Rozdział XXX

456 29 22
                                    

*Yiğit

Wreszcie dotarłem do samochodu zaparkowanego przed bramą wjazdową do spalonej rezydencji.
Otworzyłem tylnie drzwi i tam usiadłem na kanapie, a na rękach trzymałem małą Szeherezadę Meryem. Dziewczynka nie płakała, tylko w spokoju patrzyła na mnie wymachując przy tym swoimi malutkimi rączkami.
Ucałowałem jej czoło, a następnie z wdzięcznością spojrzałem w niebo
-"Dzięki Ci matko...Dziękuję, że przyprowadziłaś mnie do córki. Oby Bóg był z Ciebie zadowolony moja najcudowniejsza mamo Ayten- powiedziałem roniąc przy tym pojedyńczą łzę.

I tak co chwila patrzyłem, a to w kierunku mamy, a tu spoglądałem na kruszynkę której powoli zaczęły kleić się oczy, więc ją uśpiłem i chwilowo położyłem ją samą. Ja zaś podszedłem do bagażnika po nosidełko, a potem wsadziłem do niego Szeherezadę. Wtem znowu usłyszałem kojący głos matki, która się pochylała nad wnuczką. Niby to tylko wizje, ale wiele bym oddał, żeby mama jeszcze żyła. Nagle wzrok kobiety utkwił na mnie, po czym kobieta się zbliżyła i mocno przytuliła.
-Jestem z Ciebie taka dumna mój lwie, ale skoro odzyskałeś już dziecko, to kolej na Nur- powiedziała cicho Ayten.
-Na Nur?- zapytałem, a po policzku spłynęła mi łza.
-Ona żyje, nie umarła, ale bardzo Was teraz potrzebuje Yiğitcie. Teraz jedź z małą i bądźcie przy niej- doradziła mama, ale nim zdążyłem odpowiedzieć, ona zniknęła, a ja wróciłem do normalności.

-Puście mnie do cholery! Oni nie zasługują na to dziecko!- krzyczał próbując wyrwać się Fatih.
-Za to ty bardzo na nie zasługujesz- odgryzł się funkcjonariusz- Lepiej milcz.
-Panie Yiğitcie, przepraszamy, że wcześniej nie był pilnowany. Obiecujemy, że to się więcej nie powtórzy- zapewnili mnie policjanci.
-Ufam Wam...-urwałem po znowu zaczął krzyczeć ten drań.
-Odbiorę Wam wszystko! Przysięgam- zdążył powiedzieć Fatih nim wylądował w radiowozie.
Po tej wymianie zdań wróciłem do śpiącej Szeherezady. Delikatnie wziąłem nosidełko z niemowlakiem i przypiąłem z przodu pasami.
Podczas jazdy chwilami spoglądałem na jej twarz, która bardzo przypominała Nur....

Wreszcie przekroczyłem próg szpitala z nosidełkiem w dłoni i udałem się windą na piętro na którym leżała moja żona. Aż wstyd mi było myśleć, że gdy stąd wybiegałem, nawet chwilę nie myślałem o niej. Wtedy znowu odwróciłem wzrok na małą, wyglądała tak słodko, gdy śpi.
-Yiğit?!?- usłyszałem przed sobą dobrze znany mi głos.
-Ja?- powiedziałem patrząc na zaszokowane małżeństwo.
-Gdzie byłeś? Dlaczego od tak wychodzisz sobie ze szpitala co? Co sobie myślałeś?- krzyczał Cahit, aż w końcu Elmas go mocno szturchnęła w ramię.
-O co Ci chodzi?- brat odwrócił wzrok na małżonkę, a ja wszystko bacznie obserwowałem.
-Jeśli ją obudzisz, to będzie po Tobie- powiedziała pół szeptem Elmas i wskazała palcem na śpiącą w nosidełku kruszynkę, po czym spojrzała na mnie puszczając oczko.

Cahit przegryzł górną wargę i spojrzał na mnie prosząc bym mu wybaczył, zaś rudowłosa ukucnęła przy siostrzenicy wpatrując się w jej twarz.
Następnie delikatnie wzięła ode mnie nosidełko i gdzieś poszła.
-Gdzie ona z nią idzie?- spytałem poddenerwowany.
-Pewnie na badania, spokojnie- odpowiedział Cahit, zaś ja opadłem na krzesło w korytarzu.
-Jak ją znalazłeś? Gdzie była?- zapytał ciekawskim głosem Cahit.
-Była w starej rezydencji, a pomogła mi...mama- odrzekłem patrząc w podłogę.
-Jak to mama?- spytał nie dowierzając starszy Kozan.
-Po prostu miałem wizje, widziałem ją..To dzięki niej moja córka teraz tu jest- odparłem i nastała grobowa cisza.

Schowałem twarz w dłoniach i zacząłem ronić łzy. Córka wróciła, ale co z moją bratnią duszą, co z moją Baş Haseki Sultan? Będzie żyła, czy może najwyższy zabierze ją do siebie? Mama mówiła, że Nur żyje, ale nie jestem tego taki pewnien, chociaż chcę w to wierzyć.
Cahit poszedł po jakieś napoje, czyli ja zostałem sam. Wtedy usłyszałem jak jakieś drzwi się zamykają, więc niczym oparzony wstałem z krzesełka.
-Co z Nur? Co z moją żoną?- spytałem, choć bałem się odpowiedzi mężczyzny w białym fartuchu.
-Będę szczery, jeśli Pana żona się obudzi, to będzie cud. W tej chwili istnieje 5% na to, że się obudzi i będzie normalnie funkcjonować- odrzekł lekarz.
-Rozumiem- odparłem nie pocieszony-A mogę chociaż do niej wejść?
-Oczywiście- odparł mężczyzna i odszedł.

Po cichu weszłem do sali i przymknąłem drzwi. Leżała tam ona, moja żona, moja ambra, mój kwiat, moja nadzieja na lepszą przyszłość, cały mój świat- Nur. Była cała blada, a z jej żył wychodziło tysiące kabelków. Na twarzy miała maskę tlenową, która ułatwiała jej oddychanie.
-Kochanie moje, do tej pory nie pojmuję dlaczego chciałaś się pozbawić życia. Wtedy powiedziałaś mi, że robisz to dla lepszej przyszłości rodziny...Gdzie by była ta przyszłość bez Ciebie diamencie? Dziękuję Bogu, że nie przyjął Cię tak wcześnie do nieba, to nie jest Twój czas najdroższa.
Po tym jak Ty przekroczyłaś próg, do sali przyszła moja mama. Gdyby nie ona, też by mnie tu nie było, a Szeherezada w rękach Fatiha byłaby sierotą. Mi rodzicielka podarowała chęć życia, więc i ja dam ją tobie- powiedziałem calując jej dłoń.

Położyłem głowę na barierce od jej łóżka i zatopiłem rękę w jej ciemnych włosach. Tak bardzo chciałem by mnie teraz przytuliła, wyszptała, że mnie kocha. Wtedy wróciłem myślami do naszego pierszego spotkania...Nawet uśmiechnąłem się na myśl o tym, że wciągnąłem ją do samochodu siłą. Teraz niczego nie żałuję z tamtego czasu, ani chwili.
Nagle usłyszałem ciche pukanie do drzwi, a po chwili w progu stała Elmas z maluszkiem.
-Widzisz skarbie? Tutaj się ukrywa tatuś z mamusią- powiedziała Elmas do małej pokazując na Nas.
-Chodź maleńka, co z nią?- zapytałem rudowłosą biorąc od niej Szeherezadę.
-Wszystko okey, tylko jest trochę odwodniona. Yiğit, zostawiamy Was samych, bo my też musimy się zając naszymi dziećmi. Daj znać, jak coś będzie z Nur, ok?
-Jasne. Dzięki, że tyle byliście przy Nas- odpowiedziałem i po chwili Elmas już nie było.

Powoli zbliżał się wieczór, bo niektóre lampy za oknem już się świeciły, a ja nadal siedziałem obok Nur z naszym dzieckiem na rękach. Ja się wpatrywałem w twarz matki mojego dziecka, a Meryem coś gaworzyła po swojemu. Postanowiłem, że położenie dziecka obok matki dobrze jej zrobi, więc tak też uczyniłem i dalej się w nie wpatrywałem. Nagle już tylko jedna rączka małej była w górze, bo drugą coś przytrzymywało. Gdy wstałem sprawdzić, o co chodzi nie uwierzyłem własnym oczom. Dłoń Szeherezady była trzymana przez Nur!
-Ukochana, skarbie Nur. Słyszysz mnie?- zapytałem z nadzieją w głosie.
-Yiiiğiit? Sz..ehere..zada? Ja żyje?-zapytała słabym i cichym głosem
-Tak najdroższa- odpowiedziałem i chciałem skakać do nieba z radości.
Nareszcie moja Nur otworzyła oczy i zachwyciła mnie swym głosem.
Pocałowałem czoło żony i z wdzięcznością spojrzałem na księżyc, a na nim ujrzałem uśmiechającą się Ayten. Byłem pewien jednego- Moje życie odzyskało sens.

--------------------------------------
Witajcie😊💗
Na nasze nieszczęście jutro zaczyna się szkoła (no chyba, że ktoś ją lubi to przepraszam), więc mam nadzieję, że ten pierwszy wrześniowy rozdział trochę Was ucieszył😘😘
Co do rozdziałów we wrześniu, to kompletnie nie znam harmonogramu, bo jeszcze nie wiem jak będzie wyglądał plan szkolny😭🎶

Pozdrawiam i do kolejnych rozdziałów😘💗
Selamlar,
hurrem_kozan_17

Asla Vazgeçmem- ciąg dalszy [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz