Rozdział 46

329 28 4
                                    

Speedspark POV.
A wtedy uciekł, a ja przyleciałam tutaj...-zakończyłam swój wywód. Echh, to było takie dłuugie! Masakra. Chcieli usłyszeć całą moją historię poczynając od omdlenia, aż po wrócenie na statek. Opowiadanie tego zajęło mi dobre dwie godziny, bo chcieli dokładne opisy. Szczególnie moich prób i strażnika. Zainteresował ich także temat Upadłego, oraz jego armii. Nagle przypomniałam sobie o jeszcze jednej sprawie.
-Optimusie, pouczyłbyś mnie szermierki? Sama już trochę umiem, w końcu udało mi się zremisować z Upadłym, ale zawsze przyda się trening...
-Dobrze. Możemy zaczynać choćby za chwilę. Soundwave proszę o most ziemny na jakąś opuszczoną polanę.-rzekł Optimus, a slendercon wykonał polecenie. Odebrałam zawiedzionemu Ironhidowi miecz, tak, tak, oglądał go cały ten czas... Założyłam go wsuniętego w futerał na plecy i weszłam w zielono-niebiesko-fioletowy wir. Nieprzyzwyczajona zbytnio do takich środków lokomocji po przejściu na drugą stronę zatoczyłam się i bym upadła gdyby nie Prime. Podał mi rękę i podtrzymywał, dopóki świat nie stanął w miejscu. Po tym zapytał.
-Czy aby napewno chcesz teraz trening?
-Tak, sama zapytałam.-odpowiedziałam i stanęłam w pozycji obronnej, przypominając sobie te wszystkie lekcje szermierki i te godziny poświęcone na ćwiczenia. Teraz czeka mnie bardzo ważny „test".
Prime również przyjął postawę, jadnak nieco odmienną od mojej. Przygotował się do ataku. Błąd. Duży błąd. Jak to mawiają, najlepszą obroną jest atak. Tak więc zrobiłam. Zaatakowałam w jego nieosłonięte biodro. Wszystko się udało i... No nie. Nic się nie udało. Optimus przewidzał moje ruchy i sparował cios mieczem. Echh... Natrafiła kosa na kamień... Ale nie ma ze mną łatwo! Nie poddam się!!
-Nie sugeruj się postawą. Czasem lepiej być w obronie, a nie w ataku. Musisz patrzeć na całego wroga. Nie tylko na postawę. Bo ją można zmienić. Pamiętaj, rozproszony wróg, to słabszy wróg. Tak bardzo skupiłam się na jego słowach, że nie zauważyłam, gdy mnie podciął i runęłaby na ziemię...
O nie... Szykuje się dłuugi trening...
*time skip godzina poźniej*
Zaliczyłam już kilka potyczek z moim nauczycielem. Właśnie wygrałam drugi raz. Ponownie stanęliśmy w postawach. Ja przyjęłam obronną, a on do ataku. Jednak nie zmyliło mnie to tak jak za pierwszym razem. Trwałam w obronie. Okrężaliśmy się, gdy zaatakował. Zrobił to nieprzeciętnie szybko, lecz przygotowana na taki obrót sprawy błyskawicznie zrozumiałam, że celuje w rękę trzymającą miecz. Zrobiłam unik i próbowałam uderzyć go w głowę płazem miecza. Tym razem to on przeskoczył niespodziewanie w prawo. Ja odsunęłam się jeszcze kilka kroków w przeciwnym kierunku. On zaczął szarżę, jednak dalej poruszał się z gracją. Imponujące. Teraz jednak postanowiłam zrobić coś, czego wcześniej nie wykorzystałam. Gdy był tuż przy mnie wbiłam miecz w ziemię i przerzuciłam go nad sobą wykorzystując jego impet. Spadł ciężko niszcząc trochę lakier na prawej stronie ciała. Wyciągnęłam swoją klingę z podłoża i przyłożyłem mu do gardła.
-Wygrałam.-rzekłam i w euforii popełniłam zasadniczy błąd. Obróciłam się do wroga plecami. Może i leżał, ale to nie zwalniało mnie z uważania. Gdy odeszłam zaledwie dwa kroki on błyskawicznie wstał, wyrwał mi miecz i przyłożył go do mojej szyi.
-To ja wygrałem. Pierwsza zasada walki to...
-Nigdy nie obracaj się do wroga plecami... Tak wiem. Wybacz. Będę już pamiętać.-dokończyłam za Prima. Ten tylko pokiwał głową i rzekł.
-Na dzisiaj koniec. Nie sądzisz?
-Racja. Wracajmy na statek.-Potwierdziłam i po chwili rzekłam do komunikatora:
~Soundwave, proszę most.
Odpowiedziała mi cisza...
~Halo! Soundwave? Ktokolwiek? Halo..!
Cisza...
***
Hejka! Rozdział napisany całkowicie na spontana, ale chyba znośny. To ja się żegnam... PA!
Magda:D

Iskra ŻyciaWhere stories live. Discover now