Rozdział 15.

2.3K 151 28
                                    

Dzień wspomnień.

Wczorajszy dzień okazał się katastrofą i tylko dzięki temu, że dodzwoniłam się do mamy, która zgodziła się po mnie przyjechać do szkoły udało mi się go przeżyć bez pytań typu:
Dlaczego jesteś cała mokra? Wszystko w pożądku, jesteś strasznie blada?
Następnego dnia okazało się, że moja kąpiel załatwiła mi nowych znajomych w szkole: katar i chusteczki. Oczywiście Nathan nie odpuścił kolejnego komentarza na temat mojego wyglądu, za co z rana prawie oberwał patelnią, którą myłam.

- Panno Evans, proszę przypomnij klasie, w którym roku odbyła się konferencja w Locarno.

- W 1925?

- To pytanie, czy odpowiedź?

- Prawdopodobnie odpowiedź.

Nauczyciel kazał mi skupić się na lekcji, co nie było łatwe, kiedy masz trudności z oddychaniem. A wszytko to przez tego idiotę, Theo. Może nie byłabym na niego aż tak zła, gdyby nie fakt, że on nie będzie chorować przez tę kąpiel.
Kiedy zadzwonił dzwonek na lunch od razu poszłam na stołówkę. Nie wzięłam żadnego jedzenia, bo i tak bym nic nie przęłknęła. Stojąc koło wejścia wzrokiem znalazłam stolik, przy którym siedziała reszta stada i poszłam do nich. Usiadłam koło Nathana i oparłam głowę na jego ramieniu.

- Chcesz? - zapytał podstawiając mi pod nos jabłko.

- Nie, dzięki. Wolałabym zatrzymać śniadanie w żołądku.

Chłopak objął mnie ramieniem i ugryzł jabłko. Ja natomiast spojrzałam na Malię, która położyła swoją rękę na moim czole.

- Jesteś czerwona.

Jęknęłam niezadowolona, bo tym razem moja temperatur faktycznie przekraczała normę. Zamknęłam oczy z nadzieją, że poczuje się lepiej, ale tak nie było. Czułam się jak gówno i tak pewnie wyglądałam. Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam, że Tracy idzie w stronę Theo niosąc tacę ze swoim jedzeniem. Chcąc jakoś poprawić sobie humor, całkowicie przypadkiem, podstawiłam jej nogę.
Dziewczyna przewróciła się upuszczając tacę prosto na Raekena, co od razu wywołało uśmiech na mojej twarzy.

- Dwoje za jednym razem, jestem z Ciebie dumny. - Nathan wyciągnął w moją stronę pięść i przybiliśmy żółwika. Chłopak, kiedy zorientował się, że Scott patrzy na niego z naganą zapytał: - Co?

Parsknęłam śmiechem, bo mimo surowości widocznej na twarzy Prawdziwego Alfy w jego oczach kryło się szczere rozbawienie.
Zerknęłam na Tracy, która próbowała oczyścić koszulkę Theo z reszty jej lunchu, a w duchu miałam cichą nadzieję, że chłopak nie ma nic na przebranie i albo będzie paradował w brudnej bluzce do końca lekcji, albo pojedzie do domu i zniknie mi z oczu.
Zadzwonił dzwonek, a ja jęknęłam niezadowolona, bo moją następną lekcją były zajęcia sportowe, na które nie miałam siły.

- Spokojnie - powiedział Scott, a ja uniosłam zdziwiona brew. - Trener stwierdził, że jesteśmy najgorszą drużyną lacross w Stanach i przywłaszczył sobie lekcje z tobą na trening przed meczem.

- On nie jest dopiero za dwa tygodnie? - zapytałam.

Chłopak wzruszył ramionami, a ja przypomniałam sobie, że Finstock to Finstock.
Z nieco lepszym humorem ruszyłam do szatni dla dziewczyny, a kiedy tam dotarłam wszystkie już były przebrane w stroje.
Ledwo położyłam moją torbę na ławce i nagle do pomieszczenia wpadł trener krzycząc:

- Zajęcia odwołane, macie okienko!

Dziewczyny zaczęły narzekać, że mógł powiedzieć o tym wcześnie, bo znów muszą się przebierać. Ja natomiast poszłam, jak zwykle z resztą, do biblioteki. Zastanawiałam się przez chwilę, gdzie mogła bym się zdrzemnąć, ale nic nie przyszło mi do głowy oprócz samochodu Natha, do którego nie miałam kluczyków. Ostatkiem sił doczłapałam się do biblioteki i usiadłam przy jednym ze stolików, po czym podłączyłam słuchawki do telefonu i zaczęłam słuchać muzyki.

- Nigdy nie chcę Cię trzymać z daleka. Uzależniona od dźwięku bicia Twojego serca...*

Podśpiewując pod nosem czułam się jeszcze gorzej, bo większość piosenek w jakimś stopniu przypominała mi o Theo. Byłam dla niego dzisiaj naprawdę nie miła, co nie zmienia faktu, że nadal mi na nim zależy.
Położyłam głowę na ławce, ale od razu ją podniosłam, bo koło mnie stał Raeken, wściekły. Wyjęłam słuchawki z uszu jednocześnie obserwując zachowanie chłopaka.

- To twoja wina - warknął w końcu pokazując na swoją, brudną koszulkę.

- Nie przeczę.

Chłopak przeczesał ręką włosy, co stawiało mnie w niekorzystnej sytuacji, bo ten gest znaczył u niego zdenerwowanie.

- Dlaczego to robisz?

- Co masz na myśli przez to?

Patrzyłam Theo w oczy i miałam ochotę zacząć płakać. W pamięci cały czas miałam obraz jego całującego Tracy, a teraz kiedy odzyskałam już większość wspomnień jest to coraz bardziej bolesne.
Wstałam z krzesła, na którym do tej pory siedziałam i podeszłam powoli do Theo, cały czas patrząc mu w oczy. Im bliżej niego byłam, tym więcej emocji się w nich pojawiało. To, co zrobiłam było głupim impulsem. Przypomniałam sobie, jak Theo powtarzał mi, że mnie kocha, dlatego będąc kilkanaście centymetrów od niego powiedziałam:

- Kocham Cię.

Zacisnęłam usta w wąską kreskę i minęłam Theo z zamiarem wyjścia z biblioteki, ale chłopak złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął bliżej siebie.

- Powtórz - nakazał.

- Kocham Cię - szepnęłam nie patrząc mu w oczy.

W ułamku sekundy chłopak przyciągnął mnie do siebie i zamknął w szczelnym uścisku. I właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że nigdy nie powiedziałam mu tego wprost.
Niepewnie położyłam dłonie na jego plecach i wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Głowa Theo spoczywała w zagłębieniu mojej szyji, przez co czułam jego ciepły oddech na skórze, ale nie było to nic złego. Wręcz przeciwnie.

- Też Cię kocham.

Mocniej wtuliłam się w Theo, bo bałam się, że kiedy się od niego odsunę upadnę, albo, co gorsza, okaże się, że sobie to wymyśliłam.

- Nie zostawiaj mnie - szepnęłam.

- Nigdy więcej.

To była obietnica, której niedotrzymanie złamie serca nam obojgu.



*Przetłumaczony fragment piosenki Heather Sommer - Now that I know you

Nie wiem, czy przytuliłabym Theo skoro jego koszulka to cały lunch Tracy 😂

Opublikowano: 13:23 26 listopada 2017

Little Lies |Teen Wolf| ☑️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz