Rozdział 20

372 37 12
                                    

Bumblebee POV.

Speedspark już miała wychodzić z pomieszczenia gdy drogę zastąpił jej Rachet. Wymienili kilka ostrych zdań po czym dziewczyna zniknęła. Takie PUF! Było, niema... Okeej ma moc teleportacji. Potem z nią pogadam. Jestem dumny, że zaufała mi i powiedziała prawdę... Nie zawiodę jej. W końcu to moja dziewczyna! Ach... Muszę do niej iść... 

Wszyscy dalej patrzyli w miejsce gdzie powinna stać córka Primusa. Ja chciałem wykorzystać sytuację i cichaczem wymknąć się z bazy. Przestąpiłem kilka kroków w stronę drzwi gdy drogę zastąpił mi Rachet gładząc klucz Francuzki przy swoim boku i tym samym wprawiając mnie w panikę. 

-A dokąd to Bee?

-Jja chciałem odwiedzić Floy...-No w sumie nie skłamałem. Floy to Speedspark. Speedspark to Floy. Jedno i to samo. Oni patrzyli na mnie zdziwieni. Ja natomiast patrzyłem na nich jak na idiotów nie rozumiejąc o co im chodzi...

-Bee ty mówisz!-wrzasnęła mi do ucha Arcee. A tak. Oni nie wiedzą o co chodzi. Nie mają pojęcia, co przeżyłem w Studnii. Zdradzę im kilka wontków, ale napewno nie te o Floy. Zaufała mi. Ja nie zawodzę. Megatron wyrwał mi przetwornik mowy, bo nie zdradziłem Optimusa. Niech zrobi to nawet jeszcze raz dla Floy.

-Tak, wiesz nie zauważyłem-odparłem z sarkazmem.

-Ach, Bumblebee jak mi brakowało tej twojej ciętej riposty...

-Jeszcze zdążysz ją znienawidzić, obiecuje.

-Jakim cudem odzyskałeś głos!-zaczął Rachet

-No to najpierw umarłem i znalazłem się w studni. Dryfowałem sobie tak w tej bieli, która swoją drogą bardzo dawała po oczach. Nagle coś na mńie wpadło. Okazała się to być Speedspark, to ona wyciągnęła mnie z tego bagna. Potem to już wiecie, a teraz idę do Floy.

Oni naprawdę  zdziwieni pokiwali głowami. Potem Rachet zamontował mi w guziku chloroformy mikrofon, aby nagrać moje spotkanie z Floy. Wyszedłem.

Gdy dojechałem pod jej dom wszedłem do środka i zastałem ją słodko śpiącą w łużku. Delikatnie szturchnąłem ją w policzek dalej pamiętam jej ostatnie słowa gdy poprzednim razem ja obudziłem. Odejdź ścierwo szatana, istoto nieczysta!

Taak... To były czasy. Tym razem się tak nie wściekła. Pokazałem jej dłonią, że mam pluskwę. Ona ze zrozumieniem kiwnęła głową. Chwilę pogadaliśmy, lecz musiałem wacać. Umówiliśmy się na potem.

Floy POV.

Kurwa. Jeśli zaraz się nie odsunie to gościowi przyjebie! Za Bee!

Natychmiast po tej myśli Zknockoutowałam Knokouta uderzeniem elektrycznym. Usłyszałam niedaleką strzelaninę. O Boty przyzły mnie uwolnić! Jak miło! Nawet za długo czekać nie musiałam. Przyjżałam się okolicy. Była ona inna niż wcześniejsze labko Malinki. Bardziej zakurzone, a na każdym większym sprzęcie, konsoli widniał mały (jak dla botów) napis Habringer. Wcześniej na maszynach pisało Nemezis. Czy Cony mają dwa statki? A może to jakichś wrak! Wyszłam na korytarz. Ledwie to zrobiłam, gdy pochwyciła mnie dłoń Soundwava. Zaraz SOUNDWAVA?! To mnie cony uratowały?! Od kogo do cholery jasnej?! Jakiegoś bezfrakcyjnego? Widziałam padające dookoła kopie StarScreama. Po chwili ciało Knockouta podniosły jakieś wechikony. O co tu do cholery jasnej chodzi?! Weszliśmy, a raczej Soundwave wszedł w most ziemny. 

-Czy możesz mnie posadzić na ramieniu? Będzie wygodniej, a ja i tak nie ucieknę. Przecież zabiją się spadając z dziesięciu metrów!

~Argumenty:przekonujące. Czynność:akceptowalna~rozległ się mechaniczny głos mecha.

Posadził mnie na ramieniu. Po chwili wylądowaliśmy w sali tronowej. W centrum siedział Meg podparty na ramieniu. Wyglądał na bardzo zmieszanego. Jego uwaga skoncentrowała się na mnie i zaczął:

-Floy. Nie wierzę, że to mówię, ale musisz nam pomóc!

***

Hej! Dziś piątek, weekendu początek! Więc jutro na 95% pojawi się rozdział. Mam nadzieję, że ten się wam spodobał. To do następnego! PA!

Magda:D

Iskra ŻyciaWhere stories live. Discover now