Rozdział 17

13.4K 543 18
                                    


Poczułam, że w moich oczach zbierają się łzy. Paul i jego rodzina robią dla mnie tak wiele, a ja tylko dokładam im problemów.

- A co stało się z twoją ciotką ? – spytał nagle mężczyzna.

- Kiedy poszłam na studia, poznała Rafaela, Włocha. – uśmiechnęłam się odruchowo – Po zarówno moich, jak i jego długich namowach, zgodziła się wyjść za niego za mąż i teraz mieszkają razem w Veronie, we Włoszech. Chcieli, żebym wyjechała razem z nimi, ale ja wolałam zostać tutaj. Przywiązałam się do Nowego Jorku. Rozmawiamy czasem przez telefon, ale nie chcę obarczać jej swoimi problemami. I tak wiele dla mnie zrobiła.

- Dobrze, że chociaż na nią możesz liczyć. – powiedział Paul.

- Tak, to wspaniała kobieta. – stwierdziłam.

- No dobra, nie zajmuję ci więcej czasu. – stwierdził, wstając i kierując się do drzwi – Śpij dobrze.

- Ty też. – szepnęłam – I dziękuję ci. Za wszystko.

- Do usług. – puścił do mnie oczko i już go nie było.

Zasnęłam z uśmiechem na ustach.


********


- Może powinniśmy wracać do domu ? – spytałam Paula następnego dnia przy śniadaniu. Annie spojrzała na mnie przerażona i wtrąciła:

- Dlaczego ?

- Przez Jacksona. – wyjaśniłam – Nie chcę obarczać was moimi problemami.

Kobieta popatrzyła na mnie srogo i zapytała:

- Ile razy mam powtarzać, że ty i Meghan jesteście częścią naszej rodziny ? Twoje problemy są naszymi problemami. Nie zostawimy cię z tym samej. Poza tym, Edward jest już na spotkaniu z prawnikiem. Nie wykręcisz się z tego.

- No właśnie, zgadzam się z moją mamą. – dodał Paul – Nie zapominaj, o czym wczoraj rozmawialiśmy.

- Dobrze, dobrze. Już nic nie mówię. – podniosłam ręce w geście kapitulacji – To co w takim razie teraz robimy ?

- Poczekamy aż tata wróci od prawnika i zobaczymy co powie. – stwierdził Paul – Wtedy zdecydujemy, co dalej.


Paul P.O.V.

Nie dawałem tego po sobie poznać, szczególnie przy Belli, ale w środku aż się we mnie gotowało.

Jakim prawem Jackson zakładał w sądzie sprawę przeciwko niej ? Bella jest dobrą matką i każdy sąd przyzna mi rację.

Poza tym, co – Jackson nagle po roku przypomniał sobie, że jest ojcem ? Teraz chce zgrywać kochającego i troskliwego tatusia ?

Nie wydaje mi się, trochę na to za późno.

- Nie ściskaj tak tego blatu, bo zaraz pęknie. – z rozmyślań wyrwał mnie głos mamy. Bella poszła na górę nakarmić małą, więc zostaliśmy w kuchni sami.

- Przepraszam. – mruknąłem i rozluźniłem uścisk.

- Co cię tak zdenerwowało ? – spytała delikatnie.

- Jackson. – warknąłem. Na sam dźwięk jego imienia, wszystko się we mnie gotowało. – Jakim prawem on w ogóle grozi Belli, że odbierze jej małą ?

Mama spojrzała na mnie z politowaniem.

- Oboje dobrze znamy tego chłopaka i wiemy, że nie ma skrupułów. – powiedziała – On jest w stanie posunąć się do wszystkiego, byle dopiąć celu, który sobie obrał.

- Ale gdy widzę jak Bella się martwi... - zacząłem, ale mama weszła mi w słowo:

- Kochasz ją.

- Tak. – pokiwałem głową – Powiedziałem jej o tym wczoraj, gdy byliśmy na plaży.

- I co ona na to ? – spytała podekscytowana.

- Nic. – nie wiem czemu, ale na wspomnienie o tym, że Bella nie odwzajemniała moich uczuć, robiło mi się smutno. Bałem się, że ona nigdy nie poczuje tego, co ja czuję do niej.

- Nie martw się, będziecie razem. – moja rodzicielka uśmiechnęła się do mnie z otuchą.

- Skąd wiesz ? – popatrzyłem na nią zdziwiony.

- Nazwij to kobietą intuicją. – wzruszyła ramionami – Wiem i tyle. Ale musisz być cierpliwy, synku. Musisz dać Belli trochę czasu. Na razie za dużo się dzieje.

- Wiem. – pokiwałem głową – Dam jej tyle czasu, ile będzie potrzebować. Na nią warto czekać. 


- No ja myślę. – mruknęła moja mama, po czym wyszła z kuchni, zostawiając mnie samego ze swoimi myślami.

Po chwili usłyszałem otwieranie drzwi wejściowych i w korytarzu pojawił się mój tata.

- Hej, i czego się dowiedziałeś ? – doskoczyłem do niego, jak tylko zamknął za sobą drzwi.

- Poczekaj, coś ty w takiej gorącej wodzie kąpany ? – spytał, uśmiechając się krzywo – Zawołaj Bellę i mamę i usiądźmy wszyscy na spokojnie w salonie.

- Okej. – pokiwałem głową i szybko poszedłem na górę. Zapukałem do drzwi jej sypialni i gdy usłyszałem ciche ,,proszę", nacisnąłem klamkę i wszedłem. Dziewczyna siedziała z małą na rękach i kołysała ją, nucąc pod nosem jakąś melodię. Na mój widok podniosła wzrok i uśmiechnęła się.

- Chodź na dół, tata już wrócił. – powiedziałem, odwzajemniając uśmiech.

- Jasne, już idę. – rzuciła i wstała z łóżka, kierując się do drzwi.

Gdy znaleźliśmy się już wszyscy w salonie, mój ojciec zaczął:

- Prawnik powiedział, że bez twardych dowodów Jackson nic w sądzie nie ugra. Ale warto być przygotowanym na wszelką okoliczność. Powiedziałem mu pokrótce, jaki jest Jackson i razem doszliśmy do wniosku, że on bez skrupułów posunie się do oszustwa. Mój znajomy obiecał się nam pomóc, pomimo że Nowy Jork jest daleko stąd.

- Zaczynam się bać. – powiedziała nagle Bella – Sprawa robi się coraz poważniejsza.

- Ale my się nie damy. – odparłem, obejmując ją ramieniem i całując w czoło – Nikt nie odbierze nam Meghan.

Dziewczyna spojrzała na mnie z dziwnym błyskiem w oku i pocałowała w szczękę.

Zdziwił mnie jej gest, ale jedno jest pewne – w tej chwili byłem najszczęśliwszym facetem pod słońcem.


---------------------------------------------------------------


Średnio mi wyszedł ten rozdział, bo za bardzo nie miałam pomysłu :-(.

Postaram się dodać coś jutro wieczorem, ale nic nie obiecuję :-).  

Zawalczę o ciebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz