5. Matematyka.

3.3K 195 96
                                    


Usiadłyśmy z Julie na kanapie, okryte kocami i z kubkiem gorącej czekolady oraz chusteczkami. Każda z nas potrzebowała ochłonąć po emocjonującym dniu i poukładać swoje myśli. Przyłożyłam naczynie do ust i pociągnęłam łyk, nadal nie rozumiejąc, jak można być takim złym człowiekiem.

― Wiesz kto to? ― spytałam cichym głosem, wyrywając zapatrzoną dziewczynę z transu. Przeniosła na mnie wzrok swoich niebieskich oczu, pełnych smutku i rezygnacji.

― Nie wiem. ― Westchnęła ciężko. ― Powiedzieli tylko, że jest w moim wieku.

― Przynajmniej tyle... Gorzej by było, gdyby kazali ci wyjść za staruszka.

Łzy pojawiły się w jej oczach, a ja szybko podałam jej chusteczkę, którą przyjęła. Wydmuchała nos.

― Boże, Bella... Moje plany, moje marzenia... Wszystko poszło się jebać. A najgorsze jest to, że nie mogę nic z tym zrobić.

Widziałam, że nie ma siły już się unosić. Wydawała się nagle taka wyblakła.

― Kiedy go poznasz?

Nie wiedziałam co zrobić. Pomogłam tylu osobom, jednak teraz, kiedy chcę doradzić jednej z najważniejszych osób w moim życiu, mam pustkę w głowie.

Czułam jakby ktoś wyrywał mi serce, kiedy patrzyłam jak dziewczyna przede mną, rozpada się na kawałki. Miałam związane ręce i jedyne, co mi pozostało, to szukać plusów w sytuacji.

― Nie wiem. Pewnie jeszcze w tym miesiącu. Mam nadzieje, że nie będzie to jakiś psychiczny damski bokser. Z dwojga złego, wolę żeby był to jakiś normalny chłopak, z którym będę mogła sobie jakoś ułożyć życie.

Okryłam się bardziej i pociągnęłam długi łyk, formując w głowię jedyną radę, jaką zdołałam wymyślić przez spędzone z nią pół godziny.

― Posłuchaj Jul ― zaczęłam. ― Co by się nie stało, nie pozwól aby on cię zdominował. To, że twoi rodzice tak zrobili, nie znaczy od razu, że będziesz miała rozwalone życie. Nawet jeśli okaże się chujem, będziesz mogła robić to, co kochasz. Pójdziesz na studia, kupisz sobie wymarzony dom i pieska, posadzisz drzewo. Dopilnuję tego. W końcu istnieje przecież coś takiego jak rozwód.

Posłałam jej pocieszający uśmiech. Wiedziałam, że jedyne co mogę zrobić, to sprawić aby myślała pozytywnie, a nie załamywała się. Tak będzie jej łatwiej.

Julie uśmiechnęła się do mnie krzywo, ale w końcu jej oczy rozbłysły. Zyskiwała nową nadzieję.

― Masz rację. Nie mogę od razu wymyślać najgorszych scenariuszy ― powiedziała stanowczo. Zagryzła wargę. ― Muszę to sobie wszystko przemyśleć. Czy, wiesz... mogłabyś?

Zmarszczyłam brwi.

― Jasne, już idę. ― Dopiłam czekoladę, postawiłam kubek na stole i wstałam z kanapy. ― Przyjdziesz jutro do szkoły?

― Nie. Nie mam siły użerać się jeszcze z tymi debilami. ― Zaśmiała się cicho, a ja razem z nią. ― Napiszę do ciebie jutro.

― Okej. ― Pokiwałam głową. Podeszłam do niej i przytuliłam ją mocno. ― Nie martw się. Wszystko się ułoży. Jasne?

― J-jasne.

~~*~~

Trzęsłam się ze strachu, który ogarniał mnie od pierwszego momentu, w którym uwzięła się na mnie Francesca. Pech chciał, że matematykę miałam zawsze na pierwszej lekcji, przez co moje nerwy zostawały poddane porządnej próbie.

I can help you | H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz