Rozdział 2

20.1K 679 41
                                    

Było mi dane pospać tylko do piątej. Meghan wyznawała zasadę ,,im mniej pośpisz w nocy, tym lepiej". Dlatego nie ma co się dziwić, że rano wyglądałam jak zombie.

O szóstej postanowiłam, że wstanę i przygotuję śniadanie. Paul wychodzi do pracy dopiero o wpół do ósmej, więc jeszcze może pospać. Farciarz.

Zawsze jest taki zadowolony i chętnie zajmuje się małą. Którejś soboty sprzedam mu ją na cały Boży dzień i wtedy zobaczymy, czy dalej będzie ją tak samo uwielbiał.

W sumie to cieszyłam się, że z nim zamieszkałam – w końcu zastępował mojej córce ojca.

- Hej, ty już na nogach ? – zapytał Paul, wchodząc do kuchni i włączając ekspres do kawy.

- Jak widać. – mruknęłam – Ten mały potworek zwany moją córką nie dał mi spokojnie spać.

- Oj, biedaku. – pogłaskał mnie po ramieniu – Jak chcesz, to urwę się wcześniej z pracy i zostanę z Meg, a ty będziesz mogła w końcu gdzieś wyjść.

- Serio ? – zapytałam z niedowierzaniem – To nie będzie problem ?

- Co ty. – wzruszył ramionami – Chętnie spędzę z nią trochę czasu sam na sam.

- Okej. – zgodziłam się po chwili wahania – Dzięki.

- Nie ma sprawy. A teraz muszę już lecieć, bo spóźnię się do pracy. – pocałował mnie w policzek na pożegnanie i już go nie było.

- Pa ! – krzyknęłam jeszcze.

Skoro mam dzisiaj wolne popołudnie postanowiłam, że zadzwonię do Natalie i zapytam, czy nie ma ochoty wybrać się ze mną na zakupy.

Z Natalie znałyśmy się i przyjaźniłyśmy od liceum. Mimo, że różniłyśmy się od siebie – ja byłam spokojną, szarą myszką, a ona duszą towarzystwa i imprezowiczką - dogadywałyśmy się świetnie.

- Słucham ? – usłyszałam zaspany głos mojej przyjaciółki w słuchawce.

- Cześć, Nat ! – zaczęłam – Masz czas po południu ?

- O, hej Bell. – ucieszyła się – Tak, mam. A co, potrzebujesz niani ?

Natalie uwielbiała moją córkę i zawsze była gotowa się nią zająć, gdy ja i Paul musieliśmy coś załatwić.

- Nie. – zaśmiałam się – Paul obiecał, że popołudniu zajmie się Meghan i pomyślałam, że może miałabyś ochotę wybrać się na zakupy ?

- Ooo... - mruknęła – A co w niego wstąpiło ?

Zaśmiałam się i odpowiedziałam:

- Uznał, że za mało pomaga mi przy małej i czas to zmienić.

- Patrzcie, patrzcie... no dobra, a o której ci pasuje ?

- Może po prostu przyjdziesz do mnie koło szesnastej i jak tylko zjawi się Paul, to wyjdziemy ?

- Jasne. – ucieszyła się – To do zobaczenia.

- Pa ! – powiedziałam jeszcze i się rozłączyłam.


********


- Wróciłem, Bella ! – krzyknął Paul, wchodząc chwilę przed szesnastą do mieszkania.

- Hej, jestem w salonie ! – odkrzyknęłam do niego – Jesteś pewien, że chcesz zostać z małą sam ?

- Tak. – zaśmiał się – Nie martw się, poradzę sobie.

- Okej, to będę wieczorem. – powiedziałam, wychodząc – Jakby co to jestem pod telefonem.

- Oj, idź już kobieto ! – ofuknął mnie, wypychając za drzwi z małą na rękach. Musiało to komicznie wyglądać.

Śmiejąc się pod nosem, wsiadłam do windy i zjechałam do holu, w którym natknęłam się na Natalie.

- Gotowa ? – zapytała, tuląc mnie na powitanie.

- Tak, możemy iść. – uśmiechnęłam się, kierując się do wyjścia z budynku.

- To teraz gadaj, jak jest między tobą a Paulem ? – spytała, jak tylko wsiadłyśmy do jej samochodu.

- A jak ma być ? – spojrzałam na nią ze zdziwieniem. Nie miałam pojęcia, o co jej chodzi.

- Nie udawaj głupiej. – popatrzyła na mnie znacząco – Mieszkasz u niego, facet cię utrzymuje i jeszcze zajmuje twoją córką. Nie uważasz, że coś jest na rzeczy ?

- Nie. – powiedziałam dobitnie – Wyolbrzymiasz wszystko i tyle. Ja i Paul jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nic więcej do siebie nie czujemy.

- Taaa... - prychnęła Natalie – Pogadamy za jakiś czas i wtedy zobaczymy, co powiesz. Stwierdziłam, że nie lepiej już nic nie mówić, bo i tak z nią nie wygram. Moja przyjaciółka, gdy już sobie coś ubzdura, nie da sobie przemówić do rozsądku.


********


W galerii handlowej ja i Natalie straciłyśmy poczucie czasu, więc gdy zaczęłyśmy zbierać się do domu, było już po dwudziestej.

Z jednej strony dziwnie było mi tak wyjść na całe popołudnie bez mojej córki, bo przyzwyczaiłam się, że zawsze mam Meghan przy sobie.

Ale z drugiej strony była to jednak miła odmiana – nie mówię, że żałuję tego, że mam dziecko – co to, to nie. Jednak od dawna brakowało mi takiej swobody – mój cały dzień zawsze był podporządkowany pod drzemki Meg i pory karmienia.

- Musimy to koniecznie powtórzyć. – powiedziała Nat, gdy dojechałyśmy pod mój dom – Skoro Paul tak garnie się do opieki nad twoją córką, wykorzystuj to póki możesz.

Roześmiałam się i odpowiedziałam:

- Jasne. Tylko czekać aż wystawi mi walizki za próg.

- Oj, on by tego nigdy nie zrobił. – uspokoiła mnie, machając ręką – W końcu wytrzymał już z tobą rok.

- Hahaha. – zaśmiałam się niewesoło – Chyba nie jestem aż tak okropna, co ?

- Nie, no co ty. – rzuciła – Tak cię tylko podjudzam.

- No ja myślę. – zagroziłam jej – Dobra, lecę, bo i tak jest już późno. Zdzwonimy się, ok. ?

- Pewnie. – powiedziała, przytulając mnie na pożegnanie – To do usłyszenia. 


----------------------------------------------


Miało nie być rozdziału, ale jest :-P.

Kolejny postaram się dodać jutro wieczorem, ale niczego  nie obiecuję :-). 

Piszcie w komentarzach, co myślicie i gwiazdkujcie ;-). 

Zawalczę o ciebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz