Rozdział 37.

1.9K 125 4
                                    

Błędy i inne takie.

- Powiedz mi, powiedz mi czy kochasz mnie czy nie, kochasz mnie czy nie, kochasz mnie czy nie
Chcę być twoim szczęściem mam szczęście czy nie, mam szczęście czy nie, mam szczęście czy nie?
Ooooh, oooh
Być dla ciebie szczęściem
Ooh, ooh
Próbuję robić to co kochankowie (ooh)
Być dla ciebie szczęściem
Ooh, ooh
Próbuję robić to co kochankowie (ooh)*

- Przestań!

Spojrzałam z rozbawieniem na Jackosna i Isaaca, którzy krzyknęli to słowo w tym samym czasie. Zrobili to, żeby uciszyć Theo, który prawie całą przerwę śpiewa tą samą piosenkę. O ile śpiewanie jest dobrym określeniem.

- Masz dziś za dobry humor - zaczął Liam - zabiłeś kogoś?

Posłałam chłopakowi wrogie spojrzenie, ale ostatecznie i tak na mojej twarzy pojawił się lekki grymas zwany uśmiechem, co Liam odwzajemnił.

- Witajcie, dzieci!

Spojrzałam na Nathana, który z głupkowatym wyrazem twarzy szedł w naszą stronę. Liam widząc jego zachowanie mruknął pod nosem coś, co brzmiało jak 'następny', po czym westchnął z udawanym bólem.
Czarnowłosy w tym czasie stanął koło mnie i dosłownie się na mnie uwiesił. Teatralnie złapał się za serce i powiedział dramatycznym tonem:

- Wylądowałem na dywaniku.

- To dlaczego szczerzysz się jak głupi do sera? - zapytał znudzony Jackson.

- Bo Jess też na nim wyląduje.

Otworzyłam szerzej oczy i spojrzałam zdziwiona na brata. Chciałam go zapytać, dlaczego bym miała, ale usłyszałam, jak ktoś woła moje nazwisko. Kiedy zlokalizowałam tą osobę okazało się, że jest to Sam.
Theo najwidoczniej też go zauważył, bo zmarszczył brwi, złapał mnie za dłoń i powiedział:

- Nigdzie beze mnie nie idziesz.

Słodko.
Stanęłam na palcach i pocałowałam chłopaka najpierw w policzek, a późnej gwałtownie wpiłam się w jego usta.
Theo zaskoczony moim gestem przez chwilę stracił wątek, przez co puścił moją dłoń, a ja to wykorzystałam. Szybko się od niego odsunęłam i pobiegłam w stronę Sama dając znak Nathanowi, żeby w razie potrzeby przytrzymał Theo.
W kilka sekund znalazłam się koło łowcy i razem z nim ruszyłam przez korytarz prawdopodobnie w stronę jego klasy.
Będąc na miejscu nie zdziwiłam się widząc, że Dean i Cass też tu są.

- Coś przeskrobałam? - zapytałam niewinnie.

- Dlaczego miałabyś coś skrobać?

Chyba większość od razu domyśliła się, że Cass zadał to pytanie, ale na szczęście Dean obiecał, że wyjaśni mu to później.

- Przed chwilą rozmawialiśmy z Nathanem - zaczął Sam - ale chcemy też poznać twoje zdanie w tej sprawie.

Ruchem ręki zachęciłam go żeby kontynuował, jednocześnie usiadłam na ławce, bo stanie jakoś mi się nie uśmiechało.

- Wiesz, że McKagan jest tylko naczyniem dla Ogara? - zapytał Dean, na co kiwnęłam głową. - A wiesz, że McKagan jest martwy? Przynajmniej byłby gdyby nie to, że w jego ciele zagnieździł się dwugłowy pies.

Spojrzałam na płaszcz Cassa, który nagle wydał mi się jakiś interesujący.
Przypuszczałam, że Patrick może być martwy, ale mieszkając w Beacon Hills nauczyłam się, że zawsze warto szukać sposobu, żeby pomóc nawet w takich przypadkach.

- Chcecie go zabić - powiedziałam, ale po chwili poprawiłam - dobić.

- On chce zabić Ciebie i Nathana, a korzystając z okazji wszystkich twoich nadnaturalnych przyjaciół - rzucił Dean tak swobodnie, że przeszedł mnie dreszcz.

Otwierałam usta, żeby odpowiedzieć, ale moją uwagę przykuł Castiel, który zaczął rozglądać się dookoła, a to znaczyło tylko jedno. Zniknie. Zanim jeszcze zdążyłam o tym pomyśleć on już rozpłynął się w powietrzu, na co Sam westchnął.

- Ja się do niego modlić nie będę, mnie nigdy nie słucha.

Uniosłam brew na słowa Sama. Po charakterze Dean'a wydaje mi się, że ten raczej się nie modli tylko każe mu zejść na Ziemię.
Westchnęłam i wróciłam do głównego tematu moich rozmyślań.

- Chcecie znać moje zdanie? - zapytałam, na co mężczyźni kwinęli głowami. - Po co? I tak zrobicie to, co uważacie za słuszne.

Zeszłam z ławki i ruszyłam w stronę drzwi. Wyciągnęłam rękę w stronę klamki, ale zatrzymałam ją w połowie drogi.

- Nie dbam o to, czy zginę - zaczęłam - ale jeśli zagrozi moim przyjaciołm wpakujcie w niego tyle kul, żeby sam Belzebub go nie poznał.

Po tych słowach szybko opuściłam klasę, czego od razu pożałowałam, bo za drzwiami stał Theo.

- Ile słyszałeś?

- Wystarczająco.

Zadzwonił dzwonek, ale zignorowałam ten fakt, bo, szczęście w nieszczęściu, mam teraz okienko. Theo oczywiście nie przejmuje się nieobecnością w szkole, więc czułam, że zapowiada się długa rozmowa.
Bez słowa udaliśmy się do biblioteki, ale widziałam, że Theo całą drogę starał się nie wysunąć pazurów, zebh wbić je w dłoń.

- Przepraszam - powiedziałam opierając się plecami o regał. - Nie pomyślałam, że mogłabym Cię zranić i...

- Właśnie - przerwał mi Theo. - Nie pomyślałaś.

Spuściłam głowę. Ton jego głosu był tak zimny, że aż chciało mi się płakać, bo chłopak nie używał takiego w stosunku do mnie od bardzo dawna.

- Oboje jesteśmy beznadziejni w przepraszaniu... - szepnęłam.

Theo lekko się rozluźnił, ale trwało to tylko chwilę.

- Jessica - zaczął - powiedziałaś, że nie dbasz o to, czy zginiesz. Myślisz, że zwykłe 'przepraszam' coś tu da?

Pokręciłam głową.

- Nie mam serca - powiedział. Chciałam od razu zaprzeczyć, ale nie zdążyłam. - Oddałem je tobie, a ty nawet nie dbasz o nie.

Zatkało mnie. Theo nigdy tak otwarcie nie mówił o swoich uczuciach nawet, kiedy byliśmy tylko we dwoje. Moje słowa musiały uderzyć go tam gdzie boli.
Dopiero teraz zrozumiałam, jak głupio zrobiłam mówiąc coś takiego. Po moim policzku popłynęła jedna łza, ale zignorowałam ją i wyszeptałam:

- Przepraszam... Wiem, że to mało, ale nie chciałam tego powiedzieć.. nie chciałam Cię zranić, ale jeśli spojrzysz na to z mojej strony zauważysz, że powiedziałam to, co powiedziałam - zatrzymałam się, żeby wsiąść wdech, bo zaczęło mi brakować powietrza w płucach - bo Cię kocham i wolałabym zginąć niż żyć bez Ciebie.

Czułam się taka... naga. Nie wiedziałam, że potrafię się tak otworzyć przed kimkolwiek oprócz Nathana.
Dłoń Theo powoli spoczęła na moim policzku, podniósł mi głowę tak, że patrzyłam mu w oczy i powiedział:

- Żadne z nas nie zginie.

Czując ciepło ust Theo na moim czole z oczu poleciały mi kolejne łzy.
Bałam się, że nie dotrzyma tej obietnicy.

*Przetłumaczony fragment piosenki Maroon 5 - What lovers do

Przepraszam, że tak późno, ale pomagałam rodzicom w pracy i się zeszło 😦

Opublikowano: 19:44 27 grudnia 2017

Little Lies |Teen Wolf| ☑️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz