41. Rozmowa.

2.1K 136 48
                                    

Przyjrzałam się dokładnie twarzy Harry'ego, na której widniał delikatny uśmiech. Kwadratowa szczęka, zarumienione od zimna policzki, prosty nos, ładnie wykrojone usta i te zielone oczy, które skutecznie przyciągały moją uwagę.

Patrząc tak na jego rysy twarzy, dotarło do mnie, ile musiał w życiu przejść. Ja zagięłam się przez kilka wydarzeń, a u niego to wszystko mogło trwać miesiącami, ba!, nawet latami.

Dlatego tym bardziej dziwiłam się, że potrafi być taki... Nie potrafiłam tego nazwać, ale miał w sobie coś, co sprawiało, że był obowiązkową osobą do poznania i zamienienia z nią chociaż kilku zdań.

W pewnym momencie Harry zauważył, że mu się przyglądam. Spojrzał prosto w moje oczy i zrobił niezrozumiałą minę.

― Coś się stało? ― spytał, lekko zaniepokojony. Uśmiechnęłam się do niego, nawet nie wiedziałam, dlaczego. Po prostu uśmiech sam wpływa na moje usta, kiedy na niego patrzę.

― Opowiedz mi coś o sobie ― rzuciłam. Znamy się już stosunkowo długo, a nadal nie wiem o nim tylu rzeczy. Harry podniósł brew, lekko zaskoczony. Ścisnęłam jego dłoń bardziej. ― Obojętnie co.

― Jezu, nigdy nie wiem, co mam wtedy mówić, kiedy słyszę takie pytanie, Promyczku. ― Posłał mi delikatny uśmiech. Poprawiłam drugą dłonią szalik, tak aby nie drapał mnie dalej w policzki, i skupiłam wzrok na oczach Harry'ego, na co w końcu fuknął coś cicho, zrezygnowany. ― Niech będzie. To ten, e... lubię taco i, e... uwielbiam koty.

― Taco jest okropne! ― odparłam, lekko rozbawiona. Harry otworzył śmiesznie usta i złapał się teatralnie za pierś.

― Zdrajczyni! ― Uderzyłam go lekko w ramię, i nie mogąc się powstrzymać, wydęłam lekko usta.

― Kotów też nie lubię ― dodałam po chwili, na co on lekko wyszarpnął rękę z uścisku i odszedł krok do tyłu, z głupią miną.

― Phi, nie mogę przyjaźnić się z kimś takim. ― Machnął ręką i zrobił kolejne kilka kroków do tyłu. Patrzyłam na niego z poniesioną brwią. W pewnym momencie Harry poślizgnął się na cienkiej warstwie lodu i upadł na ziemię.

Wybuchłam głośnym śmiechem, tak, że po chwili nie mogłam złapać tchu. Harry jęknął z bólu. Ze łzami w oczach patrzyłam, jak uderza się ręką w czoło, a po chwili wstaje ociężale, lekko wykrzywiając przy tym twarz.

― Życie mnie chyba nie kocha ― mruknął cicho, a uśmiech grał na jego wargach. Nie mogłam się opanować, mimo tych dosyć pesymistycznych słów. Harry rozmasował swoje pośladki, na co łzy zaczęły płynąć po moich policzkach. ― Chyba będę miał siniaka.

― Jezuniu ― wydusiłam, kiedy już jakkolwiek się opanowałam. Harry, lekko zawstydzony, ruszył do przodu, od razu skręcając w prawą uliczkę.

― Chodź ― pokiwał ręką i zatrzymał się na chwilę, abym do niego dołączyła. Starłam łzy z policzków, ostatni raz zerknęłam na miejsce, gdzie Harry upadł, parsknęłam śmiechem, a potem zrównałam się z brunetem.

Podniosłam brwi, zaskoczona, spostrzegając, że byliśmy już na mojej ulicy. Najwyraźniej Harry tak skupił na sobie moją uwagę, że nie zauważyłam znajomej drogi. Więc, przez ten cały czas prowadził mnie pod dom, aby bezpiecznie mnie do niego odstawić?

Zerknęłam szybko na bruneta, ale kiedy złapałam z nim kontakt wzrokowy, odwróciłam spojrzenie. Czułam lekkie ciepło na policzkach. To było słodkie z jego strony, nawet jeśli robił to nieświadomie.

W przyjemnej ciszy dotarliśmy pod mój dom. Zlustrowałam budynek i zauważyłam mamę, stojącą w oknie, w kuchni. Patrzyła na ulicę, zaniepokojona, ale kiedy nas zauważyła, widocznie westchnęła z ulgą i weszła w głąb pomieszczenia.

I can help you | H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz