Rozdział 30

11.9K 514 19
                                    

- Jak tylko zobaczyłem ciebie i Jacksona wtedy, dwa lata temu na obiedzie u jego rodziców wiedziałem, że do niego nie pasujesz. – stwierdził nagle, przerywając ciszę. Spojrzałam na niego zdziwiona i zapytałam:

- Serio ?

- Tak. – pokiwał głową – Byłaś taka...naturalna. Zupełnie inna niż wszystkie dziewczyny, z którymi do tej pory się spotykał. Już wtedy coś mnie do ciebie ciągnęło, ale wiedziałem, że jesteś z nim. A ja, w przeciwieństwie do mojego drogiego kuzyna, nie kradnę innym dziewczyn.

No teraz to mnie całkiem zaskoczył. Spodobałam mu się już dwa lata temu ?! Przecież nawet za dużo ze sobą nie rozmawialiśmy, zamieniliśmy ze sobą raptem kilka zdań !

- Widzę, że cię przez moje wyznanie aż ci mowę odebrało. – zakpił Paul.

- A dziwisz się ? – spytałam – Ciekawe jakbyś ty zareagował, gdybym ci powiedziała coś takiego. Dlaczego wcześniej mi tego nie powiedziałeś ?

- Po części nie dopuszczałem do siebie myśli, że coś do ciebie czuję, a po części wiedziałem, że dopiero co skończyłaś jeden związek. Zaczynanie kolejnego w takim momencie to nie jest zbyt dobry pomysł, nie sądzisz ? – stwierdził.

- Racja. – pokiwałam głową, zgadzając się z nim – Ale cieszę się, że w końcu zdobyłeś się na to wyznanie.

- Ja też. – Paul puścił do mnie oczko i pocałował mnie, tym razem nie próbując niczego więcej, bo miał świadomość, że jest z nami Meg.


********


Dni, które pozostały do rozprawy minęły mi w mgnieniu oka – innymi słowy, zdecydowanie za szybko.

- Gotowa do wyjścia ? – zapytał Paul. Do sądu jechaliśmy wszyscy, ale Annie zostanie z Meghan w pobliżu, nie będzie jej na rozprawie. Mówiłam jej, że nie musi, że mogę znaleźć kogoś innego do opieki, ale stanowczo zaprotestowała, mówiąc, że chce spędzić jak najwięcej czasu z wnuczką, bo nie wie, kiedy znowu nadarzy się taka okazja. Ona i Edward muszą za dwa dni wracać do LA, i tak już długo u nas zabawili.

- Tak. – westchnęłam, ostatni raz przeglądając się w lustrze. Ubrałam się w czarną sukienkę do nad kolano, na krótkim rękawie, do tego rajstopy w kolorze opalonego brązu i czarne szpilki. Włosy zebrałam w dobieranego warkocza i zrobiłam delikatny makijaż na twarzy. – Możemy iść.

- Dajesz radę ? – zapytała Natalie. Moja przyjaciółka, jak tylko dowiedziała się o terminie rozprawy, powiedziała stanowczo, że za nic w świecie nie może jej zabraknąć i cytuję: ,,chce pogrążyć tego gnoja tak, że aż zapomni jak się nazywa".

- Średnio. – przyznałam zgodnie z prawdą – Czuję, że jeszcze moment, a zejdę z tego świata. Jestem kłębkiem nerwów.

- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. – pocieszała mnie Scar, która właśnie do nas podeszła – Mamy niezbite dowody przeciwko niemu, tak łatwo się nie wiwinie.

- Mam nadzieję. – westchnęłam, po czym zerknęłam na zegarek – Lepiej jedźmy, już po dziewiątej, a chcę być tam wcześniej.

Jechaliśmy dwoma samochodami, bo wiadomo, że do jednego wszyscy się nie zmieścimy. Do pierwszego wsiadłam ja z Meghan, Paul i Natalie, a do drugiego Scarlett, Will i rodzice.

Mała też chyba czuła, że coś się święci, bo od rana była niespokojna – cały czas popłakiwała i była marudna.

- Zaraz będziemy na miejscu. – oznajmił Paul, który siedział za kierownicą.

- Okej. – zdołałam tylko wydusić.

- Wiesz, że cię kocham, prawda ? – spytał Paul, patrząc we wsteczne lusterko – I że będę przy tobie na dobre i na złe ?

- Wiem. – uśmiechnęłam się do niego niepewnie – Też cię kocham.


********


Dwadzieścia minut później dojechaliśmy na miejsce. Scarlett i rodzice przyjechali chwilę wcześniej i czekali na nas przed gmachem sądu.

- Jakby co, to jestem pod telefonem. – powiedziałam Annie, niechętnie oddając jej Meghan – Jedna wiadomość i jestem.

- Bello, proszę cię. – ofuknęła mnie kobieta i kiwnęła głową w stronę Scarlett i Paula – Wychowałam tę dwójkę, myślę, że całkiem nieźle. Poradzę sobie z jednym niemowlakiem.

- Wiem, po prostu... - westchnęłam – boję się, co mnie tam czeka. Nie wiem, czy jestem na to wszystko gotowa.

- Pamiętaj, że my wszyscy jesteśmy z tobą, nie jesteś sama. – wtrącił Edward.

- Wiem. I za to wam dziękuję. – uśmiechnęłam się, patrząc na nich wszystkich po kolei.

- Wchodzimy ? – zapytał Will.

- Tak, nie ma co zwlekać. – stwierdziłam i ruszyłam w stronę wejścia, a Paul trzymał mnie za rękę. 

Gdy doszliśmy na odpowiednie piętro, Jackson, jego rodzice i ich prawnik już tam byli. Kurczę, a chciałam być tutaj przed nimi.

Jak widać, szczęście omija mnie szerokim łukiem.

- Proszę, proszę... - prychnął mój były na nasz widok, wstając z krzesła. Renee patrzyła na nas z krzywym uśmiechem, a z twarzy Phila nic nie można było odczytać. Jeśli już, to ogromne znudzenie. Jakby wcale nie chciał tu być, tylko go do tego zmuszono.

- Kogo to moje oczy widzą ? – kontynuował Jackson, z tym swoim krzywym uśmieszkiem – Matka mojej córki ze swoją świtą. Lepiej być nie może.

- Daruj sobie, co ? – warknęła Natalie – Już wystarczająco dużo namieszałeś.

- Kto ? – mężczyzna udał zdziwienie – Ja ? Nigdy w życiu !

Scar już chciała coś powiedzieć, ale ją powstrzymałam.

- Nie warto. – szepnęłam, łapiąc ją za rękę – Usiądźmy na razie i poczekajmy, aż się zacznie.

Gdy to powiedziałam, zajęłam miejsce jak najdalej od Jacksona i jego rodziców, a reszta podążyła za mną.


---------------------------------------------------------------


Proces tuż, tuż...Jak wszystko się potoczy ?

Piszcie w komentarzach, co myślicie i gwiazdkujcie ;-).  

Kolejny rozdział pojawi się w czwartek wieczorem :-D. 

Zawalczę o ciebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz