Coraz częściej zastanawiałam się, co ja właściwie robię. Próbowałam nadać jakieś logiczne wytłumaczenie niektórym z moich myśli, zachowań i odczuć.
Ale, cholera, nie potrafiłam. Nie potrafiłam i to mnie przerażało.
Czułam się jak obserwator. Patrzyłam na wszystko z góry, jakby nie do końca świadoma.
A najbardziej irytowało mnie, że nie potrafię nazwać tego, co powstaje między mną a Harrym.
Nie mam porównania, nigdy nie czytałam żadnych przesłodzonych historyjek przeznaczonych dla samotnych kobiet, które marzą o księciu z bajki, nigdy nie przeżyłam zauroczenia, ani pierwszej, prawdziwej miłości.
A chciałam umieć rozróżniać zwykłe, przyjacielskie gesty, od tych bardziej znaczących. Chciałam zobaczyć, co jest normalne między dwójką przyjaciół, a co mniej.
Dlatego siedziałam teraz, w stołówce i obserwowałam. Obserwowałam innych tak, jak obserwowałam wcześniej moje życie.
W oczy rzuciła mi się para, która nie hamowała swoich uczuć. Dziewczyna siedziała na chłopaku okrakiem, a ten trzymał jedną dłoń na jej twarzy, a drugą odgarniał zagubione pasma włosów.
Przed oczami przeleciało mi wydarzenie z karetki, Harry zrobił to samo.
Zmarszczyłam brwi i pociągnęłam przez słomkę łyk soku z malin, która wydała z siebie charakterystyczny dźwięk.
Spojrzałam bardziej w prawo. Chłopak trzymał w ręku ciastko, które blondynka gryzła. Po chwili dotarło do mnie, że to Gordon i Tessa, przez co uśmiechnęłam się delikatnie.
To samo wydarzyło się u mnie niedawno, jednak akurat to nie znaczy zbyt wiele.
Nagle podskoczyłam, na dźwięk rzucanej tacy. Spojrzałam na osobę, która się do mnie dosiadła i aż zachłysnęłam się pitym napojem.
― Wiem, wiem ― mruknęła Alice i ugryzła kawałek pizzy. ― Nie rozmawiamy za często, ani nic. Możesz być zaskoczona.
― Czego chcesz? ― wręcz warknęłam, co zdziwiło także mnie, ale próbowałam to zamaskować krzywym uśmiechem.
Alice uniosła jedną brew i wzięła łyk czegoś, co wyglądało na colę.
― Nie tak gwałtownie, kochana. Ja ci chcę tylko jakoś pomóc. ― Pokręciła głową, widząc moją dziwną minę.
― Czemu niby? ― spytałam, mój ton już złagodniał. Alice wzruszyła ramionami.
― Wiesz, jest mi ciebie trochę żal. Skarbie, wpakowałaś się w niezłe bagno ― mruknęła, na co westchnęłam ciężko.
― Przejdź do rzeczy. ― Kiwnęłam ręką, na co ona przewróciła oczami.
― Trochę milej, bo ja też powinnam cię nienawidzić ― mruknęła. Zmarszczyłam brwi i wzięłam łyk soku.
― A to z niby jakiego powodu? ― spytałam. Starałam się, żeby mój ton był milszy, ale nie do końca mi to wychodziło.
― Chyba widziałaś tą aferę ze mną i Stylesem w roli głównej. Nie domyślasz się, o kim mówił? ― Pokręciłam głową. Poczułam delikatny ścisk w żołądku. Alice pokręciła głową z dezaprobatą ― Jakaś ty głupiutka, Isabello. Mówił o tobie!
Poczułam się tak, jakby ktoś dał mi jednego, brakującego puzzla do układanki i nagle wszystko stało się jasne. Było to tak oczywiste, że aż uderzyłam się dłonią w czoło, nie mogąc uwierzyć we własną głupotę.
CZYTASZ
I can help you | H.S.
Fanfiction~ Pierwsze miejsce w konkursie Seventeeners2018, w kategorii "Nasi idole też są ludźmi". ~ ~ Wygrana w konkursie Seventeeners2018, w kategorii "Najlepsze z najlepszych". ~ Gdzie on to zagubiony chłopiec, a ona to jego promyk słońca, rozświetlający m...