Operacja.
Scott, kiedy dowiedział się, że nasi nowi nauczyciele prawdopodobnie są łowcami, czyli kolejnym problemem, usiadł na kanapie w salonie i siedział. Oczywiście wcześniej ja i Corey dostaliśmy taki wykład, że następnym razem chyba pomyślę dwa razy zanim coś takiego znów zrobię.
- Ale przynajmniej mamy książkę - powiedziała Malia.
Spojrzałam na dziewczynę, a na moich ustach pojawił się lekki uśmiech. Nagle usłyszałam ciche syknięcie i od razu wiedziałam, że za mocno przycisnęłam wacik namoczony w wodzie utlenionej do jednej z większych ran Isaaca.
- Mówiłem, że samo się zagoi i to jeszcze dziś - jęknął.
- Wytrzymasz, jesteś dużym chłopcem.
Przez cały czas czułam na sobie wzrok Theo, co utrudniało mi skupienie się na wykonywanej czynności. Kiedy wreszcie skończyłam poszłam do łazienki umyć ręce. Wychodząc z niej wpadłam na kogoś, a czując zapach kokosu i czekolady na twarzy pojawił mi się delikatny uśmiech. Podniosłam wzrok na Theo, który położył swoją dłoń na moich policzku.
- Czy ty mnie prowokowałaś? - zapytał unosząc brwi.
Stanęłam na palcach i delikatnie pocałowałam chłopaka w usta.
- Tylko trochę - szepnęłam.
We dwójkę wróciliśmy do salonu, gdzie Stiles i Nathan nadal siedzieli nad bestiariuszem w poszukiwaniu jakiś pożytecznych informacji.
Pocałowałam Theo w policzek i podeszłam do Scotta. Chciałam go prosić, żeby zabrał mi te głupie zdolności, bo bałam się, że McKagan wykorzysta je przeciwko nam.
Chłopak widząc moją minę od razu zrozumiał, o co chodzi, a na jego twarzy pojawił się lęk.- Co jeśli Cię skrzywdzę? - zapytał.
Wskazałam palcem najpierw na Petera, a późnej Dereka i powiedziałam:
- Masz do pomocy dwa, doświadczone wilkołaki - przestałam na chwilę. - Co może pójść źle?
Koło nas stanęli wcześniej wymienieni mężczyźni i zaczęli pouczać Scotta, jak i gdzie ma wbić mi pazury. Nic niezwykłego...
- Najważniejsze - zaczął Derek - że żeby zabrać jej zdolności musisz zabrać też jej ból.
- Pójdę po apteczkę - powiedziała Lydia.
Dziewczyna na chwilę zniknęła w łazience, a kiedy wróciła z apteczką w dłoni Scott zapytał mnie, czy na pewno tego chcę. Moja odpowiedź była oczywista, więc po chwili Derek i Peter dla asekuracji złapali mnie za ramiona. McCall stał przez chwilę w bez ruchu, ale nagle wysunął pazury, a jego oczy stały się czerwone. Chłopak spojrzał na mnie, a kiedy kiwnęłam głową wbił swoje szpony w mój brzuch. Na początku poczułam okropny ból, ale z każdą chwilą malał, jednocześnie czułam, że moje oczy zmieniły kolor. Scott warczał patrząc mi w oczy i nagle wyrwał pazury z mojego brzucha.
- Udało się - szepnął.
Derek i Peter posadzili mnie na kanapie, a koło mnie znalazła się Lydia i od razu zabrała się do robienia opatrunku. Samo oczyszczanie rany sprawiło mi większy ból niż jej zrobienie.
- Skąd wiesz, że się udało? - zapytał Jackson.
- Kiedy wbiłem pazury w brzuch Jess jej oczy stały się zielone, ale po chwili stopniowo zaczęły zmieniać barwę na niebieską.
Lydia w międzyczasie skończyła mnie opatrywać, co przyjęłam z ulgą.
Nagle usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła. Wszyscy spojrzeli w stronę, z której dochodził. Allison opierała się o stolik, z którego zrzuciła wazon i coraz bardziej zaciskała pięści. Dziewczyna starała się nie oddychać i choć zwykle robiła to tylko dla pozorów normalności to teraz każdy wdech oznaczał dla niej nową porcję zapachu krwi, mojej krwi.- Allison - powiedział Scott podchodząc do dziewczyny. - Kiedy ostatnio jadłaś?
Z gardła czarnowłosej wydobyło się jęknięcie, a po chwili wychrypiała:
- Zabierzcie ją stąd!
Theo w mgnieniu oka znalazł się koło mnie i nie czekając na moją reakcję wziął mnie na pannę młodą i zaczął kierować się w stronę wyjścia. Złapałam chłopaka za szyję, a głowę oparłam o ramię w momencie, kiedy Allison spojrzała na nas. Za nami szli Nathan, Stiles, Mason i Lydia, bo z obecnych osób tylko nasza krew nadawała się dla wampira. Zerknęłam na twarz Theo i nagle usłyszałam krzyk Jacksona:
- Uważajcie!
Allison w ułamku sekundy znalazła się koło nas i pchnęła Theo z taką siłą, że oboje upadliśmy. Na moje nieszczęście upadajać uderzyłam się w brzuch, dlatego krzyknęłam z bólu. Przeturlałam się na bok, a w tym samym czasie koło mnie pojawiła się Allison. Widocznie przez głód zaatakowała najpierw tę osobę, której krew czuła najwyraźniej.
Dziewczyna złapała mnie za ramię i przycisnęła do ziemi, po czym z wysuniętymi kłami zaczęła się nade mną nachylać.- Zostaw ją! - krzyknął Nathan.
Jego oczy w ułamku sekundy zalśniły na zielono, a Allison z głośnym hukiem poleciała na najbliższą ścianę. Po chwili Scott, Derek i Isaac trzymali ją, a w tym samym czasie Stiles szukał czegoś po kuchni.
- W lodówce! - krzyknął Scott. - Szybciej!
- Mam!
Stiles biegł w naszą stronę z torebką krwi w dłoni, co mnie zdziwiło, bo sam jej widok powinien go powalić. Chłopak szybko oddał ciecz Peterowi, który podstawił otwarty worek Allison pod twarz, a ta zaczęła pić. Po jej brodzie spływała krew i to było już ponad siły Stilesa, zemdlał.
- Jessica?
Spojrzałam na Theo, który uklęknął koło mnie. Chłopak podniósł moją bluzkę i zaczął przyglądać się opatrunkowi na brzuchu.
- Jedziemy do szpitala.
Raeken znów wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu. Liam pojechał z nami, żeby kontrolować mój stan w czasie jazdy i pilnować, żebym nie odpłynęła.
Z każdą chwilą brzuch bolał mnie coraz bardziej, a oczy same się zamykały.- Hej, nie zamykaj oczu - powiedział Liam. - Już jesteśmy.
Poczułam, że samochodem lekko rzuciło, co pewnie znaczyło, że Theo zachamował, a po chwili chłopak znalazł się przy tylnich drzwiach i z pomocą Liama wyjął mnie z środka.
Ostatnie, co pamiętam to moment, w którym Liam biegnie w moją stronę z Melisą, a potem zamknęłam oczy.Pierwszy z trzech rozdziałów z okazji Wigilii!
Chcę wam wszystkim życzyć wesołych i spokojnych świąt i z całego serca podziękować za to, że czytacie ten badziew ♡Opublikowano: 13:26 24 grudnia 2017
CZYTASZ
Little Lies |Teen Wolf| ☑️
FanfictionDruga część trylogii Little Things. W Beacon Hills zapanował spokój. Jessica i Theo byli szczęśliwą parą. Do czasu.... W mieście znów pojawiło się nowe zagrożenie, a jego pierwszą ofiarą padła Jess. Dziewczyna straciła pamięć z okresu kilku ostatn...