Rozdział 9

15.1K 598 40
                                    

Paul P.O.V.

Kiedy wszedłem do kuchni, moja mama kroiła pomidory i wykładała wędliny na srebrne tace.

- W czym ci pomóc ? – zapytałem, podchodząc do niej.

- Obierz ogórki i pokrój je w pasterki, a potem pokrój chleb krajalnicą. – powiedziała.

Przez chwilę pracowaliśmy w ciszy, kiedy moja rodzicielka nagle spytała:

- Co jest między tobą a Bellą ?

Popatrzyłem na nią zaskoczony i odparłem:

- Nic, a co ma być ?

- Błagam, tylko nie wciskaj mi takiego kitu. – popatrzyła na mnie z politowaniem – Jestem twoją matką i znam cię na wylot. Poza tym, widzę jak na nią patrzysz.

- No jak ? – westchnąłem i skrzyżowałem ręce na piersi.

- Tak samo jak twój ojciec patrzył na mnie niedługo potem, gdy się poznaliśmy. – wyjaśniła – Jakby była centrum twojego wszechświata. Ona i ta mała.

Prychnąłem tylko i rzuciłem:

- Wydaje ci się. Bella jest moją przyjaciółką i tyle. Nic między nami nigdy nie było i nie ma.

- Co nie znaczy, że nigdy nie będzie. – zauważyła, wskazując na mnie nożem.

- Proszę cię, mamo. – jęknąłem – Daruj sobie. I nie próbuj mnie z nikim zeswatać, świetnie radzę sobie sam.

- Właśnie widzę. – mruknęła pod nosem, ale ja udałem że nie słyszę. Nie chcę wdawać się z nią w niepotrzebne dyskusje, które do niczego nie prowadzą.

Kiedy moja mama wbije sobie coś do głowy, nie ma zmiłuj.


Isabella P.O.V.

Kiedy parę minut po ósmej, ubrana w jeansowe szorty, seledynową koszulkę bez rękawów i z włosami zebranym w koński ogon zeszłam na dół, przy stole zastałam już wszystkich.

Ułożyłam Meghan w foteliku, który wczoraj wieczorem przyniósł Edward, a sama zajęłam miejsce przy stole.

- Za pół godziny wychodzimy. – ogłosiła Scralett, patrząc na mnie z uśmiechem.

- Jasne, ja w razie co jestem gotowa, więc czekam tylko na twój sygnał. – odpowiedziałam.

- Ok., to zjemy i już nas nie ma. – zaśmiała się i zwróciła się do swojej mamy – O której godzinie zaczną zjeżdżać się goście ?

- Koło południa. – powiedziała Annie, po czym spojrzała na mnie z troską wymalowaną na twarzy – Chociaż Jackson ma być wcześniej, bo uparł się, żeby pomóc w przygotowaniach.

Na dźwięk jego imienia poczułam, że cały mój dobry humor szlak trafił.

- Jakby był tu potrzebny. – prychnęła Scarlett, po czym wywróciła oczami. Z tonu jej głosu wywnioskowałam, że dziewczyna niezbyt przepada za swoim kuzynem.

Ciekawe, czym ją do siebie zraził.

– Oj, już nie marudź. – ofuknęła ją Annie – Chce to niech przyjeżdża, każda para rąk się przyda.

- Sama też go nie lubisz, więc teraz go nie broń. – zaatakowała siotra Paula – W ogóle kto go tu zaprosił ?

- Scarlett Marie Miller ! – krzyknęła jej matka – To nasza rodzina, nie wolno tak mówić.

Zawalczę o ciebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz