32. Żegnaj, Isabello.

1.9K 155 84
                                    

― Proszę, powiedz jeszcze raz, bo nie nadążam ― odparła Julie, która siedziała na krześle naprzeciwko i popijała mleko truskawkowe.

Przejechałam rękoma po twarzy i skrzywiłam się lekko na hałas, który wydawali z siebie inni uczniowie. Akurat w momencie, gdy potrzebowałam spokoju, ktoś stwierdził, że fajnie byłoby sobie pokrzyczeć.

― Jejku, po prostu, ktoś sobie robi ze mnie jaja i już drugi dzień widzę jakieś przeklęte zdjęcie w mojej szafce. Czego tu nie rozumieć? ― burknęłam, powoli tracąc cierpliwość, nawet dla niej.

Dziewczyna zamknęła oczy i wypuściła powoli powietrze przez usta.

― Powinnaś to gdzieś zgłosić. To już jest karalne. ― Pokręciłam głową i posłałam jej krzywy uśmiech.

― I co miałabym powiedzieć? Hej, ktoś robi mi zdjęcia, ale nawet nie wiem kto. Plus, jakiś facet, próbował zrobić mi krzywdę! ― Uderzyłam rękoma w stolik, przez co zwróciłam uwagę kilku osób. Julie podskoczyła, zaskoczona. ― Cholera!

Oddychałam ciężko, a moje serce dudniło w piersi. Po chwili, chcąc się uspokoić, wzięłam głęboki oddech i ugryzłam kolejny kawałek kanapki, mimo że ledwo przechodziła mi przez gardło

Omiotłam wzrokiem grupkę osób, która nadal mnie obserwowała, a potem posłałam im twarde spojrzenie.

― Czy jest prawdopodobieństwo, że to może być Shawn? ― spytałam cicho, czując się nagle wyprana z energii.

Julie zmarszczyła brwi i pokiwała przecząco głową.

― Nie, wątpię. Z tego, co zdążyłam się dowiedzieć, jak z nim pisałam, to chodzi do innej szkoły, w zupełnie przeciwnym kierunku. I raczej, nie opłacałoby mu się z rana tutaj przychodzić. A na imprezie pewnie znalazł się przypadkiem, bo to w jego okolicach.

Pokiwałam delikatnie głową. Z jednej strony kamień spadł mi z serca, ale z drugiej, nadal czuję niepokój, że nie wiem, kto to robi.

Westchnęłam ciężko i zlustrowałam twarz mojej przyjaciółki, z którą jakoś mniej ostatnio rozmawiałam.

― Co tam u ciebie, Jul? ― Dziewczyna posłała mi delikatny uśmiech i spuściła wzrok na blat.

― Ech... Po tamtej kolacji w sobotę, ostro się pokłóciłam z rodzicami, przez co zaczęli na mnie jeszcze bardziej naciskać. Do tego dochodzi ten cały popieprzony układ, który cały czas krąży mi gdzieś z tyłu głowy. Mam wrażenie, że każdy bogatszy chłopak w tej szkole może być moim przyszłym mężem... ― Julie wzięła głęboki oddech. Mówiła tak szybko, że ledwie potrafiłam ją zrozumieć. ― Ale to naprawdę pikuś, w porównaniu do twoich problemów, serio. Nic nie musisz się martwić, poradzę sobie. Nawet nie sam...

Przerwała swój wywód i spojrzała na mnie gwałtownie, nagle zarumieniona.

Rozumiałam, że nie chce o tym rozmawiać. Musi to być dla niej taki temat, jakim dla mnie jest Harry.

Dlatego tylko uniosłam brew do góry i skrzyżowałam ręce na piersiach, zmieniając tor rozmowy.

― I coś jeszcze masz ciekawego do powiedzenia? ― Julie zarumieniła się jeszcze bardziej. ― Jak tam Zayn?

― Em, dobrze. Chyba żyje. ― Machnęła ręką i zaśmiała się, trochę sztucznie. Posłałam jej twarde spojrzenie, na co westchnęła ciężko. ― Okej, prawie się wczoraj pocałowaliśmy. Pasuje?

― Pasuje. ― Pokiwałam głową.

Wcale nie było to dla mnie jakoś bardzo szokujące. Moim zdaniem już od pierwszego spotkania czuli do siebie miętę.

I can help you | H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz