Rozdział 19

12.7K 525 20
                                    

- Powiesz mi wreszcie, dokąd jedziemy ? – zapytałam Paula, gdy byliśmy już w samochodzie. Jechaliśmy już od dwudziestu minut i jedyne co wiem to to, że wyjeżdżamy z miasta.

- Nie. – powiedział stanowczo, nie odrywając wzroku od drogi – To niespodzianka.

Wydęłam tylko usta i skrzyżowałam ręce na piersi, patrząc się tępo przed siebie. Wiedziałam, że on potrafi być uparty jak osioł.

Minęło kolejne dziesięć minut, po czym Paul zjechał na pobocze i odpiął pas.

- Chodź. – rzucił, wysiadając z auta – Jesteśmy na miejscu.

Posłuchałam go i gdy byłam już na zewnątrz, rozejrzałam się i zdziwiłam. Byliśmy na totalnym pustkowiu. Droga była otoczona przez gęsty las, a poza nami nie było tu żywej duszy.

- Paul... - zaczęłam, nagle dziwnie zdenerwowana- Gdzie ty mnie przywiozłeś ?

- Podejdź tu i sama się przekonaj. – zachęcił mężczyzna. Stał przy drewnianej barierce, która oddzielała drogę od urwiska. Kiedy do niego podeszłam, zaparło mi dech w piersiach.

Z miejsca, w którym się znajdowaliśmy roztaczał się widok na całe miasto. To było po prostu przepiękne, a dodatkowo słońce, które zachodziło dodawało wszystkiemu uroku.

- Tu jest niesamowicie. – westchnęłam, ostrożnie opierając dłonie o barierkę i wyglądając przed siebie.

- Odkryłem to miejsce tuż po tym, jak odkryłem zdradę Margaret. – powiedział Paul cicho, stojąc obok mnie. Praktycznie stykaliśmy się dłońmi – Przez kila godzin jeździłem po mieście, aż w końcu trafiłem tutaj. Gdy popatrzyłem na ten widok, poczułem się dziwnie spokojny. Pomyślałem, że tobie też się to przyda. Ostatnio wiele się dzieje i na pewno nie jest ci z tym lekko.

- Nie myliłeś się. – spojrzałam na Paula, uśmiechając się delikatnie. Musiałam zmrużyć oczy, bo słońce mimo, że już zachodziło, wciąż mocno świeciło. – To przepiękne miejsce. Dziękuję. – stanęłam na palcach i pocałowałam go w policzek.

- Do usług. – mężczyzna puścił do mnie oczko, po czym zapadła między nami cisza. Po prostu staliśmy obok siebie i patrzyliśmy na przepiękny widok przed nami.


********


Minął tydzień.

Przedwczoraj wróciliśmy do Nowego Jorku, razem z rodzicami Paula i Markiem, naszym prawnikiem.

Jackson wciąż nie dawał znaku życia, ale czuliśmy, że to kwestia kilku dni, aż spadnie na nas kolejna bomba.

Jednego jednak nie przewidzieliśmy – jak to wszystko się zakończy.



Ja, Paul i Meghan byliśmy sami w mieszkaniu. Annie i Edward wyszli rano na zakupy i żeby trochę pochodzić po mieście. Chciałam iść razem z nimi, że by nie błąkali się sami, ale powiedzieli, że dadzą sobie radę.

- Zerkniesz na zupę ? – zapytałam mężczyznę. Gotowałam właśnie jarzynową na obiad i nie chciałam, żeby się przypaliła – Położę tylko Meg spać i zaraz wracam.

- Jasne. – rzucił, wstając z kanapy i podchodząc do kuchenki.

Wzięłam małą na ręce i poszłam w kierunku swojej sypialni. Mimo, że niedawno jadła, postanowiłam, że jeszcze ją nakarmię.

Siedziałam na łóżku, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. To pewnie Edward i Annie, pomyślałam.

- Otworzę ! – krzyknął Paul, po czym usłyszałam jego kroki – Czego tutaj chcesz ?! – warknął nagle.

Zdziwiona, odłożyłam Meghan do łóżeczka i podeszłam do drzwi mojej sypialni, uchylając je by zobaczyć, kto przyszedł.

W progu mieszkania stał Jackson.

- Oj, co tak ostro ? – prychnął mój były – Nie zaprosisz kuzyna do środka ?

- Daruj sobie i lepiej powiedz, po co przyszedłeś. – zażądał Paul – Jeśli chcesz grozić Belli, to lepiej stąd idź. Nie pozwolę ci się do niej zbliżyć. Ani do niej, ani do Meghan.

- Proszę, proszę. – prychnął Jackson, wykrzywiając usta w krzywym uśmiechu – Teraz bawisz się w bohatera ? Mam ci przypomnieć, jak to wszystko się zaczęło ?

- O co ci chodzi ? – spytał Paul zdezorientowany. Ja również byłam skołowana.

- Dobrze wiesz, o co. – odparł mój były chłopak – Tobie nie chodzi o dobro ani Belli, ani tego dziecka. Żaden z ciebie rycerz w lśniącej zbroi. Mścisz się i tyle. Ja odbiłem tobie żonę, więc ty postanowiłeś wykorzystać sytuację i zabrałeś mi dziewczynę i córkę. Nie jest tak ?

Nie, pomyślałam, Paul nie jest taki. Nie wykorzystałby mnie do własnej zemsty. Przecież on mnie kocha !

Jednak on uparcie milczał. Nie bronił się, ani nie zaprzeczał.

Poczułam, że w moich oczach zbierają się łzy. Nie mogłam w to uwierzyć. Mój cały świat legł w gruzach.

Myślałam, że komuś na mnie zależy, że w końcu mam rodzinę. A wychodzi na to, że po raz kolejny byłam głupia i dałam się wykorzystać.

Doszłam do wniosku, że czas się ujawnić.

- To prawda ? – zapytałam, pojawiając się na korytarzu. Jackson prychnął na mój widok, a na jego twarzy odmalował się wyraz triumfu. Paul patrzył na mnie z winą w oczach.

- Bella, kochanie... - zaczął, ale ja mu przerwałam.

- Tak czy nie ?!

- Tak, ale... - próbował się wytłumaczyć, ale ja po raz kolejny weszłam mu w słowo.

- Nie ! Nie chcę tego słuchać. Obaj jesteście siebie warci !

Gdy to powiedziałam, szybko zawróciłam do sypialni i zamknęłam za sobą drzwi, zamykając je na klucz.

Podeszłam do szafy, wyjęłam z niej walizkę i czym prędzej zaczęłam wkładać do niej rzeczy moje i Meghan. Wzrok miałam rozmyty, bo teraz płakałam już na całego.

- Bella ! – Paul zaczął walić do drzwi – Porozmawiajmy na spokojnie, proszę ! Daj mi wyjaśnić !

Zignorowałam go. Jeśli myśli, że dam sobie dalej mydlić oczy, to grubo się myli. Wystarczająco już usłyszałam.

Kiedy spakowałam już wszystkie rzeczy, wzięłam Meghan na ręce i z rozmachem otworzyłam drzwi. Paul stał oparty o ścianę, a gdy wyszłam, stanął prosto i podszedł do mnie.

Jacksona nigdzie nie było widać.

- Bella, co ty robisz ? – spytał przerażony.

- Wyprowadzam się. – powiedziałam, kierując się do wyjścia.

- Czekaj ! – krzyknął, łapiąc mnie za rękę. Odwrócił mnie do siebie przodem i już chciał coś powiedzieć, ale go ubiegłam.

- Daj mi święty spokój ! – warknęłam – Nie mam ochoty ani zamiaru cię słuchać. Nie uwierzę w ani jedno twoje słowo. Dla ciebie ja i Meghan nie istniejemy.

Wyrwałam rękę z jego uścisku i czym prędzej wyszłam z mieszkania. Paul wybiegł za mną, chcąc mnie zatrzymać, ale nie zdążył.

Nim dobiegł, ja z córką na rękach zniknęłyśmy w windzie. 



---------------------------------------------------------------------


Piszcie w komentarzach, co myślicie i gwiazdkujcie ;-).

Kolejny rozdział w czwartek :-D. 

Zawalczę o ciebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz