy z ludźmi grupkami przez chwilę i szliśmy do innych.

- Hahah no wiesz... Nigdy nic nie wiadomo.

- Może właśnie w tej chwili Ashton agresywnie wpycha swojego penisa w tyłek Calum'a. - zachichotał Mike, a ludzie w pobliżu wybuchli śmiechem i stwierdzeniami, że wiedzieli, że Cashton jest prawdziwy, albo że Ashton to taki tatuś.

- Hey, co ty taka samotna? - podszedłem do jednej dziewczyny, która siedziała na boku. Ludzie mieli koce, jedzenie... Od rana siedzieli tu, żeby później dostać dobre miejsca.

Brunetka podniosła głowę zszokowana, a ja zobaczyłem jakby fioletowy metal wrośnięty w jej policzek.

- O mój boże Luke Hemmings.

- Tak nazwała mnie mama. A ty? - wyciągnąłem do niej dłoń

- Nie mogę cię dotknąć! Jestem radioaktywna, nie mogę przekazać mutogenów idolowi! - mówiła szybko, spanikowana.

- Hey spokojnie, nic się nie stanie. No chodź się przytul. - podniosłem ją i przytuliłem ze śmiechem. - Zdjęcie?

- P-poproszę...

Więc zrobiliśmy sobie zdjęcie, a ona wciąż zszokowana wgapiała się we mnie.

Nie wiem czy dlatego, że nie wierzyła że to się dzieje, czy dlatego że ją dotknąłem.

- Obiecuj, że to będzie sekret. - wystawiłem mały paluszek, a ta zahaczyła o niego swoim - To nie są kontakty. - szepnąłem - A to nie jest pył. - pokazałem na czarną plamę o rozmytych krawędziach na ramieniu. - Weź, lepiej żebyś nie dotknęła przypadkiem kogoś na płycie - podałem jej z kieszeni moje cienkie rękawiczki z materiału. Nosiłem je przy sobie bez powodu, widocznie czekały na taką okazję.

Nie potrafiła wydobyć z siebie słowa, a ja pokazałem jej mały palec i pożegnałem się, wracając do Michael'a.

Różowowłosy wyglądał bardziej żywo niż kiedykolwiek. Ci ludzie dawali mu tyle szczęścia, że nie potrafiłem tego opisać.

- Hey, jak tam? - położyłem mu dłoń na ramieniu, a ten podskoczył wystraszony. - Musimy iść, zaraz próba dźwięku, zabiją nas jak się spóźnimy.

- Ale...

- Wiem... - westchnąłem - Naprawdę przepraszam kochani. Gdyby nie fakt, że tamci o - wskazałem na odległą kolejkę ludzi - zapłacili tonę pieniędzy, żeby popatrzeć jak robimy nic, zostalibyśmy tu.

- To my dziękujemy, że pojawiliście się tu, to jest praktycznie niemożliwe, a jednak.

- Miłej zabawy na koncercie! - Mikey pomachał w stronę ludzi, już kiedy wchodziliśmy do budynku

Jak samopoczucie?

Zimno mi :-cc

Co myślicie o tym co się dzieje Teraz w ff?

Miłego dnia i nocy wszystkim!

Początek Końca / MukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz