Witaaam! Cieszycie się?
Była dłuższa przerwa, wiem, wiem. Mam nadzieję, że nie widać tego tak bardzo (w sensie połowę tego rozdziału napisałam kiedyś tam, a drugą ostatnio).
Planuję to skończyć, nie martwcie się, jednak jeśli chcecie zobaczyć mnie w nieco poważniejszej wersji - zapraszam na moją drugie opowiadanie fantasy, potocznie nazywane przeze mnie światełkiem, a oficjalnie "The shine of life" (jest tam na razie tylko prolog, ale możecie powiedzieć czy wam się podoba i w ogóle).
Miłego czytanka, buraczki c:
~~*~~
Kilka dni minęło mi w zastraszającym tempie przez dużą ilość materiału i różnych testów, do których naprawdę się uczyłam, chcąc odciąć się od moich rodziców jak najbardziej. Nie odzywałam się do żadnego z nich, mimo tego martwiło mnie to wszystko i, kiedy słyszałam, że rozmawiają gdzieś obok, starałam się wyłapać, czy tata nie zatrudnił się gdzieś indziej. Tak bardzo stresowała mnie wizja naszej rodziny pogrążonej w rachunkach, że byłam gotowa iść do jakiejś dorywczej pracy, by jakoś ich wspomóc.
Dlatego, gdy w końcu, w sobotę przy zejściu na obiad, usłyszałam coś o firmie jego kolegi i zatrudnienia się w niej, postanowiłam w końcu wyrzucić jakoś z siebie stres z poprzednich dni i od razu zadzwoniłam do Harry'ego z zapytaniem o nocowanie u niego. Potrzebowałam odpocząć, a wizja spędzenia kilku godzin razem z brunetem już zalewała mnie rozkosznym spokojem. A nie obawiałam się spania z nim w jednym łóżku, nawet teraz, gdy każde z nas stało się nieprzewidywalne.
Kiedy już ubierałam buty, przez głowę przeszło mi pytanie, kim my teraz właściwie jesteśmy, bo już dawno przekroczyliśmy granicę przyjaźni. Może bardziej przyjaciele z korzyściami? Nie, na pewno nie. Chociaż?
W każdym razie wiedziałam, że teraz moje myśli jakoś zawsze lądowały na nim. Sprawdzian z matematyki? O, pamiętam, jak Harry pomagał mi na niej, przy odpowiedzi! Losowa rozmowa z Julie o Zaynie? O, Harry tutaj zrobiłby coś takiego! A tu pewnie rzuciłby jakimś sprośnym żartem!
Tak bardzo się zamyśliłam, że nawet nie usłyszałam cichych kroków mojej mamy. Dopiero zauważyłam ją przy zakładaniu kurtki, która prawie wyleciała mi z rąk.
― Gdzie idziesz? ― spytała łagodnie.
Zachowywała się tak, jakby nie chciała mnie spłoszyć. Ale my już tak mamy, że kiedy po jakiejś kłótni ja się nie odzywam, to ona za to się przymila i obchodzi się ze mną jak z jajkiem.
― Idę nocować u Julie ― mruknęłam.
Zapięłam szybko kurtkę i zarzuciłam torbę na ramię. W tym samym momencie telefon w mojej kieszeni zawibrował, informując mnie o nowej wiadomości. To pewnie Harry stoi już przed domem. Otworzyłam szybko drzwi, będąc od razu owiana zimnym powietrzem. Zatrzymałam się jeszcze na chwilę i zerknęłam w stronę kobiety.
― Pa.
― Baw się dobrze ― odparła, po czym uśmiechnęła się pod nosem. ― I powiedz Harry'emu, że ma ładny motocykl.
Zamknęłam za sobą drzwi, mimowolnie zerkając lekko rozbawiona w stronę okna, w którym chwilę później stanęła. Nie potrafiłam się na nią długo gniewać, zawsze w końcu miękłam przez jej łagodnym głos.
Zgarnęłam kosmyk włosów za ucho i zbiegłam szybko po schodkach, ruszając w kierunku bramy. Dopiero po chwili spostrzegłam bruneta opierającego się o motocykl. Harry był ubrany w skórzaną kurtkę, czarne spodnie zwężane ku dołowi i szary podkoszulek. Podniosłam brew do góry, gdy on posłał mi łobuzerski uśmiech.
CZYTASZ
I can help you | H.S.
Fanfiction~ Pierwsze miejsce w konkursie Seventeeners2018, w kategorii "Nasi idole też są ludźmi". ~ ~ Wygrana w konkursie Seventeeners2018, w kategorii "Najlepsze z najlepszych". ~ Gdzie on to zagubiony chłopiec, a ona to jego promyk słońca, rozświetlający m...