Rozdział 39.

1.8K 124 32
                                    

Płomień serca.

Razem z Alexem biegliśmy przez las w stronę szkoły, skąd chciałam zadzwonić po Natana, Jacksona, Der.. po wsparcie. Wszystko szło, a nawet biegło wspaniale, ale okazało się, że chłopakom nie udało się zatrzymać Ortrosa pod kliniką i ten ruszył moim śladem.
Skąd wiem?
Właśnie przed nim uciekam.

- Alex! - krzyknęłam, kiedy McKagan rzucił chłopakiem o drzewo.

Zacisnęłam dłonie w pięści. Poczułam, że pod wpływem adrenaliny moje oczy zaczęły lśnić, ale nigdy nie spodziewałabym się, że podpalę kogoś siłą woli.
Mężczyzna w pierwszym momencie zaczął krzyczeć, ale ogień nie robił mu krzywdy, nie z mojej perspektywy. Być może ranił go psychicznie, ale nie miałam czasu się nad tym zastanawiać. Pobiegłam do Alexa, który zdążył się już pozbierać i razem kontynuowaliśmy ucieczkę.

- Już niedaleko - wysapałam widząc między drzewami zarys szkoły.

Wybiegliśmy z lasu wprost na drogę, którą jechał samochód, ale udało nam się uniknąć uderzenia.
Z oddali dało się słyszeć odgłos strzału z pistoletu i ryk kilku wilkołaków.

- Idziemy - powiedział Alex łapiąc mnie za ramię.

Kiwnęłam głową i ruszyliśmy w stronę biblioteki, czyli jednego otwartego wejścia do szkoły.
Będąc w bibliotece zastawiliśmy drzwi ławką, ale wątpiłam, że na coś się to nam zda.
Oparłam się o ścianę obok mnie i starałam się unormować oddech po szaleńczym biegu.

- Jak szyja? - zapytałam nadal lekko dysząc.

- Przeżyję - odparł chłopak. - Masz telefon?

Pokręciłam głową, jednocześnie odepchnęłam się od ściany i ruszyłam w stronę stanowiska bibliotekarki, gdzie znajdował się telefon stacjonarny.
Na szczęście numer Nathana znałam na pamięć, więc już po chwili czekałam aż ten odbierze.

- Gdzie jesteście? - zapytał bez wstępów. - Słyszeliśmy wycie i to nie jedno. Jesteś cała?

- Ja i Alex jesteśmy w bibliotece. Scott, Theo, Isaac i Dean próbowali odciągnąć McKagana, ale nie wiem, czy im się udało.

Przez chwilę Nathan nie odpowiadał, ale słyszałam w tle jakieś rozmowy, a momentami wręcz krzyki.

- Allison zaraz u was będzie - powiedział w końcu. - Nam zajmie to trochę więcej czasu. Nie daj się zabić!

Słysząc dźwięk oznaczający zakończenie połączenia odłożyłam słuchawkę na miejsce i spojrzałam na Alexa. W ułamku sekundy moje oczy się rozszerzyły. Podeszłam do chłopaka i zaczęłam oglądać jego szyję.
W miejscach gdzie McKagan zaciskał palce były widoczne ślady pazurów. Zignorowałabym je gdyby nie fakt, że krew, która z nich wypływała była mieszaniną czerwieni i czerni.

- Alex - zaczęłam - mów szczerze. Jak się czujesz?

Chłopak spojrzał na mnie i z udawaną ignorancją w głosie odparł:

- Jak gówno.

Wciągnęłam gwałtownie powietrze, bo w tym samym czasie usłyszałam huk dochodzący od wejścia.

- Zabarykadowaliście się tam, czy co? - zapytała Allison, a ja odetchnęłam z ulgą. - Otwierać!

Odsuneliśmy stół od drzwi i wpuściliśmy dziewczynę do biblioteki, ale zaraz po tym stół wrócił na swoje miejsce pod drzwiami.

- Uno - ten stół za wiele wam nie da. Secundo - twoja krew śmierdzi bardziej niż zwykle.

Spojrzałam na Alexa, który od dłuższego czasu trzymał się za szyję. Z pomiędzy jego palców prześwitywała krew i nadal była mieszanką dwóch kolorów.
Allison natomiast przestała oddychać, co znaczyło, że zapach krwi Alexa był dla niej naprawdę uciążliwy.

- Witam.

Odwróciłam się gwałtownie i spojrzałam na Castiela i Sama, którzy się za nami pojawili.
Łowca odbezpieczył pistolet i spojrzał na nas, prawdopodobnie oceniając nasz stan.

- Gdzie jest Dean? - zapytał.

- Ze Scottem, Isaaciem i Theo - odpowiedziałam. - Jest szansa, że jeszcze żyje.

Spojrzenie, które posłał mi Sam mogłoby zabić, a ja wolałam jeszcze pożyć, więc odpuściłam sobie kolejne komentarze tego typu.
Nagle zadzwonił telefon łowcy. Ten szybko odebrał i po krótkiej wymianie zdań włączył na głośnik.

- Wpakowałem w tego sukinsyna prawie cały magazynek, a on nadal żyje! - wykrzyczał Dean. Czyli jednak żyje. - Cass, możesz mi powiedzieć, czemu, do krówki nędzy, on nadal żyje?!

Castiel zdziwił się, przez co zapanowała cisza.

- Strzelałeś w serce? - zapytał po chwili.

- Masz mnie za idiotę?! - Nagle w tle dało się słyszeć ryk. - Pośpiesz się i powiedz, jak go zabić!

- Po przemianie jego serce jest po prawej stronie - powiedział spokojnie anioł.

Dean po tych słowach od razu się rozłączył.

- Dlaczego nie powiedziałeś o tym od razu? - zapytał rozdrażniony Sam.

- Nikt nie pytał.

Miałam ochotę uderzyć głową o stół, ale na moje nieszczęście ten, który blokował drzwi właśnie dostał zniszczony, tak samo jak drzwi.
Allison wysunęła kły, a przez jej wampirzą prędkość nawet nie zauważyłam, kiedy rzuciła się na sprawcę, czyli McKagana. Sam w tym czasie strzelił w prawy bok potwora, ale niestety ten atakując Allison zdołał uniknąć pocisku.
Chciałam im pomóc, ale Alex upadł na ziemię. Szybko znalazłam się koło niego i ku mojemu zdziwieniu Cass też.

- Co mu się stało? - zapytał oglądając jego szyję.

Spojrzałam na McKagana i tyle wystarczyło Castielowi.
Anioł dotknął dwoma palcami czoła Alexa, a jego rany w ułamku sekundy zniknęły. Oddech chłopaka stał się bardziej wyrównany, a po chwili mógł już normalnie funkcjonować.

- Zabierz go stąd - powiedziałam do Castiela, na co ten kiwnął głową.

Anioł złapał Rookera za ramię i zniknął razem z nim.
Odwróciłam się w stronę Sama, Allison i McKagana. Poczułam ciepło w całym moim ciele i wiedziałam już, że jest sznasa na wygraną.

Jutro (w moje urodziny) pojawi się ostatni rozdział i epilog 😢

Opublikowano: 10:25 29 grudnia 2017

Little Lies |Teen Wolf| ☑️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz