Rozdział 1.

3.2K 181 34
                                    

Koniec drzemki.

Jak co dzień od "wypadku" Jessicy udałem się do niej do szpitala. Dziewczyna od czterech dni leży w śpiączce i od czterech dni prawie cały czas spędzam w szpitalu.
Dzisiejszy dzień nie był wyjątkiem. Siedziałem z nią i po prostu czekałem. Co jakiś czas przychodził Isaac, żebym mógł odpocząć, ale nie zostawiałem go z Jess dłużej niż trzy godziny. Wiedziałem, że nadal coś do niej czuje i wolałem nie ryzykować.

- Theo.

Spojrzałem w stronę drzwi, gdzie stała Mellisa McCall. Kobieta już drugi raz przyniosła mi jedzenie. Wcześniej starała się mnie wysyłać do domu, żebym odpoczął, ale po kilku nieudanych próbach stwierdziła, że nie będę głodował.

- Dziękuję - powiedziałem odbierając od kobiety pudełko z ryżem z warzywami i kurczakiem.

- Powinieneś odpocząć.

Oderwałem na chwilę wzrok od Jessicy i przeniosłem go na Mellisę. Pokręciłem lekko głową, na co kobieta westchnęła.
Przez tą rudą księżniczkę zmieniłem się nie do poznania i widać to na każdym kroku, a zwłaszcza w tej sytuacji. Nigdy nie pilnowałbym nikogo w szpitalu, nie z własnej woli. A teraz siedzę tu dzień i noc czekając, aż Jessica się obudzi.

- Pamiętaj, że za godzinę ma badania.

Spojrzałem na zegarek wiszący na ścianie i kiwnąłem głową w stronę Mellisy, która opuszczała właśnie salę.
I faktycznie godzinę późnej musiałem opuścić salę na czas trwania badań, z resztą tak jak zwykle, jednak tym razem coś było inaczej.
Do sali dziewczyny zaczęły zbiegać się pielęgniarki, a kiedy wyostrzyłem słuch jedyne czego nie usłyszałem to bicia jej serca. Gwałtownie otworzyłem drzwi i chciałem tam wejść, ale ktoś złapał mnie za ramiona i odciągnął od pokoju.

- Uspokuj się! Jeśli chcesz jej pomóc to daj pracować lekarzom!

Wyrwałem się z uścisku Isaaca, a kiedy stanąłem z nim twarzą w twarz przywaliłem mu prosto w nos. Usłyszałem charakterystyczny odgłos łamania kości, ale się tym nie przejąłem.

- Jej serce nie bije! - wykrzyczałem do Lahey'a.

Chłopak z ręką przy nosie spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami. Obu nam na niej zależało, a ona właśnie mogła umrzeć.

- Dzwoń po Scotta.

Spojrzałem oniemiały na Isaaca.

- A co on pomoże?!

Zdenerwowany wyjąłem telefon z kieszeni i zadzwoniłem do Scotta, chociaż nie widziałem w tym sensu. Jego obecność nie pomoże Jessice. Oczywiście McCall poinformuje resztę stada, która też jest tu potrzebna jak dziura w dupie!

- Isaac, co ci się stało?

Spojrzałem na Mellisę, a kiedy ta pochwyciła moje spojrzenie kiwnąłem głową na znak, że to moja sprawka. Kobieta głośno westchnęła i powiedziała:

- Uratują ją.

Po raz kolejny zacząłem wsłuchiwać się w bicia serc osób znajdujących się w sali. Jedno przyciągnęło moją uwagę. Było wolne, jakby zaraz miało zniknąć, ale się nie poddawało.
Pierwszy raz od wielu lat poczułem, że po moim policzku leci łza.

- Żyje - powiedziałem w momencie, kiedy z sali wyszedł lekarz.

- Serce pacjentki przestało bić, na szczęście udało nam się ją przywrócić do świata żywych. Co więcej pacjentka zaczyna odzyskiwać przytomność, dlatego proszę, żeby nikt nie wchodził do sali.

Miałem ochotę przywalić temu zgredowi. Skoro Jessica odzyskuje przytomność to chyba oczywiste, że do niej wejdę. Mellisa chyba odczytała moje zamiary, bo położyła mi rękę na ramieniu i powiedziała:

- Niech odpocznie. - Wziąłem głęboki wdech, bo wiedziałem, że oboje mają racje. - Ciebie też się tyczy ten zakaz, Isaac.

Zerknąłem na chłopaka, który nadal stał tam gdzie stał. Z jego nosa leciała krew, którą co chwila wycierał rękawem bluzy. Nie lekceważcie siły chimery, bo skończycie jak Isaac.
Nagle na korytarzu pojawił się Scott w towarzystwie Allison i Stiles'a, a ja westchnąłem w duchu.

- Co z nią? - zapytał Stilinski.

Mellisa szybko streściła mu stan dziewczyny i zastrzegła, że jeśli ktoś wejdzie do jej sali wyleci ze szpitala na zbity pysk.

- Dosłownie - dodała widząc, jak Stiles sięga ręką w stronę klamki.

Nagle dostałem olśnienia. Wyciągnąłem telefon i napisałem wiadomość do Wanessy.

- Co ci się stało? - zapytał Scott, a ja od razu widziałem, że mówi do Isaaca.

- Przyznaje się.

- Możecie sobie w końcu odpuścić?

Spojrzałem na Allison z uniesioną brwią. Uznałem to za pytanie retoryczne i przeniosłem wzrok na drzwi do sali Jessicy, które ponownie się otworzyły, a w ich progu znów stanął ten zgred.

- Czy jest obecny ktoś z rodziny pacjentki?

- Jestem!

Spojrzałem w prawo, gdzie korytarzem biegła Wanessa. W kilka sekund znalazła się koło lekarza i razem z nim weszła do sali.
Jak tak dalej pójdzie to jeszcze komuś złamę nos, a winę zwalę na trzymanie mnie w niepewności. Tak, to jest dobry plan. Niestety nie zdążyłem go zrealizować, bo z sali wyszedł lekarz, a za nim Wanessa, która powiedziała, że powinienem tam wejść.
Nie wiem czemu, ale zacząłem się jeszcze bardziej niepokoić, o ile to możliwe.
Gdybym wtedy nie wszedł do tej sali może moje serce nie zostałoby złamane.

Nie spodziewajcie się następnego rozdziału zbyt szybko, bo na środę mam przeczytać lekturę, na czwartek mam recytację, a w piątek test z historii i kartkówkę z geografii.
Jak wrażenia po pierwszym rozdziale? 

Opublikowano: 18:50 23 października 2017

Little Lies |Teen Wolf| ☑️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz