Tradycyjnie dziękuję za komentarze i zapraszam na rozdział 49.
Ino, od kiedy Sakura odprowadziła ją do domu, próbowała zasnąć. Ludzie po alkoholu w końcu zasypiają bardzo szybko – niektórzy to zawsze i wszędzie, ale on mimo wszelkich starań nie dała rady. Leżała dobry kwadrans, przewracając się z boku na bok, ale to nic nie dało.
– Sai, ty draniu, to przez ciebie – mruknęła do siebie, nie mogąc wyrzucić z głowy tego, co się dzisiaj stało.
Wstała z łóżka i chociaż wiedziała, że Sakurze wcale by się ten pomysł nie spodobał, postanowiła poszukać swojego byłego chłopaka. Wściekłość już trochę z niej opadła i w tym momencie chciała z nim po prostu porozmawiać. A później najwyżej wyrwie mu, co ma mu wyrwać i będzie mogła się pogodzić ze smutnym losem.
Westchnęła ciężko, wychodząc na zewnątrz. Mimo późnej pory było przyjemnie ciepło. Nad Konohą rozciągała się rozgwieżdżone niebo, w oddali, mimo późnej pory, dobiegały jeszcze krzyki ludzi, a ona zaczęła szukać Saia. Wiedziała, że było tylko kilka miejsc w wiosce, w których mógł przebywać, więc kiedy w żadnym z nich go nie znalazła, wyszła poza granice wioski.
Sai czasami lubił przebywać w lesie i szkicować. Teraz co prawda było ciemno i niewiele by zobaczył, ale Ino wciąż odczuwała skutki alkoholu i nie myślała racjonalnie. Po chwili zobaczyła w oddali błysk, a zaraz potem potężny huk. Burza – pomyślała, ale nie zamierzała zaniechać poszukiwań. Wysiliła cały swój niezbyt pracujący w stanie nietrzeźwym umysł, żeby zlokalizować Saia. Może właśnie chciał narysować pioruny? Kto go tam wie. Chyba tak naprawdę nic o nim nie wiedziała, choć wydawało jej się, że jest inaczej. Sai zawsze był do bólu szczery, nawet gdy musiał powiedzieć coś niezbyt miłego lub niewygodnego. Więc dlaczego teraz?!
Znów rozległ się huk i tym razem niebo rozbłysło ognistą poświatą. Nie... To nie była burza. Ino zatrzymała się i skupiła jeszcze bardziej. Każdy inny mógłby w takim stanie mieć problem ze zlokalizowaniem chakry ninja stojącego dwa metry dalej, ale Ino posiadała swoje unikalne umiejętności. W końcu pochodziła z klanu Yamanaka. Zacisnęła oczy i w końcu... To nie był Sai, ale... Wyczuła dwie potężne chakry. Naruto i Sasuke. Znowu się bili? Ale żeby tak po nocy? Nie mieli lepszej pory na trening? Ino wzruszyła ramionami i ruszyła w ich stronę. Może oni będą wiedzieli, gdzie zniknął Sai. Musiała z nim porozmawiać i to nie mogło czekać do jutra.
Sai siedział na konarze drzewa, oparty o pień. Miał przy sobie małą lampkę, ale nawet mimo tego nie ruszył ołówka ani pędzelka. Przyszedł na swoją ulubioną polanę jakiś czas temu, żeby trochę odpocząć po całym dniu ukrywania się, ale chwilę później, ni stąd, ni zowąd, pojawił się tam Naruto razem z Sasuke i... To wyglądało, jakby jeden drugiego gonił. A potem zaczęli się bić. I to tak naprawdę bić, bo ciągle wrzeszczeli na siebie i wyglądali tak, jakby naprawdę chcieli zrobić sobie krzywdę. A raczej Sasuke tak wyglądał.
Saiowi przypomniały się dawne czasy, kiedy Naruto latami go ściągał, a w zamian dostawał tylko pogardę, już nie wspominając o próbach zabicia go. Mimo to nigdy nie zrezygnował, czego Sai wtedy nie umiał zrozumieć.
Z chwili na chwilę walka robiła się coraz ostrzejsza, więc w końcu uznał, że lepiej będzie ewakuować się w bezpieczne miejsce. Miał świadomość, że przebywanie obok tej dwójki, kiedy walczyli w taki sposób, nie było bezpieczne. Widział, co się stało z Doliną Końca, nie wspominając już o innych miejscach, gdzie z ładnego lasku zostawały zgliszcza. dlatego wybrał sobie jedno z najwyższych drzew i obserwował. Nie słyszał, co do siebie krzyczeli, ale obaj używali swoich zaawansowanych form, więc byli doskonale widoczni w ciemności. Saiowi przyszło nawet do głowy, żeby zacząć ich rysować Już miał wyjąć szkicownik, gdy coś, a raczej ktoś, przykuł jego uwagę.
![](https://img.wattpad.com/cover/101069090-288-k923815.jpg)
CZYTASZ
SasuNaru Hiden
FanfictionCzwarta Wielka Wojna Shinobi dobiegła końca i wszystko wraca do normy. Bohaterowie są już dorośli, mają po osiemnaście lat, zaczynają się tworzyć związki. Jednak okazuje się, że nie do końca takie, jakich niektórzy z nich oczekiwali. Bo o ile Naruto...