6. A może potraktujmy to jak randkę

4.5K 186 122
                                    

Wstałem i przeczesałem włosy. Kolejny dzień i kolejne próby zdobycia Allys Dark. Trzeba przyznać miała świetne argumenty. Mieliśmy dzisiaj korepetycje z Historii Magii. Kiedy patrzę w jej śliczne oczy od razu lepiej łapię wszystkie daty i wydarzenia.

- Dzień dobry, Romeo.- przywitał się Louis.

- Hejka, zakochany kundlu.- odpyskowałem.

Gryfon prychnął. Ugania się za Cavendish gorzej niż ja za Allys. Biedna nie wie już jak go odpędzić.

- Śniło ci się, że Dark mówi, że cię kocha.- stwierdził Fred zaplątując krawat.

- Skąd...- zacząłem.

- Gadasz przez sen.- przerwał mi.

Zrobiłem się cały czerwony ze złości i wstydu.

- Spokojnie nikomu nie powiemy.- pocieszył mnie Louis.

Widziałem jak śmiał się w duchu. Szybko się ubrałem i wyszedłem z chłopakami. Zaraz po wejściu do Wielkiej Sali ujrzałem swoją korepetytorkę. Rozmawiała z Vesną i Cavendish. Po szkole chodziła plotka, że pokłóciły się z Madeline. Szkoda, była po mojej stronie.

- Alexuś!!- nasz kundel ruszył do swej pani.

Kiedy Ślizgonka okładała Louisa książką. Fred podszedł do Vesny i zaczął z nią rozmawiać. Ja podszedłem do Allys.

- Umówisz się ze mną, Dark?- wysłałem jej swój firmowy uśmiech.

Dziewczyny w sali westchnęły rozmarzone, a Gryfonka zrobiła się czerwona...ze złości.

- Odwal się w końcu, Potter!- tupnęła nogą i odeszła.

Westchnąłem. Znowu się nie udało. Ale jeszcze będzie moja i będziemy mieli masę małych Potterków (bujna wyobraźnia James).

- Kolejna porażka, Potter. Radzę ci odpuścić.- kolejna porażka i kolejny wredny uśmiech Cavendish.

- Nigdy nie odpuszczę, Cavendish.- warknąłem.

- Nawet po szkole?- skrzyżowała ramiona na piersi.

- Nawet po! Będę robił wszystko by się z nią spotykać i w końcu zdobyć.- zacisnąłem pieści.

- Poddaj się, Potter. Allys to moja przyjaciółka i ja doprowadzę do tego, że nigdy cię nie zechce. Nie pozwolę na to byś złamał jej serce, świnio.- wysyczała i odwróciła się na pięcie.

Odeszła z Vesną do Dark. Wybranka mojego kuzyna Louisa, była królową wredoty i Slytherinu. Chyba nigdy nie dojdziemy do porozumienia. Nasz konflikt zaczął się od początku Hogwartu, a dokładnie pierwszej lekcji Qudditcha. Od zawsze ze sobą konkurowaliśmy, a Dark stawała po stronie swojej przyjaciółki. Były sobie lojalne jak mało kto.

- Czy dzisiaj będzie trening, kapitanie?- podszedł do mnie nasz pałkarz, który był w trzeciej klasie.

- Oczywiście!- odpowiedziałem automatycznie.

Młodziak się szeroko uśmiechnął i odszedł. Po zajęciach przebrałem się w kostium i wyszedłem z drużyną na boisko. Oparłem się na swojej miotle i przyglądałem drużynie.

- Musimy w tym roku wygrać. Pokonać Ślizgonów.- powiedziałem z pewnością.- i tak się stanie. Wsiadać na miotły.

Wsiedliśmy i poszybowaliśmy do góry. Louis złapał kafla i poleciał ku bramkom, które bronił Fred. Moja kuzynka Rose wyrwała mu kafla i przerzuciła przez jedną. Spryciula, mała i zwinna. Ja patrzyłem na poczynania moich ludzi i wypatrywałem znicza. W końcu zobaczyłem złotą kulkę. Zacząłem lecieć szybko ku niej. Po treningu byłem cały mokry. Pot lał się ze mnie, a włosy ociekały z wody.

- Idzie wam świetnie, tak dalej.- popatrzyłem na zegarek.

Kur...cze. Jestem spóźniony, na korepetycje.

- Muszę lecieć.- dałem miotłę Fredowi i nie zmieniając ubrania. Ruszyłem biegiem do biblioteki. Wpadłem do niej z hukiem i zarobiłem mordercze spojrzenie bibliotekarki.

- No, no. Jest nasz król.- usłyszałem syk.

Przede mną stanęła Dark. Nie myśląc długo musnąłem delikatnie jej policzek swoimi ustami i padłem na krzesło.

- Sorry za spóźnienie, ale miałem trening.- przejechałem ręką po mokrych włosach.

Allys wytarła policzek mokrą chusteczką i usiadła naprzeciwko mnie.

- Raz ci wybaczę, ale drugi raz będziesz miał kłopoty. Zrozumiano?- spiorunowała mnie wzrokiem.

- Dzięki ci o pani. Postaram się już nigdy nie spóźnić. Ponieważ każda z tobą jest dla mnie najcudowniejszą chwilą na świecie.- próbowałem ją podrywać.

Ona tylko się skrzywiła i otworzyła książkę.

- Umówisz się ze mną?- starałem się wykorzystać okazję.

- Nie. Daj mi spokój.- warknęła i zacisnęła palce na okładce.

- A może potraktujmy tą lekcję jak randkę.- nachyliłem się by ją pocałować.

Ona wyciągnęła różdżkę i wycelowała mi w nos.

- Zabierz tę jadaczkę od mojej twarzy.

- Nie.- nachyliłem się jeszcze bardziej.

Wyciągnęła przed siebie książkę. Przez co ją pocałowałem. Fu! Smak skóry!

- A ja nie pozwolę ci się pocałować. Zajmijmy się korepetycjami i to nie jest żadna randka.- syknęła i zaczęła tłumaczyć mi materiał.

Słuchałem jej uważnie. Bo jutro mamy mieć sprawdzian. Jak ona mi pomagała i jak tu nie kochać takiego anioła?

Stop! Czy ja powiedziałem „kochać"? O kurde wpadłem.

Miłość Jamesa Syriusza PotteraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz