Rozdział 37

10.6K 485 13
                                    

Od prawie godziny siedzieliśmy w samochodzie. Meghan zaczynała już popłakiwać i się denerwować, a jeśli ona się denerwowała – to ja również.

- To nie ma sensu. – powiedziałam do Scar i Willa – Siedzimy tutaj ponad godzinę, a ona ani na krok nie ruszyła się z domu. Lepiej stąd jedźmy.

- Poczekaj jeszcze moment. – poprosiła dziewczyna – Jest dopiero dziesiąta. Może jeszcze coś się wydarzy, a jeśli to przegapimy, to co wtedy ?

- Dobra, niech ci będzie. – westchnęłam, opierając głowę o zagłówek i patrząc do góry.

- Ej, coś się dzieje. – zawołał Will po paru minutach. Wszyscy spojrzeliśmy na dom Margaret i rzeczywiście – kobieta gdzieś się wybierała, razem z córką. Zatrzymała taksówkę i wsiadła do niej.

- Dalej, jedziemy. – pogoniłam mężczyznę, który właśnie odpalał silnik i powoli, utrzymując odpowiednią odległość, by nie wzbudzać podejrzeń, zaczęliśmy ją śledzić.

Ciekawe, czy to coś istotnego czy tylko fałszywy alarm, pomyślałam.


Paul P.O.V.

- Gdzie on jedzie ? – mruknął mój tata. Od dwudziestu minut śledziliśmy Jacksona. Już mieliśmy się poddać i wracać do domu, gdy mój drogi kuzyn wybiegł na zewnątrz jak oparzony, wyraźnie się gdzieś spiesząc.

- Zaraz się tego dowiemy. – odpowiedziałem, uważając, żeby za bardzo nie zbliżyć się do auta Jacksona. Tylko tego brakuje, żeby się zorientował, że ma ogon.

Pół godziny później dojechaliśmy do firmy, w której pracuje Jackson. Wjechał samochodem do firmowego parkingu podziemnego i zniknął nam z oczu.

- To chyba jednak fałszywy alarm. – stwierdziła moja mama – Po prostu przyjechał do pracy.

- Może. – odparłem – Na wszelki wypadek poczekajmy tutaj jeszcze trochę, może coś się wydarzy.


********


O szesnastej, zawiedzeni wróciliśmy do domu. Will, Scar, Bella i Meg już na nas czekali.

- I co ? – mruknąłem. Wszyscy byliśmy w nieciekawych humorach. Myśleliśmy, że jednak uda nam się czegoś dowiedzieć, ale to chyba fałszywy trop. Jackson pojechał rano do firmy, potem miał kilka spotkań biznesowych, a na niedawno wyjechał z pracy i wrócił do domu.

- Nic. – Bella wzruszyła ramionami – Nie wydarzyło się dosłownie nic. Rano Margaret zawiozła Sophie do szkoły, potem pojechała do pracy do cukierni w której pracuje jako sprzedawczyni, a dwie godziny temu odebrała córkę ze szkoły i wróciły do swojego mieszkania.

- Wygląda na to, że Jackson nie maczał palców w pojawieniu się twojej byłej żony. – stwierdziła Scar.

Nagle poczułem się tak, jakby ogromny ciężar spoczął na moich ramionach. W głębi serca miałem nadzieję, że czegoś się dowiemy, że to wszystko to jednak kolejna intryga Jackosna.

W mojej głowie zrodziło się po raz kolejny pytanie: A co jeśli Sophie to rzeczywiście moja córka?


Isabella P.O.V.

Widziałam jak Paul bije się ze swoimi myślami. Wiedziałam doskonale, co go nurtuje, bo mnie męczyło to samo pytanie: Czy Sophie to rzeczywiście jego córka ?

Wiedziałam, że musimy poważnie porozmawiać i lepiej zrobić to prędzej niż później.

- To co teraz ? – zapytał Will.

- Nie wiem. – odpowiedziała Scarlett – Przemyślimy całą sprawę jeszcze raz i może uda nam się coś wymyślić.


********


Dochodziła dwudziesta trzecia, a my nie mieliśmy żadnych innych pomysłów. Było jasne, że każdy z nas był pewien, że to Jackson wymyślił tę całą intrygę razem z Margaret. Wychodzi na to, że jednak się myliliśmy i teraz nie mieliśmy pomysłu, co dalej.

- Paul, możemy porozmawiać ? – poprosiłam go. Wszyscy siedzieliśmy w salonie, pogrążeni w swoich myślach.

- Tak, pewnie. – rzucił, otrząsając się z otępienie i razem, trzymając się za ręce, wstaliśmy z kanapy i poszliśmy do naszej sypialni. – O czym chciałabyś porozmawiać ?

- Chciałam się dowiedzieć, co masz zamiar zrobić, jeśli okaże się, że Sophie to jednak twoja córka ? – spytałam prosto z mostu. To pytanie męczyło mnie przez całe popołudnie i musiałam je w końcu z siebie wyrzucić.

Mężczyzna westchnął, siadając na łóżku i schował twarz w dłonie.

- Nie wiem. – szepnął – Nie myślałem nad tym do tej pory. W ogóle nie dopuszczałem do siebie takiej myśli.

- Dziecko potrzebuje ojca. – stwierdziłam, siadając obok niego – Nawet jeśli ostatnie sześć czy siedem lat nie wiedziało o twoim istnieniu, to ma prawo do ciebie. Matka nie wystarczy.

- Jeśli próbujesz mi powiedzieć, że powinienem zostawić ciebie i Meghan, żeby na powrót związać się z Margaret i stworzyć z nią ,,rodzinę", to pomyśl jeszcze raz. – warknął, patrząc mi prosto w oczy. Szczerze ? Kamień spadł mi z serca. Bałam się, że właśnie do takiego wniosku dojedzie: że lepiej będzie, jeśli wróci do swojej byłej żony i stworzy z nią rodzinę, dla dobra swojej córki. – Bo ja nigdzie się nie wybieram. Ty i Meghan jesteście całym moim światem. – Paul wziął głębszy oddech i kontynuował – Dopiero gdy dowiedziałem się o jej romansie z Jacksonem, uświadomiłem sobie, że tak naprawdę to nigdy jej nie kochałem. Po prostu na siłę chciałem się z kimś związać i akurat padło na nią. Zastanawiamsię, czy z jej strony to kiedykolwiek była miłość, czy zwykłe zauroczenie. W końcutak łatwo przychodziło jej zdradzanie mnie. Paradoksalnie, bardziej zabolałamnie zdrada Jacksona. Przez wiele lat traktowałem go jak brata, a on zrobił cośtakiego. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie mu to wybaczyć. Nie żeby on oto prosił.W ogólenie okazał żadnej skruchy po tym wszystkim i do tej pory tego nie robi. Ale  co do jednego jestem w stu procentach pewien: kocham ciebie i naszą córkę ponad wszystko. I nie zrezygnuję z was za żadne świata.

- To dobrze. – szepnęłam, biorąc jego twarz w dłonie – Bo ja nie potrafiłabym pozwolić ci odejść. Za bardzo cię kocham.

Paul popatrzył na mnie przez chwilę, po czym pocałował mnie mocno. Zaskoczył mnie, przez co przewróciłam się na łóżko, a on zawisł nade mną. Gdy zabrakło nam tchu, zjechał pocałunki na moją szczękę i szyję.

- Jesteś na mnie skazana do końca życia i jeszcze dłużej. – mruknął między pocałunkami.

- I vice versa. – zaśmiałam się.

- Prysznic ? – zaproponował Paul, patrząc na mnie z psotnym błyskiem w oku.

- Czemu nie. – stwierdziłam. Zanim zdążyłam się zorientować, porwał mnie na ręce i skierował się do łazienki, zamykając za sobą drzwi kopniakiem.

Jedno trzeba przyznać – to był długi prysznic.


-----------------------------------------------


Piszcie w komentarzach, co myślicie i gwiazdkujcie ;-).

Kolejny rozdział pojawi się w poniedziałek wieczorem :-D. 

Zawalczę o ciebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz