Rozdział 32.

2K 131 5
                                    

Zbuntowany anioł.

Otworzyłam powoli oczy, ale na szczęście w miejscu, gdzie obecnie jestem było stosunkowo ciemno. Kiedy mój wzrok się wyostrzył domyśliłam się, że jestem w szpitalu. Zaczęłam rozglądać się po pokoju, a czując zapach kokosu i czekolady spojrzałam na Theo, który trzymał mnie za rękę. Chłopak spał z głową na łóżku, na którym leżę. Ścisnęłam delikatnie jego dłoń, na co zareagował od razu.

- Ciebie nie da się zabić? - zapytał.

- Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.

Uważając na ranę na brzuchu podniosłam się do siadu, ale nie poczułam przy tym żadnego bólu. Zdziwiona odłoniłam swój brzuch, a moje zdziwienie tylko wzrosło.

- Wiesz - zaczął Theo - w tej książce jest dużo pożytecznych rzeczy. Nathan znalazł coś o leczeniu ran i proszę. Prawie jak nowa!

- Prawie? - zapytałam.

- Możesz być osłabiona, ale po takiej drzemce nie wiem, czy to możliwe.

Spojrzałam na szafkę, gdzie leżał mój telefon i szybko wzięłam go do ręki, ale okazało się, że jest rozładowany. Odłożyłam urządzenie i wystawiłam rękę w stronę Theo, a ten z głupim uśmieszkiem na twarzy podał mi swój telefon. Odblokowałam go i z oczami na wierzchu patrzyłam na datę. Spałam ponad dzień, co znaczy, że za dwie godziny Scott, Derek i Nathan będą walczyć z McKaganem.

- Kiedy mnie wypuszczą?

- Właściwe to powinienem zawołać lekarza - mruknął Theo. - Zaraz wracam.

Przewróciłam oczami, ale nią zdążyłam nic powiedzieć, bo chłopak nachylił się nade mną i pocałował... W nos. Lubiłam, kiedy tak robił, ale teraz mnie to dodatkowo zirytowało. Złapałam Theo za szyję, przyciągnęłam go bliżej i pocałowałam zachłannie. Czułam, że co chwila jego usta wyginają się w uśmiechu, ale nie myślałam teraz o tym.
Kiedy zabrakło nam powietrza nieznacznie się odsunęliśmy od siebie i patrzyliśmy sobie w oczy.

- Wydaje mi się, czy miałeś gdzieś iść? - powiedziałam z przekąsem.

Theo uśmiechnął się, cmoknął mnie w usta i tym razem wyszedł z sali.
Odczekałam chwilę i zerwałam się z łóżka. Szybko przebrałam się w moje ubrania i z nadzieją, że nie natknę się na nikogo znajomego wyszłam z sali.

- Theo mnie zabije - mruknęłam do siebie wychodząc ze szpitala.

***

- Jessica?

Odwróciłam się gwałtownie w stronę mamy, która patrzyła na mnie ze zmartwieniem.

- Powinnaś być w szpitalu!

- Nic mi nie jest - zapewniłam podnosząc bluzkę . - Widzisz?

Mama podeszła do mnie i przytuliła, a ja westchnęłam. Przez to całe zamieszanie zaniedbałyśmy nasze kontakty. Już nie pamiętam, kiedy ostatnio razem gotowałyśmy, co kiedyś było u nas normą.

- Zrób coś dla mnie - zaczęła mama - i nie wychodz dziś z domu.

Kiwnęłam głową i odsunęłam się od rudowłosej.

- Zrobić ci coś do jedzenia?

Mama spojrzała na zegarek i stanowczo pokręciła głową.

- Miałam jechać do Ciebie, ale skoro wszystko w porządku to muszę wracać do pracy - powiedziała.

Znów kiwnęłam głową. Odprowadziłam mamę do drzwi i poszłam do salonu. Podłączyłam w nim telefon do ładowarki i włączyłam jakiś program w TV, co chwila sprawdzając godzinę.
Nagle usłyszałam pisk opon i już wiedziałam, że Theo mnie znalazł. Szybko pobiegłam do kuchni z zamiarem ucieczki przez okno.
Zwinnie weszłam na parapet i wyskoczyłam na zewnątrz, po czym zaczęłam biec w stronę podjazdu tak, żeby minąć się z Theo.
Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie od tyłu za brzuch i zaczęłam krzyczeć:

- Puszczaj mnie!

- Żebyś znowu mi uciekła?

Zaczęłam się szarpać i jeszcze głośniej krzyczeć, ale robiłam to żartobliwie, z czego Theo doskonale zdawał sobie sprawę.

- Co wy robicie?

Razem z Theo spojrzeliśmy w okno sąsiedniego domu, w którym stał zdziwiony Liam. Gwałtownie zaczęliśmy się śmiać, co wprawiło Liama w jeszcze większe zdziwienie.

- Nie wiem, co braliście - zaczął Liam - ale skoro działa nawet na chimerę to mówcie, skąd macie towar?

Z każdym kolejnym słowem wypowiadanym przez Dunbara śmiałam się coraz głośniej, a mój brzuch zaczynał po mału mnie już boleć. Theo, który zdążył się nieco uspokoić, powiedział:

- I, po co było ci uciekać?

Zaczęłam się powoli uspokajać, ale brzuch bolał mnie niemiłosiernie, dlatego kiedy Theo wziął mnie na ręce nawet nie protestowałam, a jedynie lekko uderzyłam go pięścią w klatkę piersiową.

- Bądź grzeczna, księżniczko. Nikt nie lubi zbuntowanych księżniczek.

- Prawda - powiedziałam. - Wszyscy kochają zbuntowane księżniczki.

Theo mruknął coś na potwierdzenie i pocałował mnie krótko w usta.
W tym momencie dotarło do mnie, że on się na mnie obrazi do końca życia za to, co chcę zrobić...

Rozdział krótszy ni są zwykle, za co was przepraszam, ale nie wyrabiam :/

Little Lies |Teen Wolf| ☑️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz