24. Babeczki.

2K 155 66
                                    


DRUGA CZĘŚĆ MARATONU.

No cóż, szybko to minęło. Nie ma za wiele dobrego!

Właściwie, to chciałabym poznać waszą opinię o tym fanfiction c:

Miłego czytania :)

~~*~~

― Harry, ja już nie mogę ― burknęłam i oparłam głowę o jego ramię.

Ćwiczyliśmy już dobrą godzinę chwyty i losowe melodie w stylu „Wlazł kotek na płotek". Głowa już dawno zaczęła mnie boleć przez falę nowych wiadomości, które tak bardzo chciałam zapamiętać.

Właściwie to byłam zaskoczona, ile tak naprawdę nie umiałam. Myślałam, że gram przynajmniej na podstawowym poziomie, a nawet nie potrafiłam bezbłędnie zagrać głupiej melodyjki.

― Okej, to koniec na dzisiaj.

Westchnęłam z ulgą, kiedy Styles zdjął gitarę z moich nóg i położył obok nas. Oplótł ręce wokół mojego brzucha i położył się na plecy, tym samym sprawiając, że leżałam na jego torsie.

Właściwie, to im dłużej czułam jego ciało przy swoim, to tym bardziej byłam odprężona i miałam wrażenie, że to jest takie... naturalne.

Spojrzałam na biały sufit i przymknęłam powieki, kiedy Harry zaczął bawić się moimi włosami.

― Co zaśpiewasz? ― spytałam cicho, nie chcąc zepsuć przyjemnej atmosfery, która między nami powstała.

Czułam, jak bije jego serce, co było jednym z najprzyjemniejszych dźwięków, jakie w życiu słyszałam.

Harry zakręcił sobie na palcu kosmyk moich włosów i przez chwilę rozkoszowałam się tym przyjemnym uczuciem. Uwielbiałam, kiedy ktoś mnie po nich dotykał, mogłam przy tym usnąć. Tak było i tym razem, czułam niewielkie znużenie.

― Jeszcze nie wiem ― odparł, równie cicho, co ja. ― Ale świetny pomysł z tym koncertem. Pomyśl, może tak zacznie się nasza kariera? Może kiedyś będziemy sławni?

Parsknęłam śmiechem i uścisnęłam jego drugą dłoń, która spoczywała na moim brzuchu.

― Nie warto robić sobie nadziei, uwierz ― odparłam i poczułam, jak jego serce przyśpiesza.

― Ej, czemu tak sądzisz? ― spytał, zaskoczony. Wypuściłam powoli powietrze z ust. Właściwie to byłam gotowa mu zdradzić kilka spraw o sobie.

― Wiesz, jak byłam młodsza, to chodziłam z Julie na wrotki. Co tydzień, przez dwa lata. Miałam marzenie, zostać zawodową wrotkarką, chociaż nadal nie wiem, czy coś takiego istnieje. I zgadnij, co się stało.

― Co takiego? ― Zaczął gładzić ręką moją głowę, co przez chwilę mnie zdekoncentrowało.

― Złamałam nogę. I bum! Marzenia małej dziewczynki legły w gruzach. ― Westchnęłam ciężko. Czułam się, tak jakoś lżej, przez to, że to z siebie wyrzuciłam. ― Mimo że noga już dawno się zrosła i ja spokojnie mogę uprawiać sport, to jakoś już mnie do tego nie ciągnie. Nie wiem, może byłam za słaba, żeby walczyć o marzenie, a może po prostu nie było to.

Przewróciłam się na brzuch, żeby móc spojrzeć w jego oczy, które wyrażały tyle różnych emocji, że potrafiłam wyczytać z nich tylko radość.

― A teraz jesteś na tyle silna, żeby walczyć? ― spytał i posłał mi delikatny uśmiech.

Zmarszczyłam brwi i chwilę zastanowiłam się nad odpowiedzią.

I can help you | H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz