Usiadłem z Louisem przy biurku. Wyjąłem kawałek pergaminu i zacząłem myśleć jak tu zacząć.
- Z czym ci się kojarzy, Alexandra?- zapytałem przewracając pióro.
- Z promieniem słońca.- westchnął.
- Okej.- napisałem co mi przyszło do głowy.
- Teraz jaki jesteś?
- Leniwy.- westchnął.
Długo nie musiałem myśleć i napisałem.
- Jak bardzo ją kochasz?
- Najbardziej na świecie.
Zmarszczyłem brwi i coś nabazgrałem.
- Co w niej uwielbiasz?
- Tą jej ironię.
Uśmiechnąłem się pod nosem i napisałem. Dałem jeszcze parę poprawek i skończyłem. Zajęło nam to godzinę.
- Przeczytaj.- poprosił.
Odkaszlnąłem i zacząłem czytać.
„Jesteś jak promień słońca w ciemny dzień.
A ze mnie jest koszmarny leń.
Chciałbym wyznać ci swe uczucia.
Ale nie umiem bez czegoś psucia.
Kocham cię najmocniej na świecie.
I nie mogę się zakochać w innej kobiecie.
Ty myślisz na mój widok, że piorun w ciebie strzeli.
Ale oczywiście wszyscy by tego nie chcieli.
Twój ironizm mnie powala.
I wyglądam jak pijany koala.
Może w końcu poznasz mnie.
Czekam na to całe dnie."
(Wiesz napisałam sama, a wierszy pisać nie umiem)
- James! Świetnie!- klepnął mnie w plecy.- napisz wiersz dla Allys. Będzie twoja.
Zamyśliłem się dobry pomysł. Louis wyszedł by wysłać wiersz dla Cavendish, a ja wziąłem kolejny pergamin i miałem zamiar napisać wiersz dla Allys. Myślałem długo. Jak ubrać to co do niej czuje w słowa? A może jej to powiedzieć, nie to zły pomysł. Zacząłem pisać.
„Twoje oczy są jak gwiazdy na nocnym niebie.
Marzę by w me ramiona wziąć ciebie.
Ty mnie nienawidzisz, co dziwne jest.
Jesteś inna niż wszystkie, jesteś the best.
Widząc cię, zapominam o całym świecie.
Długo byłem ślepy, oj zły krecie.
Ma miłość jest wielka.
Niczym droga kręta.
Wystarczy jeden twój gest.
A zapominam, że jutro jest test.
Czekam na ten znak.
Twój James
Zakończyłem i ocknąłem się jakby ze snu. Co ze mną jest nie tak? Piszę wiersze! Dark źle na mnie, działa. Zmiąłem kartkę i wyszedłem. Rzuciłem kartkę za siebie. Nie wiedziałem, że trafiła w nieodpowiednią osobę.
~Magia Czasu~
Siedziałem w Wielkiej Sali, kiedy rzuciła się na mnie Melanie Bell. Z tego co wiem była współlokatorką Allys.
- Też cię kocham!- pisnęła.
- Co?! Ja cię nie kocham, kurde!!- krzyknąłem.
- A to co?! Rzuciłeś we mnie, nie wstydź się i powiedz prawdę.- pokazała na wiersz, który napisałem.
- To nie dla ciebie! To dla Allys!!!- wrzasnąłem bezmyślnie.
W całej Sali zrobiło się cicho, a moja korepetytorka uniosła głowę.
- Co dla mnie?- zapytała.
- Wiersz.- burknęła Bell i dała zmiętą kartkę Allys.
Ona ujęła ją w dłonie i zaczęła czytać. Poczułem jak oblewa mnie zimny pot. Wybiegłem z Wielkiej Sali. Chciałem być jak najdalej od kogokolwiek. Pięknie! I się upokorzyłem. Po pierwsze przed Allys, a po drugie przed całym Hogwartem. Stanąłem na wieży astronomicznej i myślałem, że najłatwiej byłoby skoczyć. Już sobie wyobrażam ten uśmiech Cavendish, po tym jak mnie zobaczy.
- James.- usłyszałem cichy głos.
Popatrzyłem na Allys.
- Tak?- przełknąłem gule w gardle.
Podeszła i cmoknęła mnie w policzek.
- Był piękny. Dziękuje.- szepnęła mi do ucha i wyszła.
Nie mogłem uwierzyć. ALLYS DARK WŁAŚNIE POCAŁOWAŁA MNIE W POLICZEK!!! Spodobał jej się mój wiersz. Postanowiłem zrobić jedną rzecz, za nim będzie za późno. Pobiegłem za Allys.
- Umówisz się ze mną, Dark?!!!- ryknąłem na cały korytarz.
Ludzie na korytarzu spojrzeli na Allys, która zrobiła się cała czerwona.
- Nie, Potter. Odwal się.- syknęła i odwróciła się na pięcie.
Zatkało mnie. Co robiłem źle?! Przed chwilą było wspaniale, a teraz znowu była na mnie wściekła. Ale jeszcze będzie moja. Będę sobą, będę Jamesem Syriuszem Potterem.
CZYTASZ
Miłość Jamesa Syriusza Pottera
Fanfiction- Nie.- wyszeptała i zakryła twarz za włosami. - Czemu? Czemu tak uciekasz?!!- krzyknąłem wściekły. - James! Zrozum, że nie! Jak moja rodzina się dowie, to...- zrobiła przerażoną minę. Złapałem ją za ramiona i przycisnąłem do swojego torsu. - Kocha...