Rozdział 4

18.5K 674 59
                                    

Całą noc nie mogłam spać. Ciągle myślałam o tym, co zaproponował mi Paul.

Z jednej strony miałam ochotę pojechać na ten ślub i pokazać Jacksonowi, że dałam sobie radę i go nie potrzebuję, a z drugiej – trzęsłam się w środku na samą myśl o spotkaniu z nim.

Kiedy rano wstałam i weszłam do łazienki, przestraszyłam się na swój widok w lustrze – miałam wory pod oczami, bladą cerę, a moje włosy wyglądały tak, jakby jakiś ptak uwił sobie w nich gniazdo.

Westchnęłam i ignorując swój wygląd, wzięłam szybki prysznic, po czym wróciłam do sypialni po małą.

Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam, że jej łóżeczko jest puste.

Czym prędzej skierowałam się do salonu i okazało się, że Paul kołysze małą na rękach, stojąc przy oknie i wyglądając przez nie. Pod nosem nucił jakąś melodię, a Meg leżała w jego ramionach i patrzyła na niego uważnie, co jakiś czas wymachując piąstkami i gaworząc cicho.

Kiedy mężczyzna usłyszał moje kroki, spojrzał na mnie i zapytał:

- Chyba się nie wyspałaś, co ?

- Nie za bardzo. – przyznałam, wchodząc do kuchni i uruchamiając ekspres do kawy – Myślałam o ślubie Scarlett.

- Gdybym wiedział, że rano będziesz wyglądała jak trup, w życiu nie powiedziałbym ci o tym wczoraj wieczorem. – stwierdził, patrząc na mnie z troską.

- Nie. – zaprzeczyłam szybko i dotknęłam jego ramienia – Dobrze, że mi powiedziałeś. I doszłam do wniosku, że powinnam jechać.

- Naprawdę ? – spytał z niedowierzaniem, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

- Naprawdę. – zaśmiałam się – W ten sposób udowodnię wszystkim, a przede wszystkim Jacksonowi, że dałam sobie radę i teraz jestem szczęśliwa. A co najważniejsze raz na zawsze zamknę rozdział zatytułowany ,,Jackson".

- Obiecuję, że cały czas będę przy tobie. – zapewnił mnie szybko Paul – Nie pozwolę, żeby tobie i Meghan spotkała jakakolwiek przykrość.

- Wiem. – uśmiechnęłam się do niego i objęłam rękoma w pasie, przytulając się niezdarnie, bo musiałam uważać na moją córkę. – Robisz to od roku.

Mężczyzna nic już nie powiedział, tylko pocałował mnie w czubek głowy.

- A teraz daj mi małą. – powiedziałam, przerywając ciszę i odsuwając się od niego – Muszę ją nakarmić.

- Jasne. Ja w tym czasie przygotuje nam śniadanie. – zapewnił pospiesznie, po czym wyszłam do mojej sypialni, żeby nakarmić Meghan.


Parę minut później wróciłam do Paula, a jedzenie stało już na stole.

- Wow, szybko ci poszło. – powiedziałam pod wrażeniem. Mi zazwyczaj przygotowywanie śniadania zajmuje więcej czasu, bo co chwilę muszę sprawdzać, czy z Meghan wszystko w porządku.

- Dzięki. – Paul uśmiechnął się do mnie – Siadaj, na pewno jesteś głodna.

Położyłam małą w leżaczku, a sama usiadłam na krześle.

- Jakie masz plany na dzisiaj ? – spytał nagle mężczyzna.

- W sumie żadne. – wzruszyłam ramionami – Dzień jak co dzień. A ty ?

- Tak sobie pomyślałem, że skoro jest sobota, to może wybierzemy się na zakupy ? – zaproponował – Za dwa tygodnie mamy lecieć do LA , więc od razu rozejrzelibyśmy się za jakimiś rzeczami potrzebnymi na wyjazd. Wiem, że jest jeszcze sporo czasu, ale czemu by nie skorzystać z okazji ? Zawsze lepsze to niż siedzenie cały dzień w domu.

Zawalczę o ciebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz