42. Bal.

1.8K 141 58
                                    


Kilka dni minęło mi w zastraszającym tempie, szczególnie przez nawał nauki i doprowadzanie ocen do porządku. Dlatego, nawet nie spostrzegłam kiedy, stałam przed szafą i wybierałam sukienkę na bal.

― Tą czerwoną, pasuje mi do krawatu ― odparł Harry, który siedział na moim biurku i bawił się długopisem. Posłałam mu zirytowane spojrzenie. Po raz kolejny przyszedł po mnie przed czasem i po raz kolejny musiałam się z nim użerać. Naprawdę, wolę mieć spokój podczas szykowania się.

― Czyli co, nagle odsłanianie ciała ci pasuje? ― spytałam, ironicznie. Sukienka ta miała bardzo głęboki dekolt, a praktycznie całe plecy i przód były z czarnej koronki, tylko od pasa w dół miała lejący się, krwistoczerwony materiał.

Harry zlustrował mnie wzrokiem, a po chwili rozciągnął usta w łobuzerskim uśmiechu.

― Tym razem nie mam zamiaru cię opuszczać, Promyczku. ― Puścił mi oczko, a ja spuściłam wzrok, zawstydzona. Nie wiem dlaczego, ale poczułam ciepło rozlewające się po sercu. ― Oj, już się tak nie rumień.

Prychnęłam cicho i odwróciłam się do niego plecami. Zawahałam się nad wyborem sukienki, ale w końcu moja ręka sama podążyła do tej, którą polecił mi Harry. Siniak po sytuacji z nożem już zszedł, więc bez problemu mogłam ją założyć. Schyliłam się jeszcze do półki, aby wziąć z niej bieliznę.

― Weź te koronkowe z czerwonym paskiem. ― Poczułam gorąco na policzkach i prawie się wywróciłam. Posłałam mu zirytowane spojrzenie, na co on uśmiechnął się szerzej. ― No chyba, że masz w planach znowu okrwawić gacie, wtedy wybierz te w liski, tamte przyniosę ci później.

― Będziesz wypominał mi to do końca życia? ― mruknęłam, coraz bardziej zażenowana. Harry pokiwał ochoczo głową, na co ja przyłożyłam rękę do czoła, zrezygnowana. ― Dla twojej informacji, okres wychodzi mi za kilka dni.

― Dobrze wiedzieć ― jego głos stał się jakby niższy. Przewróciłam oczami, wzięłam losową bieliznę i wstałam. Nagle coś mi się przypomniało. Podeszłam szybko do komody i wyciągnęłam z niej książkę. Przez to zamieszanie nie widziałam go ostatnio, dlatego nie było okazji mu tego dać.

Podeszłam szybko do Harry'ego i bez ostrzeżenia wcisnęłam mu ją w dłonie, przez co długopis upadł na otwarty notes.

Styles przez chwilę obserwował ją z podniesioną brwią, a potem wybuchnął głośnym śmiechem.

― Serio? Grey? ― spytał, rozbawiony. Zlustrowałam jego twarz, mimowolnie na moich ustach pojawił się mały uśmiech.

― Ta, mówiłeś kiedyś o tym, jak i o romansach. Stwierdziłam, że to odpowiednie coś na prezent ― odparłam od razu, jakby próbując się tłumaczyć. To fakt, może mogłam wybrać coś bardziej wyszukanego, ale jakoś ta książka swoją innością idealnie pasowała mi do nas.

― Pierwsze, co przyszło mi do głowy to to, że coś może sugerujesz. ― Uderzyłam go szybko w ramię, na co on parsknął śmiechem. ― Dobra, definitywnie to ty byłabyś Greyem, jakoś lubisz mnie bić.

― Kretyn. ― Przewróciłam oczami i ruszyłam w stronę wyjścia z pokoju, aby się przebrać.

― Ale twój kretyn! ― krzyknął za mną, na co tylko pokręciłam głową.

Oj, Harry. To ty jesteś moim promykiem słońca w tym całym świecie.

~~*~~

Pod szkołą byliśmy już dwie godziny później. Naprawdę nie wiem, jak wyrwaliśmy się od mojej mamy, która przetrzymywała nas chyba z dwadzieścia minut, aby zrobić nam zdjęcia. Naprawdę nie wiem, po co jej to. Przecież nie jest to prom, żeby tak się wzruszać.

I can help you | H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz