Podejście numer dwa, czas zacząć.
Spakowaliśmy w plecak najpotrzebniejsze rzeczy i poszliśmy się ubrać. Ja do łazienki, on do sypialni. Jakoś codziennie to się zmieniało.
Więc pozbyłem się mojej koszulki od piżamy i już chciałem ubrać taki normalny t-shirt, ale zauważyłem coś w lustrze.
Na moich plecach mały kawałek skóry zmienił kolor. Był czarny, jakby spalony. Jakby ktoś przejechał po nim węglem.
- Oh.
Szybko ubrałem się, nie myśląc o jeszcze kilku innych takich skrawkach skóry i zacząłem myć zęby.
- To co, w drogę! - wyszedłem z łazienki uśmiechnięty.
Znów siedzieliśmy w samochodzie, a trzy godziny później byliśmy niedaleko płotu, nad którym wisiały dziwne, zielonkawe chmury.
Zaparkowałem gdzieś w trawie i wyskoczyłem z samochodu razem z Michael'em.
- Okey to ty tu poczekaj, a ja niedługo wrócę. - rzucił rozcinając siatkę.
- Nie, idę z tobą.
- Nie! Bo zmutujesz! - pisnął.
- Za późno Mike. - szepnąłem ściągając na chwilę górną część mojego ubrania i pokazując mu czarne smugi na moim ciele.
- C-co...? - szepnął zszokowany - O boże to moja wina, pewnie wtedy w nocy jednak cię dotknąłem, albo wcześniej...
- Nie, nie Mikey. No shh, nie panikuj. To nie twoja wina. To ja cię dotknąłem z własnej woli. Bawiłem się twoimi włosami w nocy i...
Patrzył na mnie przerażony, a ja go przytuliłem.
- Luke...
- Przepraszam, wiem że cię zawiodłem.
- N-nie... Po prostu...
- Uśmiechnij się i chodź. - pociągnąłem go do strefy i od razu zaksztusiłem się chemikaliami - Idziemy po twoją gitarę. Prowadź mistrzu hentai. Nie spiesz się, musisz zażyć trochę tutejszego powietrza.
- Jasne... - westchnął - Czemu aż tak zależy ci, żebym mógł wrócić do grania?
- Nie chce żebyś był smutny. Chciałbym posłuchać jak grasz. Może założylibyśmy zespół? Ja gram na gitarze, ty grasz na gitarze, Cal bass, a Ash na perkusji. I do tego mamy głosy. ...nie pytaj, słuchałem jak byłeś w łazience.
Rozmawianie tutaj było dość trudne, bo z każdą chwilą to coś tworzyło gulę w gardle i zaklejało krtań, więc postanowiliśmy pobyć w ciszy.
Szliśmy ulicami, a ja nie mogłem się nadziwić jak wszystko topiło się i pękało pod wpływem tej atmosfery.
Dotarliśmy na jakieś osiedle ładnych domków jednorodzinnych i prawie przeoczyłem moment, w którym Mike wszedł do jednego z nich.
Śmierdziało tu zgnilizną, szczególnie na parterze. Nie chciałem wiedzieć czemu, ale wspomnienie o rodzicach Clifford'a pojawiło się w mojej głowie mimo wszystko.
Pokój chłopaka był ładny. Niebieskie ściany zapełnione plakatami, zabałaganione biurko i nie pościelone łóżko. Na podłodze leżały ciuchy, a w rogu stały dwie gitary.
- Śliczne.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że chemikalia ich nie zniszczyły. - szepnął
Spakował obie do pokrowców i założył jeden z nich na plecy, a drugi dał mi.
Jak na razie szło gładko, żadnych ataków, żadnych dziwnych ludzi...
- Lu... - Pisnął gdy byliśmy niedaleko dużego marketu.
Zatrzymałem się i spojrzałem na niego. Wziąłem w dłonie jego mackę, chcąc dodać mu otuchy, a ten zakaszlał krwią i przestraszony wgapił się w nienaturalną kończynę. Odsuwała się na plecy odsłaniając dłoń w jej wnętrzu. Jakby ręka Mike'a była uwięziona w macce, która teraz osiadła na jego kręgosłupie.
Pocałowałem jego prawą dłoń i odwróciłem go tyłem do siebie. Zielonooki sam uniósł koszulkę, żebym mógł obserwować co się dzieje.
Macka rozdzieliła się na sześć cieńszych. Wszystkie wychodziły z jednego punktu, niemalże na środku jego pleców.- Teraz naprawdę możesz grać w jakimś hentai. - zaśmiałem się
- Lukey! - odwrócił się i wziął mnie w ramiona, a jego macki się dołączyły do tulenia. - Ani przez chwilę nie wierzyłem, że się uda. - szepnął i zachichotał.
- Udało się Mike. Udało się.
Heyyy
Co powiecie??
Miłego dnia i nocy wszystkim!

CZYTASZ
Początek Końca / Muke
FanfictionŚwiat się zmienia, ścieżki dwóch chłopaków się przecinają. Co z tego wyniknie? Apokalipsa zaczęła się niespodziewanie, co się stanie kiedy okryje całą Ziemię? Jak przeżyje to zespół? Czy to przeżyje...?