Tego dnia poszedłem z Ash'em na miasto i po jakieś słodycze dla nas. Wróciliśmy obładowani zakupami, a w busie od razu dopadł do nas Calum, który dostał od Irwin'a żelki malinki za całuska.
- Mike, mam ciastka! Gdzie jesteś? - zawołał loczek wygrzebując z torby paczkę ciastek z czekoladowymi kawałkami.
Po chwili przytoczyła się do nas mała kuleczka smutku. Turkusowowłosy wbijał wzrok w podłogę, jego policzki były czerwone, a oczy opuchnięte. Leżał w łóżku, bo całe ubranie było pogniecione.
- Ojejku co się stało mały? - przygarnąłem go do siebie, a Ashton dołączył do tulenia Clifford'a..
- Czytałem fanfiction. - wymamrotał pociągając nosem. - Ash i Cal byli razem i w ogóle, i wtedy Ash pojechał w trasę po świecie i nie mógł wziąć Cal'a i miał wrócić po roku, ale zrobił się taki jak typowe gwiazdy i w ogóle. No i wtedy zapomniał o Cally'm, a jak sobie o nim przypomniał to wrócił do domu i okazało się że Cal się powiesił miesiąc temu - powiedział nieskładnie i wybuchł płaczem. (ponownie, nie wiem czy istnieje takie ff, wymyśliłam na poczekaniu)
- Shh, jest dobrze Mikey. To tylko fikcja, Ashton i Calum się kochają i są żywi. Wszystko jest dobrze. - mówiłem delikatnie przeczesując jego włosy.
- To i tak jest smutne. - wychlipał
- No chodź, usiądziemy z ciastkami i opowiesz mi o swoich tatuażach.
- Opowiadałem ci o nich tysiące razy!
- Jeden raz więcej nie zaszkodzi. - Cmoknąłem jego czoło i poprowadziłem na kanapy w tyle.
Pokazałem na białe róże na jego ramieniu, barku i szyi. Rozsiadłem się na kanapie i owinąłem nas kocykiem.
- Białe róże symbolizują szacunek, honor i spokój. Pokazują także niewinność i sekret, co jest mało znanym faktem. Zrobiłem ten tatuaż w Los Angeles podczas transportu towaru. Wszedłem do salonu z torbą pełną narkotyków, bo na ulicy była policja z moimi zdjęciami, na liście poszukiwanych. Musiałem trochę tam posiedzieć i poczekać aż znikną, a nie chciałem wydawać się podejrzany dla pracowników. Zacząłem oglądać wzory które mieli i poprosiłem o te róże tylko, aby były białe. Wydawało mi się, że będą ładniejsze i bardziej pasujące do mojej bladej skóry. I wtedy, w połowie sesji w radiu pojawiły się wiadomości. Zaczęli mówić o moich znajomych i wtedy o mnie. Romeo, chłopak który mnie tatuował popatrzył na mnie i niemalże na pewno pomyślał o papierach które wypełniałem na początku. Byłem już gotowy wyciągnąć pistolet z torby! A wtedy on powiedział, żebym wychillował i się tak nie wiercił, bo psuje tatuaż. Gościu dokończył, po czym kazał mi wyjść tylnym wejściem, bo policja wciąż była na ulicach. Potem dość długi czas utrzymywaliśmy kontakt, zrobił mi kilka innych mniejszych tatuaży i pozwalał nocować u siebie kiedy byłem w LA.
- Romeo Lacoste... Też mnie raz dziarał. Może chcesz się z nim spotkać? - Przyszedł Calum i usiadł na fotelu, na przeciwko nas i puszką piwa.
- Cal głupku, przecież wiem, zabrałem cię do niego. Zrobiliśmy sobie pasujące tatuaże przecież! - zaśmiał się zielonooki wskazując na siedmiocentymetrowe pióra. U Mike'a pióro było kolorowe z czarnymi kropkami, a u Cal'a czarne z kolorowymi kropkami. Były nad kostkami i były słodkie.
- Właśnie, jesteśmy w LA na kolejny miesiąc, mamy przerwę. - zaśmiałem się wesoło
- Nie mieliście lecieć do swoich rodzin? - spytał zdziwiony Mike
- Moi wciąż się do mnie nie odzywają - brunet popił i rzucił luźno
- Moja mama przylatuje na trochę tutaj. - powiedziałem
- Moja też z rodzeństwem.
- Harry i Lauren przylatują? - pisnął Michael podekscytowany - Może wasze mamy mogą mieć razem hotel, a my weźmiemy twoje rodzeństwo do naszego domu? - poprosił ze słodkimi oczami
- To by było mega! - dołączył Cal, a ja się z nimi zgodziłem.
Ash zachichotał i powiedział, że pogada o tym z mamą.
Co tam u was się zmieniło?
Jakieś myśli o tym ff?
Miłego dnia i nocy wszystkim!
![](https://img.wattpad.com/cover/118428741-288-k95322.jpg)
CZYTASZ
Początek Końca / Muke
FanfictionŚwiat się zmienia, ścieżki dwóch chłopaków się przecinają. Co z tego wyniknie? Apokalipsa zaczęła się niespodziewanie, co się stanie kiedy okryje całą Ziemię? Jak przeżyje to zespół? Czy to przeżyje...?