Rozdział 7

15.4K 604 24
                                    

Gdy wylądowaliśmy w Los Angeles, na lotnisku czekali na nas rodzice Paula. Widziałam ich raz w życiu, na rodzinnym obiedzie ponad dwa lata temu, gdy byłam jeszcze w związku z Jacksonem.

- Paul ! – krzyknęła jego matka, podbiegając do nas i zamykając syna w niedźwiedzim uścisku. Była drobną kobietą o kasztanowych włosach, zebranych w schludnego koka, ubrana w lniane spodnie koloru khaki i biały T – shirt na krótkim rękawie.

Po chwili oderwała się od Paula, po czym uważnie spojrzała na mnie i Meghan, którą trzymałam w ramionach.

- Wiem, że już się poznałyśmy, ale nie miałyśmy okazji dłużej porozmawiać. – zwróciła się do mnie – Ale z tego, co opowiadał nam Paul, jesteś aniołem, nie kobietą.

Poczułam, że na moje policzki występując rumieńce.

– Oj, Annie, daj spokój. Nie widzisz, że onieśmielasz dziewczynę ? – wtrącił ojciec Paula, podchodząc do nas i obejmując żonę w pasie. – Miło znów cię widzieć, Bello.

– Mi też jest bardzo miło państwa widzieć. – uśmiechnęłam się do nich szeroko.

– Aj tam, jakich państwa. – prychnęła kobieta – Ja jestem Annie, a ten obok to Edward.

– Dobrze. – pokiwałam głową.

– A to maleństwo to musi być Meghan, twoja córka. – zmieniła temat Annie.

– Zgadza się. – powiedziałam dumnie. Co jak co, ale moją kruszyną lubiłam się chwalić całemu światu.

– Jest śliczna. Tak samo jak mamusia. – oznajmiła, głaszcząc małą po brzuszku i uśmiechając się szeroko, a ja po raz kolejny poczułam, że się rumienię.

- Może zbierajmy się do domu, co ? – wtrącił Edward – Na pewno jesteście zmęczeni po długim locie.

- Pewnie. – Paul pokiwał głową, po czym chwycił mnie za rękę i poprowadził w stronę wyjścia z hali przylotów.


********


- Przygotowałam wam dwa pokoje na górze, jeden obok drugiego. – oznajmiła Annie, gdy dojechaliśmy do domu. Rodzice Paula mieszkali w pięknym, dwupiętrowym domu z ogromnym ogrodem i basenem. Dodatkowym atutem było to, że z miejsca, w którym mieszkali było dosłownie dwa kroki na plażę. Będę miała okazję zobaczyć zachód słońca nad oceanem.

- A, i do twojego pokoju Bello wstawiłam łóżeczko dziecięce, które zalegało u nas na strychu. Dzięki temu nie będziesz musiała się martwić, że Meghan spadnie z łóżka w nocy. – dodała jego mama, uśmiechając się do mnie ciepło i wprowadzając do mojego pokoju. Gdy tylko to powiedziała, uświadomiłam sobie, że z minuty na minutę coraz bardziej kocham tę kobietę.

Nagle poczułam ukłucie w sercu. Ja nigdy nie zaznałam tyle matczynej troski i ciepła. Dlatego kiedy urodziła się Meg, postanowiłam, że będę najlepszą matką na świecie.

Taką, jaką nie potrafiła być moja.

- Zostawię cię teraz na chwilę samą, a za jakąś godzinę podam obiad. – wyrwał mnie z rozmyślań jej głos.

- Może coś ci pomogę w kuchni ? – zaproponowałam.

- Nie ma mowy. – kobieta zaprzeczyła stanowczo – Jesteś tutaj gościem, poza tym dopiero co przyjechaliście. Na pewno masz ochotę na prysznic i chwilę odpoczynku. A, i na obiedzie będą Scarlett i Will.

- Okej, to do zobaczenia za chwilę. – powiedziałam, uśmiechając się szeroko.

Kiedy zostałam sama w swojej sypialni, uważnie rozejrzałam się po pokoju. Pomieszczenie miało kształt prostokąta, szerszego w poprzek. Ściany były pomalowane na chłodny błękit, a na podłodze leżał granantowy, miękki dywan. Na przeciwko wejścia znajdowało się ogromne okno, z którego widać było ocean. Przed nim było ustawione dwuosobowe łóżko, a obok mała szafka nocna. Po lewej stronie łoża dostawiono spanie dla Meghan, za co byłam bardzo wdzięczna.

Poza tym przy lewej ścianie stała dwudrzwiowa, ciemnobrązowa szafa na ubrania.

Do pokoju przynależała ładnie urządzona łazienka z narożną wanną.

Zanim zdążyłam się rozebrać i wejść do łazienki, usłyszałam pukanie do drzwi, a po chwili do środka zajrzał Paul.

- Pomyślałem, że może zajmę się małą, gdy ty będziesz brała prysznic ? – zaproponował, uśmiechając się do mnie.

- A ty nie chcesz odpocząć ? – spytałam zaskoczona – Na pewno też jesteś zmęczony.

- Ja przespałem się chwilę w samolocie. – machnął ręką – Poza tym, możemy się wymienić: najpierw ty się wykąpiesz, a ja zajmę się Meg, a potem ja zajmę łazienkę. Co ty na to ?

- W porządku. – pokiwałam głową, ciesząc się, że nie będę musiała aż tak się spieszyć, żeby wrócić do małej. Wiedziałam, że jest w dobrych rękach. 

Weszłam do łazienki, wcześniej zabierając ze sobą kosmetyczkę, ręcznik i ciuchy na zmianę. Napełniłam wannę gorącą wodą, dolewając do niej mojego ulubionego płynu do kąpieli o zapachu truskawki, po czym się rozebrałam i zanurzyłam w kąpieli.

Muszę przyznać, że nie wiedziałam, czy dobrze robię zgadzając się i przyjeżdżając na ten ślub. Przecież ja praktycznie nie znam tych ludzi ! Widziałam ich dwa lata temu i to przelotnie, zamieniliśmy ze sobą raptem może dwa zdania !

Ale dzisiejszego popołudnia, gdy przyjęli mnie u siebie w domu jak członka rodziny, zrozumiałam, że dobrze zrobiłam słuchając Paula.

Ja nigdy nie miałam prawdziwej rodziny i zawsze czułam, że czegoś mi brakuje. Rodzice Paula dawali mi namiastkę tego, jak wygląda prawdziwy dom.

Nawet jeśli miało to trwać tylko tydzień, to jestem gotowa przyjąć choćby tyle. I teraz mam gdzieś to, czy zobaczę Jacksona, czy nie. Nie dam mu niczego popsuć.

Moje rozmyślania przerwał płacz Meghan. Czym prędzej wyskoczyłam z wanny, owinęłam się ręcznikiem i wróciłam do sypialni.

Miałam gdzieś to, że Paul widzi mnie w niczym tylko w ręczniku, praktycznie półnagą. Moja córka jest dla mnie najważniejsza.

- Chyba jest głodna. – powiedział mężczyzna, lustrując mnie wzorkiem, a ja poczułam się tak, jakby mnie rozbierał oczami – Nie chce się uspokoić.

- Daj mi ją, nakarmię ją. – poprosiłam, wyciągając ręce w jego kierunku, by podał mi córkę.

- Jasne. – rzucił, czym prędzej dając mi Meg – To teraz ja pójdę do siebie i wezmę prysznic.

- Ok., do zobaczenia na dole. – szepnęłam. Po chwili zostałam w swojej sypialni sama i jak najszybciej zaczęłam karmić Meghan, żeby już nie płakała.

Jak Boga kocham, to dziecko wyje głośniej niż syrena alarmowa. 


-------------------------------------------


Co stało się z rodzicami Belli ? 

Kolejny rozdział pojawi się prawdopodobnie jutro wieczorem, ale nic nie obiecuję ;-). 

Zawalczę o ciebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz