Rozdział 36.

2K 127 14
                                    

Koszmarna noc.

Dean siedział sztywno na krześle przy biurku, a obok niego stał Sam. Po klasie, w której się znajdowaliśmy, krążył Cass, a ja, Theo, Nathan oraz Scott, którego ściągneliśmy do szkoły siedzieliśmy w ławkach. Chłopak początkowo widząc kuzynów zmienił kolor oczu na czerwony, ale szybko go uspokoiliśmy, a Cass od razu zaczął pytać go, czy to on jest Prawdziwym Alfą.

- Błagam, odłóż to - jęknął Nathan widząc, jak Cass ogląda szczura w formalinie. - Mam dziwne przeczucie, że to upuścisz, a zapach formaliny do najpiękniejszych nie należy.

Mężczyzna spojrzał na czarnowłosego i bez słowa odłożył pudełko, w którym był szczur, na miejsce i podszedł pod tablicę.
Sam chcąc przerwać ciszę, która zapanowała w klasie zapytał:

- Jak zabić tego Ogara?

Cass już otwierał usta, żeby odpowiedzieć, ale głos zabrał McCall:

- My nie zabijamy.

- Możecie nie mieć wyboru - odparł anioł. - Zadaniem Ogara Chaosu jest zabicie dzieci Asmodeusza, to jest priorytet, ale przejęcie mocy od Prawdziwego Alfy może być dla niego dużym bonusem, dlatego radzę wam wyposażyć się w srebro zamoczone w wodzie z Jordanu.

Dean bez słowa wstał i zaczął przeglądać zawartość szaf w klasie. Kiedy odwrócił się w naszą stronę miał w dłoni słoik, który wręczył Castielowi.

- Mógłbyś?

Mężczyzna kiwnął głową i zniknął.
Wciągnęłam gwałtownie powietrze, bo nie przywykłam do tego, że ktoś rozpływa się w powietrzu.
Położyłam głowę na ramieniu Theo i zaczęłam wpatrywać się w krajobraz za oknem. Zaczynało się już robić ciemno, a ja byłam strasznie zmęczona od nadmiaru emocji. W dodatku sojusz z, jak się okazało, braćmi Winchester wydawał mi się w tym momencie dziwnie nierealny.

- Skąd znacie Castiela? - zapytał Sam chrząkając przy tym.

Spojrzałam na Nathana dając mu tym samym znak, żeby to on opowiadał. Chłopak westchnął i powiedział:

- W naszej starej szkole był taki idiota, który stwierdził, że wezwie anioła, żeby mu służył. Nie wiem, skąd miał rytuały, ale udało mu się. Tym aniołem był Castiel. Okazało się, że ten idiota nie tylko go przyzwał, ale i pidporządkował sobie. Mścił się na swoich wrogach, a kiedy doszło do mnie i Jess musieliśmy zainterweniować. Pomogliśmy Cassowi i zostaliśmy... sojusznikami, bo wtedy przyjaciółmi bym nas nie nazwał.

- Mam wodę.

Spojrzałam na Castiela, który pojawił się w klasie koło Scotta, przez co ten lekko się wzdrygnął. Nie dziwiło mnie to, bo sama często tak reaguję.

- Żyjesz? - usłyszałam pytanie Theo. Pokręciłam głową, na co ten cicho westchnął. - Zabiorę Cię do domu.

Byłam na wpół przytomna, dlatego kiedy Theo wziął mnie na pannę młodą nie zaczęłam się z nim kłócić o to, że umiem chodzić.

- Dacie sobie radę bez nas - powiedział do reszty. - Żegnamy.

Wtuliłam się mocniej w Theo prawie przez to zasypiając, ale jakoś się jeszcze trzymałam. Po kilku minutach chłopak posadził mnie w jego samochodzie i odjechaliśmy spod szkoły. Nie wiedziałam, czy jedziemy do niego czy do mnie, ale byłam zbyt zmęczona, żeby o tym myśleć.
Kiedy wreszcie Theo zatrzymał samochód okazało się, że jednak przyjechał pod swój dom. Wysiadłam z auta i ruszyłam w stronę wejścia.

- Hej! - krzyknęłam, kiedy chłopak znów wziął mnie na ręce. - Dam sobie radę!

Theo parsknął śmiechem na moje słowa, a ja zrobiłam urażoną minę.

- Ledwo stoisz. Poza tym jesteś moją księżniczką, a księżniczki nie powinny się przemęczać.

Przewróciłam oczami i dopiero teraz zorientowałam się, że jesteśmy już w pokoju chłopaka.
Theo delikatnie położył mnie na łóżku i usiadł koło mnie. Spojrzałam na niego, a z moich ust wydobyły się słowa:

- Kocham Cię.

Chłopak patrzył się tępo na poduszkę leżącą koło mojej głowy, jakby moje słowa go zaskoczyły. Po chwili pochylił się nade mną i patrząc mi w oczy kazał powtórzyć.

- Kocham Cię - powiedziałam nieco ciszej, ale bez wahania.

Usta Theo wygięły się w kpiącym uśmiech, ale zanim zdążyłam coś powiedzieć pocałował mnie. Podczas pocałunku dłonie chłopaka zacisnęły się ma moich ramionach, a w dodatku poczułam, że jego pazury przecinają mi skórę. Kiedy Raeken odsunął się ode mnke jego oczy świeciły na niebiesko, co mnie przeraziło, bo powinny świecić na żółto.

- Nienawidzę Cię - powiedział wbijając mi pazury w ramiona.

Zamknęłam oczy i krzyknęłam, ale kiedy znów je otworzyłam byłam sama. Leżałam na łóżku Theo, ale jego samego nie było w pokoju. Szybko dotknęłam swoich ramion, ale nie znalazłam na nich żadnych ran.
Z moich oczu poleciały łzy, bo przez chwilę myślałam, że Theo mógł mnie oszukać a nawet zabić.

- Wszystko w porządku?

Spojrzałam na drzwi, w których stał Theo jedynie z ręcznikiem na biodrach. Wzięłam głęboki wdech i pokręciłam głową.

- To tylko koszmar, wszystko w porządku.

Theo zdziwił się moimi słowami, ale starał się tego nie okazywać. Podszedł do mnie, przez co lekko się spięłam.
Chłopak pochylił się nade mną i pocałował w czoło, a na mojej twarzy zagościł delikatny uśmiech, który powiększył się, kiedy powiedział, żebym dobrze spała.
Raeken odwrócił się i ruszył w stronę drzwi, a ja zebrałam się w sobie i powiedziałam:

- Kocham Cię.

Chłopak spojrzał na mnie i z uśmiechem odpowiedział:

- Ja Ciebie też.

Po tych słowach zniknął za drzwiami, a ja zostałam sama bojąc się zasnąć.

Jak wam mija drugi dzień świąt?

Opublikowano: 14:42 26 grudnia 2017

Little Lies |Teen Wolf| ☑️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz