Rozdział 24

12.8K 516 17
                                    

W POPRZEDNIEJ CZĘŚCI:

- Ooo, patrzcie, patrzcie... - rzucił – Sierotka wreszcie odnalazła swoje miejsce w świecie. Powiem ci coś, oni się o ciebie nie troszczą: oni się nad tobą litują.

Edward już chciał coś powiedzieć, ale Paul go uprzedził.

Doskoczył do Jacksona i walnął go w szczękę tak mocno, że tamten aż upadł na podłogę. Zupełnie jak wtedy w McDonaldzie.

Prawnik mojego byłego chłopaka pomógł mu się podnieść i siłą zmusił go, żeby dał nam spokój.

- Pożałujecie tego ! – krzyknął jeszcze na odchodnym – Wszyscy tego pożałujecie !


---------------------------------------------------------------


- Wszystko okej ? – spytał Paul, podchodząc do mnie i biorąc moją twarz w swoje dłonie.

- Tak. – powiedziałam niemrawo – Ale nie musiałeś tego robić. Nie musiałeś go bić.

- Właśnie, że musiałem. – rzucił, zaciskając nerwowo szczęki.

- Mój syn ma rację, skarbie. – wtrącił Edward, gdy chciałam coś powiedzieć – Należało mu się.

- Ale teraz może się mścić i zatruwać nam życie jeszcze bardziej. – stwierdziłam, nagle przerażona myślą, do czego jest w stanie posunąć się Jackson.

Westchnęłam tylko, nie wdając się z nimi w zbędną dyskusję, po czym poprosiłam cicho:

- Możemy jechać do domu ?

- Jasne. – odparł Paul, obejmując mnie ramieniem i całując w czubek głowy.


********


Kiedy weszliśmy do mieszkania, zdziwiliśmy się na widok dwóch walizek postawionych w korytarzu, tuż obok drzwi.

- Mamo ?! – zawołał niepewnie Paul.

- Jesteśmy w salonie ! – odkrzyknęła Annie, widocznie czymś uradowana. Gdy tylko weszliśmy do pokoju, znaliśmy powód: na kanapie siedzieli Scarlett i jej mąż, William, trzymając się za ręce.

- Co wy tutaj robicie ? – spytał Paul, autentycznie zaskoczony.

- Też się cieszę, że cię widzę, braciszku. – prychnęła Scar, wstając z kanapy i podeszła do nas. Najpierw przytuliła Paula, po czym zamknęła mnie w morderczym uścisku.

- Nie...mogę...oddychać... - zdołałam wychrypieć. Ta dziewczyna ściska niczym imadło.

- Puść ją, siostra ! – oburzył się mój chłopak – Ona się już robi blada na twarzy !

- Sorka. – szepnęła Scarlett, patrząc na mnie przepraszająco.

- Nie ma sprawy. – zaśmiałam się – Też się cieszę, że cię widzę. Ale czemu przyjechaliście ?

Dziewczyna nagle spoważniała, a w jej oczach tliło się coś na kształt furii.

- Rozmawiałam wczoraj z mamą przez telefon i dowiedziałam się, co ten kretyn, zwany moim kuzynem kombinuje. – wyjaśniła, siadając z powrotem na kanapie, ciągnąc mnie za sobą Przyjechaliśmy wam pomóc.

Zawalczę o ciebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz