Rozdział 48

281 34 8
                                    

Nie wychodziło mi w ogóle napisane sceny jednego z ich treningów, ale macie jedną(chyba najlepszą) z moich prób. Zostały jeszcze z dwa rozdziały i Epilog... 

Dobra, koniec smutania...

Zaczynamy!!

Speedspark POV.

Ponownie skupiłam się na mocy... UGH! Dlaczego to wszystko jest takie ciężkie! 

-Wyzbądź się przywiązania do spraw przyziemnych Speedspark-Rzekł jeden z Primów, ale ja tylko się skrzywiłam. Chcę zakończyć jak najszybciej to głupie szkolenie, to nienormalne! Oni mi każą medytować, a moich przyjaciół pewnie gdzieś torturują, nie mogę... NIE!

Postanowiłam skupić się na czymś innym. Tak. Jestem na tym denerwującym szkoleniu już drugi dzień. A może trzeci? Nie wiem. Tu czas płynie inaczej, to dziwne, bardzo dziwne. Po tym, jak tutaj trafiłam razem z Optimusem, który swoją drogą ćwiczył teraz szermierkę, primowie przedstawili się. I tak nie spamiętałam imion, bo były bardzo skomplikowane... jeden nazywał się coś w stylu: Winderigwonterstiegonus(wymyślone na potrzeby książki) Chyba..? Nie jestem pewna... A teraz spróbujcie spamiętać kilka imion tego typu... NIGDY. W sumie i tak się z nimi za niedługo porzegnam, przynajmniej taką mam nadzieję. A gdyby tak... Wiem!

Bezczelnie przerwałam medytację, czy coś, co miało ją chociaż przypominać i podeszłam do prima z którym miałam aktualnie zajęcia.

-Czy mógłbyś przypomnieć mi swe imię? Wybacz, nie umiem ich jeszcze...

-Nic się nie stało... Jestem Kelezenmavinomejekerus.

-Dobrze... Keli.-uśmiechnęłam się triumfująco, a ten lekko się zdenerwował. A miałam nie denerwować Primów... no przepraszam- Czy mogę już wrócić do ratowania moich przyjaciół! Oni teraz mogą być torturowani, a ja sobie siedzę tutaj bezpieczna zamiast ich odbijać!

-Nie jesteś jeszcze gotowa, a wiedz, że w tym wymiarze czas płynie szybciej. Za każdy dzień który spędzasz tutaj w zwyczajnym mija zaledwie ludzkie 30 minut. Im szypciej się opanujesz, tym szybciej będziesz mogła pokonać Upadłego, a tym samym im pomóc. A i nie znieważaj mnie przezywając.

-Dobra Keli, to ja idę se medytnąć. Bajo!-Patrząc na niego kątem oka zobaczyłam, że „czerwienieje" ze złości. Na ten widok pospiesznym krokiem oddaliłam się i uspokojona usiadłam. Tym razem wyzbycie się przywiązania i połączenie z mocą poszło trudno, ale udało się. Może nie całkowicie, ale i tak był postep. Nie dałam rady pozbyć się myśli o Bee. Tak samo o przyjaciołach. Nie. Po prostu nie. Może i to przejaw słabości, ale nie potrafię. Nigdy. Trwałam w tym stanie połowicznego zanużenia kilka minut. Potem delikatnie wynurzyłam się i spojrzałam na kiwającego głową Keliego.

-Zrobiłaś postępy. Następnym razem będziesz musiała się wyzbyć wszystkiego, nie tylko części. Jednak widać poprawę, więc narazie ci odpuszczę. Teraz czas na walkę na miecze...

Rzekł i wyciągnął swoją broń. Uśmiechnęłam się do nigo i wyjęłam swoje katany. Primowie nie wiedzą o moim mieczu, chyba, że Primus coś powiedział.

Mam nadzieję, że nie. To byłaby dość spora porażka. Tak czy inaczej zaczął się pojedynek. Kyle okrążał mnie przyjmując pozycję do ataku. O nie. Nie dam się na to nabrać. W tej chwili dziękowałam Optimusowi za tę jedną lekcję szermierki którą mi dał. Na twarzy Kylego wykwitł grymas. Aha! Czyli on odpuścił mi z mocą tylko dlatego, aby dać mi popalić w szermierce! Jestem z siebie dumna. Wyprowadziłam jednego z pierwszych Primów z równowagi!!! Mam ten dar!!! No i to rozumiem! Dobra. Skoro mu tak bardzo zależy, aby mi dokopać nie mogę się poddać. Dam radę. MUSZĘ dać radę!!! 

W końcu zaatakowała, ale nie wykonałam dzikiej szarży jak za pierwszym razie przy Optimusie. Wyprowadziłam cięcie z lewej jedną z moich katan. On je sparował. Od tego momentu zaczął się szaleńczy taniec. On testował moje umiejętności, a ja starałam się nie przegrać. Wykorzystywałam całą wiedzę zdobytą w wojsku i tą od Optimusa. Przybierałam bardzo trudne figury, a nie zapominajmy, że byłam w postaci femme. Samo wykonanie ich było wielce wymagające, a do tego ciągłe parowanie ciosów, wykonywanie i przewidywanie zwodów, swoich jak i przeciwnika kosztowało wiele energii i było prawie niewykonalne. Jednak walczyłam dzielnie. Minęło pół godziny, a ja traciłam siły. Moje ruchy stały się wolniejsze, a kontra żałośnie prosta do odparowania. W końcu wykonałam błąd i przeoczyłam fakt, że Lyle chce mnie podciąć. Udało mu się. Wywróciłam się, a ten zabrał mi broń. Przyłożył miecz do gardła i rzekł:

-Wygrałem.

Potem popełnił ten sam błąd co ja za pierwszym razem. Odwrócił się do mnie plecami i chciała odejść. Wykorzystałam resztki swoich sił i poderwałam się najciszej jak umiałam. Podbiegłam do niego, a ten widocznie mnie nie zauważył. Wyrwałam z pokrowca jego półtoraręczny rkosty miecz o wygodnej rękojeści i przystawiłam do gardła mecha.

Rzekłam to samo co Optimus.

-To ja wygrałam. Pierwsza zasada walki: Nigdy nie odwracaj się do wroga plecami. 

Oddałam mu jego miecz, a swój podniosłam z podłogi. Kyle kiwnął mi głową. Po chwili milczenia i wzajemnego lustrowania się wzrokiem rzekłam.

-Na dziś chyba wystarczy. Gdyby mnie ktoś szukał idę sprawidzić co u Optimusa. 

Mrugnęłam do niego i ruszyłam w kierunku odgłosów zderzania się mieczy.

***

Siemka! Jak już wiecie koniec jest bliski... No trudno. 

Ten rozdział dedykuję Mandragora505 polecam zaglądnąć na jej profil, bo zajebi... ekchem zajefajnie pisze. 

Wiadomość do Mandragory:Jeśli to czytasz, to znaczy, że umiesz czytać. A jeśli umiesz czytać, to zapewne i pisać, więc DAWAJ NEXTA!!!

No to ja się żegnam... Pa!

Magda:D

Iskra ŻyciaWhere stories live. Discover now