Obudziłem się, a wszędzie był pył i kurz.
Wydostałem się z przewróconego, więziennego autobusu, który jeszcze niedawno mnie odebrał i zakaszlałem. Przetarłem czoło i spojrzałem zdziwiony na swoją dłoń, bo pot który czułem, był tak naprawdę rdzą.
Rozejrzałem się wokół siebie i zobaczyłem czysto apokaliptyczny obraz. Zniszczona droga, porzucone auta, śmieci na poboczach...
Z nieba padał szary pył, jakby ktoś zrobił ognisko. Słońce przysłaniały grube warstwy chmur, które miały zielonkawą poświatę. Wszystko wokół było jakby ciężkie. Wziąłem głęboki oddech aby uwolnić to ciśnienie, ale od razu zaksztusiłem się chemikaliami jakie wdostały się do moich płuc.
Co się stało?
Ostatnie co pamiętam, to jak zasnąłem w drodze do więzienia z mojej przepustki.
Nagle usłyszałem syreny. Głośniki na niektórych lampach zazgrzytały i zabrzęczały. Od lat nieużywane, wyzwoliły z siebie głos.
Poważny, męski ton wymówił komunikat.
- Cała strefa skażenia została objęta kwarantanną na czas nieokreślony, bez żadnych wyjątków. Na wszelkie próby stawiania oporu armia odpowie siłą.
Informacja się powtórzyła, a ja nic nie rozumiałem.
Wszystko przetwarzałem wolniej.
Skażenie... Jestem w strefie skażenia. To by wyjaśniało całą tą scenerię. Jednak co się stało?
W oddali ujrzałem drobną postać. Człowiek.
Zacząłem biec w jego stronę, jednak ten upadł na drogę. Kiedy zbliżyłem się, zobaczyłem jak z jego ust wypływa bąblująca, czarna mazia, która w kontakcie ze skórą wyżera ją w zawrotnym tempie, ukazując mi mięśnie i kości małego chłopca.
Zwymiotowałem.
To tylko okropny sen. To tylko koszmar. Obudź się Mike. Obudź się!
Zamknąłem oczy i odszedłem od ciała. Wróciłem się do busu.
Nie wiem ile tu będę, ale jeśli to nie jest sen, to potrzebuje jakichkolwiek rzeczy.
Dziwne jest to, że nie ma tu nikogo. Nawet trupów. Musiałem mocno spać, że ominęło mnie cokolwiek się tu stało.
Może zemdlałem...
Tak czy inaczej po przeszukaniu schowków w całym pojeździe, znalazłem scyzoryk, gumę do żucia i paczkę nawilżonych chusteczek. Wpakowałem je do mojego plecaka i wróciłem na drogę.
Jeśli jest to strefa, to gdzieś musi być ogrodzenie.
Tam pewnie są ludzie.
Postanowiłem, że ruszę w stronę granicy miasta, jednak najpierw sprawdzę dom.
Co z rodzicami?
Więc skierowałem się w stronę osiedla, na którym mieszkałem i próbowałem wyrzucić z głowy widok chłopca z wcześniej. Niestety z marnym wynikiem.
Mijałem zniszczone budynki i palące się bloki. Wyglądało to jak całkowity chaos. Oby tylko rodzicom nic nie było.
- Mamo? Tato? - wszedłem do domu i przywitała mnie całkowita cisza.
Dopiero po chwili dostrzegłem czerwoną ciecz skapującą na podłogę ze stołu.
Zadrżałem i poszedłem niepewnie do kuchni.
- Tato... Tato obudź się! Proszę, otwórz oczy! - mówiłem panicznie przez łzy.
Jego ciało leżało na stole, a z głowy wypływała jeszcze ciepła krew.
To tylko okropny koszmar. Niedługo się obudzę.
Wtedy do moich uszu dobiegło ciche syczenie. W kącie pomieszczenia stała mama. Zapłakany podbiegłem do niej, żeby się przytulić, ale ta warknęła i ukazała dwa rzędy ostrych kłów.
- Mamo? - szepnąłem przerażony.
Cała jej postać pokryła się oczami i rzuciła na mnie.
Wszystko wokół wirowało. Czułem się jak zamknięty w horrorze.
Wyciągnąłem w jej stronę rękę i poczułem jak przechodzi przez jej gardło jak przez masło. Kobieta padła na ziemię nie żywa, a ja nie mogłem wydusić z siebie słowa.
Co się stało?
Hey!
I jak? Dobrze się zapowiada??
Co porabiacie?
Miłego dnia i nocy wszystkim!
CZYTASZ
Początek Końca / Muke
FanficŚwiat się zmienia, ścieżki dwóch chłopaków się przecinają. Co z tego wyniknie? Apokalipsa zaczęła się niespodziewanie, co się stanie kiedy okryje całą Ziemię? Jak przeżyje to zespół? Czy to przeżyje...?
