Rozdział 35.

2K 126 17
                                    

Więzy krwi.

Theo zareagował w ułamku sekundy zasłaniając mnie przed Dean'em i Samem, którzy celowali do nas z broni. Patrzyłam na mężczyzn nieco zmieszana, ale udając, że wszystko w porządku powiedziałam:

- Jak was przeproszę to schowacie broń?

Obaj jednocześnie pokręcili głowami, na co ja westchnęłam. Chciałam to załatwić pokojowo, ale widzę, że się nie da. Już chciałam użyć na nich nowego zaklęcia, którego się nauczyłam, ale stało się coś dziwnego. Idealnie między mną i Theo, a kuzynami pojawił się mężczyzna.

- Musimy porozmawiać - powiedział.

- Nie teraz, Cass - odparł Dean. - Nie widzisz, że jesteśmy zajęci?

Spojrzałam na ubranie mężczyzny i samo to wystarczyło, żebym go poznała. Przede mną stał Castiel w tym swoim płaszczu. Jego brązowe włosy były w nieładzie, a niebieskie oczy patrzyły prosto na mnie.

- Gdzie jest Nathan? - zapytał.

Wzrok wszystkich skierował się na mnie, a ja jedynie wzruszyłam ramionami.

- Znasz ją? - zapytał Sam.

- Owszem - odparł Castiel. - Dlaczego w nią celujecie?

Dean spojrzał pytająco na Sama, a po chwili oboje opuścili broń. Cass w tym czasie podszedł do mnie i ignorując Theo, który zmienił kolor oczu, złapał mnie za głowę, a przed oczami mignął mi obraz jakiegoś mężczyzny. Zamrugałam gwałtownie, a obraz zniknął. Spojrzałam zdziwiona na Castiela i zapytałam:

- Kto to był?

- Wyjaśnię Ci to później, a dokładniej kiedy znajdę Nathana.

Już otwierałam usta, żeby coś powiedzieć, ale mężczyzna zniknął. Westchnęłam przeciągle i powiedziałam jednocześnie z Dean'em.

- Nie znoszę, kiedy tak robi.

Złapałam kontakt wzrokowy z mężczyzną, ale nie był on zbyt... miły.
Nagle Theo złapał mnie za nadgarstek i odciągnął na bok. Bałam się, że kuzyni znów zaczną w nas celować, ale na szczęście tego nie zrobili. Przeniosłam wzrok na mojego chłopaka i krzywo się uśmiechnęłam.

- Kim był ten fagas?!

- Aniołem...

Oczy Theo powiększyły się do rozmiarów talerzy, a na jego twarzy widziałam autentyczne zdziwienie. Chłopak zaklął pod nosem i zaczął mruczeć coś o tym, że jego wymówka z ateizmem już nie zadziała.
Nagle Cass znów się pojawił trzymając za ramię Nathana. Czarnowłosy złapał się za brzuch i powiedział:

- Następnym razem daj mi czas na przygotowanie się.. Zaraz zwrócę obiad.

Prychnęłam pod nosem i podeszłam do chłopaka. Nie wyglądał źle, jak na podróż z aniołem, której nienawidził, zawsze źle na niego wpływała.

- Chodzi o waszego ojca - powiedział Castiel, kiedy żołądek Natha zaczął z nim współpracować.

Na słowo 'waszego' od razu w mojej głowie zaczął wyć alarm. Oboje z Woodsem patrzyliśmy zaskoczeni na Cassa. W między czasie Sam, Dean i Theo podeszli bliżej, żeby nas słyszeć, a widząc naszą reakcję Sam powiedział:

- Cass, oni chyba nie wiedzą o ich ojcu.

- Ohh - wstchnął anioł. - W takim razie musicie wiedzieć, że jestecie w pewnym stopniu rodzeństwem, a waszym ojcem jest Asmodeusz.

Nie muszę mówić jaka była reakcja nas wszystkich łącznie z Theo i kuzynami. Castiel patrzył na nas z dezorientacją, ale to było u niego typowe, więc olałam ten fakt.

- Chcieliście wiedzieć, skąd u was zdolności magiczne, więc zacząłem szukać. W waszych rodzinach nie było nikogo, kto miałby chociaż cząstkę jakiegokolwiek daru, żebyście mogli go odziedziczyć, dlatego sięgnąłem głębiej. 9 miesięcy przed urodzinami każdego z was na Ziemi przebywał tylko jeden demon, którego ludzkie dziecko mogłoby otrzymać magię w genach - Asmodeusz. Okazało się, że opętał on waszych ziemskich ojców. W dodatku demony dowiedziały się o waszym pochodzeniu i każdy, kto nie jest posłuszny Asmodeuszowi, chce was zabić dla waszych mocy.

Nikt nie przerywał monologu Castiela. Nawet, kiedy skończył panowała cisza. Stałam jak słup soli i patrzyłam na niego z otwartymi ustami, bo taka ilość informacji na raz to było coś ponad moje siły. Miałam ochotę zasnąć i nigdy się nie budzić, ale z drugiej strony okazało się, że mogę bez przeszkód nazywać Nathana moim bratem...

- Cass - zaczął Dean - musimy porozmawiać o sposobie, w jaki przekazujesz takie informacje.

- Zrobiłem coś źle?

Spojrzałam na Theo, który zbliżał się do mnie. Z jego postawy zniknęła cała złość. Chłopak bez słowa mnie przytulił, a ja byłam nadal zbyt zaszokowana, żeby wykonać jakikolwiek ruch.

- Jest jeszcze coś - zaczął Castiel, na co jęknęłam i wtuliłam się w Theo - Nie chcecie wiedzieć?

- Chcemy - powiedział Nathan.

- Dobrze. Chodzi o Ogara Chaosu. Jest pupilkiem jednego z największych wrogów Asmodeusza, Belzebuba. Belzebub podobno go na was nasłał, żeby was zabić, ale skoro żyjecie to może to być jedynie plotka.

Nadal wtulona w Theo uważnie słuchałam słów Castiela, ale nie mogłam połączyć Ogara Chaosu z żadnym znanym mi stworzeniem. Nathan najwidoczniej również, bo zapytał o to.

- Wy znacie go jako brata Cerbera, Ortrosa.

- Czyli, co? - zapytał Dean. - Oni są tymi dobrymi?

Przewróciłam oczami, bo wiedziałam, że Cass potwierdzi jego słowa. Może w ten sposób zyskamy kolejnych sprzymierzeńców w walce.

Z racji, że dziś drugi dzień świąt pojawi się jeszcze jeden rozdział 💖

Opublikowano: 9:36 26 grudnia 2017

Little Lies |Teen Wolf| ☑️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz