Rozdział 20.

2.4K 146 27
                                    

Spotkania i zakłady.

Po całym tym zajsciu podczas pełni Alliosn przenocowała Lydię, żeby wszyscy mogli odpocząć przed próbą wyjaśnia tego wszystkiego. Następnego dnia zorganizowaliśmy zebranie w domu Scotta, na którym byli wszyscy łącznie z Derekiem i Peterem.
Dowiedziałam się, że kiedy Lydia krzyknęła mnie już nie było w pokoju i tyle. Nic więcej nie wiadomo, no może jeszcze to, że wyszłam oknem. Oczywiście po powrocie do domu dostaliśmy niezłą reprymende od mamy, po której wysłuchaniu poszliśmy spać. Nathan uparł się, że będzie spał ze mną, tak dla bezpieczeństwa.
A teraz jesteśmy tu, w domu Scotta i czekamy na Allison i Lydię.

- Zadzwonię do Lyds - powiedział zniecierpliwiony Stiles.

W tym samym momencie Malia wciągnęła gwałtownie powietrze i obwieściła Stilinskiemu, że już są. Po chwili do domu weszły dziewczyny i bez wstępów Lydia opowiedziała o swoim przeczuciu, na temat jej śmierci.

- Banshee nie mogą wyczuć własnej śmierci - powiedziałam jednocześnie z Nathanem. Nasze spojrzenia się spotkały i oboje uderzyliśmy się w nogi krzycząc: - Fuks! Raz, dwa, trzy, moje szczęście! Kamień, nożyce, papier!

- Do trzech wygranych? - zapytałam, kiedy Nath wygrał.

Liam zaczął się z nas śmiać, ale taki już był nasz zwyczaj. Mówimy coś w tym samym momencie i gramy w fuksa, kto ma go więcej wygrywa.
Zagraliśmy jeszcze trzy rundy, ale ostatecznie to Nathan wygrał.

- Skończyliście te idiotyczną zabawę? - zapytała pogardliwie Malia. - Możemy wrócić do tematu?

- Właśnie - poparła ją Lydia. - Skąd o tym wicie?

- Taka jest natura zdolności parapsychologicznych - odparł Nathan. - My, w naszych wizjach, też nie możemy zobaczyć niczego, co dotyczy naszego losu. Nie bezpośrednio.

- Ty też jesteś wróżką? - zapytał Peter ze złośliwym uśmieszkiem. - Gdzie twoje skrzydełka i magiczny pyłek.

Derek szturchnął swojego wujka i kiwnął głową w moją stronę, a późnej posłał Scottowi bardzo wymowne spojrzenie. Chłopak odpowiedział tym samym i już po chwili zaczął temat mojej nocnej eskapady.

- Może lunatykowała - palnął Stiles.

- Była pełnia, a moje oczy lśniły na zielono. To na pewno było lunatykowanie zwłaszcza, że prawdopodobnie z domu wyszłam oknem - powiedziałam z sarkazmem. Stiles jednak za bardzo się nie przejął i powiedział:

- Niebieski i żółty daje zielony.

Spojrzałam na niego zdziwiona, bo jego rozumowanie było logiczne i nielogiczne jednocześnie.

- Nie ugryzł mnie żaden wilkołak.

- Nie trzeba ugryzienia - powiedział Derek. - Czasami wystarczy rana od pazurów, a ty miałaś takich sporo.

Jęknęłam cicho pod nosem i oparłam się o siedzącego obok Theo. Nie dość, że mamy wrogie stado na karku to jeszcze ta afera z moimi oczami. W dodatku jest to moja druga amnezja w ciągu miesiąca, co jakoś mnie nie pociesza.

- A gdyby zastosować na niej metodę Deatona na odzyskanie wspomnień? - zaproponował Isaac, a ja się od razu ożywiłam.

- Nie ma mowy - wtrąciła Alliosn. - Ty jesteś wilkołakiem, dla Ciebie to nie było tak niebezpieczne, jak będzie dla niej.

Przewróciłam oczami, bo i tak zrobię wszystko, żeby odzyskać wspomnienia.
Theo położył mi rękę na ramieniu i zaczął nią jeździć w górę i dół, jakby chciał mnie podnieść na duchu i chyba mu się udało. Przeniosłam wzrok z kłócących się Isaaca, Alliosn i Scotta na resztę zgromadzonych, a szczególnie na Liama mając nadzieję, że wie o jakim sposobie mówił Isaac. Ten widząc pytanie wymalowane na mojej twarzy wzruszył ramionami, na co ja cicho westchnęłam.
Nagle po domu rozniosło się gwizdanie Petera, którym zwrócił na siebie uwagę, po czym powiedział:

- Nie sądzicie, że decyzja należy do Jessicy?

- Od kiedy to ty jesteś głosem rozsądku? - zapytał Stiles.

Mężczyzna wzruszył ramionami i z źle wróżącą miną powiedział:

- Od kiedy Malia zgodziła się na przejęcie mojego nazwiska.

Spojrzenia wszystkich spoczęły na Malii. Dziewczyna wzruszyła ramionami i zignorowała pytania Jacksona na ten temat mówiąc, że odbiegamy od właściwego. Tym razem wzrok zgromadzonych padł na mnie, a ja z pewnością siebie w głosie zapytałam:

- To, co muszę zrobić?

- Być bliską śmierci - odpowiedział Isaac.

Klasnęłam entuzjastycznie w dłonie i zapytałam, kiedy zaczynamy. Mason i Corey patrzyli na mnie jak na wariatkę, a Theo starał się wybić mi ten pomysł z głowy, z resztą tak jak większość. Oprócz Petera i Malii jedyną osobą, która milczała był Nathan.

- Nie zamierzasz jej przekonać, że to zły pomysł? - zapytał Theo z pretensją w głosie.

- Nie da się. Jak się uprze to nie ma zmiłuj.

Uśmiechnęłam się pod nosem i odsunęłam od Theo, na ramieniu którego do tej pory się opierałam. Usiadłam prosto i przypomniałam Liamowi o moim zakładzie z Nathem na temat nauczenia się otwierania zamka wsuwką. Chłopak od razu zamilkł, co świadczyło o tym, że dobry argument wybrałam. Późnej skierowałam się do Theo i przypomniałam mu o zakładzie dotyczącym tego, kto z nas wytrzyma dłużej bez rozmawiania i dotykania tego drugiego. On również zamilkł, bo ten zakład też wygrałam.

- Takich zakładów mogę wymienić jeszcze ponad dwadzieścia, więc przejdźmy do części, w której mówicie mi, jak chcecie zaprowadzić mnie na skraj życia i śmierci. Co wy na to?

Scott przetarł twarz dłonią. Patrzył na mnie przez chwilę z niemym pytaniem wymalowanym na twarzy. Nadal miał nadzieję, że zmienię zdanie, ale grubo się mylił. Postanowiłam, klamka zapadła, nie ma odwrotu.
McCall widząc, że jestem nieugięta westchnął głośno i powiedział:

- Obniżymy twoją temperaturę do takiej, kiedy bicie serca jest praktycznie zerowe.

No cóż, przynajmniej będzie zabawnie...

Pisząc fragment o tym, jak to Peter został głosem rozsądku chciało mi się płakać 😂

PS. Najlepsze życzenia z okazji Mikołajek!

Opublikowano: 14:51 6 grudnia 2017

Little Lies |Teen Wolf| ☑️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz